Był już piątek, a ja wciąż nie powiedziałam Tony'emu o moich planach. Za każdym razem jak z nim rozmawiałam nagle coś się działo w laboratorium albo okazywało się, że musiał akurat iść na spotkanie z agentami Tarczy i resztą drużyny super bohaterów.
Próbowałam o tym porozmawiać z innymi mieszkańcami Wieży, by później nie było problemów, ale ich również nie dało się złapać. Nawet Petera, którego widywałam niestety tylko podczas posiłków. W innych porach nie dało się go znaleźć w budynku.
W skrócie, wszyscy mnie zbywali.
Nie powiem, miałam dość latania po całym mieszkaniu w poszukiwaniu kogoś, któ raczy mnie wysłuchać, dlatego też w południe opuściłam Avengers Tower bez informowania nikogo. Zabrałam plecak, w którym miałam wszystko na próbę do występu jak i nockę u Milesa i poszłam. Na stację metra dostałam się dość szybko, pomimo że pierwszy raz szłam na nią z mojego nowego miejsca zamieszkania.
Podziemną koleją sprawnie przedostałam się z Manhattanu na Brooklyn, gdzie mieszka mój przyjaciel. Wyszłam ze stacji i skierowałam się do jego domu. Byłam o wiele za wcześnie, więc chciałam iść wolnym spacerkiem, jednak w połowie drogi zaczął mocno padać śnieg przez co zrobiło się zimniej. Ostatecznie, gdy byłam już na dobrej ulicy, podbiegłam do odpowiedniego budynku i weszłam za sąsiadką Moralesów.
- Dzień dobry pani Scott - przywitałam się z nią.
- Witaj Gwen, kochaniutka - odpowiedziała uśmiechając się - Dziś kolejna próba?
- Tak, już coraz bliżej do występu - odwzajemniłam uśmiech, z tym że mój był nieco nerwowy.
Coraz bliżej do występu a ja wciąż nikomu nie powiedziałam...
- Przypomnij mi, kiedy się odbywa? - zapytała.
- Za tydzień w sobotę o dwudziestej.
- Oh, no tak, no tak... Jeff obiecał mnie tam zawieźć - Jeff, czyli tata Milesa - No dobrze skarbeńku, nie będę ci przeszkadzać. Baw się dobrze.
- Dziękuję.
- A i jeszcze jedno. Przypomni temu nicponiowi Milesowi, że obiecał odkupić mi mój wazon. Przekaż mu proszę, że chcę jechać z nim by mi nie przyniósł przypadkiem doniczki - poprosiła.
- Tak zrobię - potwierdziłam - Do widzenia.
- Do widzenia kwiatuszku.
Wbiegłam po schodach na trzecie piętro i zapukałam do drzwi od mieszkania Moralesów. Po chwili otworzyła mi Rio - mama Milesa. Była ubrana w strój roboczy, a jej ciemne włosy związane w warkocza leżały na prawym ramieniu. Wywnioskowałam, że dopiero wróciła z pracy, jednak mimo zmęczenia wylewnie mnie przywitała.
- Gwen! Słyszeliśmy od Milesa dobre nowiny! Nawet nie wiesz jak się cieszę! A jaką masz ładną nową fryzurę! - głośno oznajmiła przytulając mnie. Po sekundzie zawahania odwzajemniłam gest zaskoczona, ale uśmiechnięta.
- Taak, ja też się cieszę - oznajmiłam, chociaż nie byłam pewna szczerości moich słów. Nie chciałam martwić pani Morales, szczególnie że ma temperament, jednak prawdę mówiąc czułam się dziwnie już od pierwszych chwil w Wieży i nie potrafiłam stwierdzić czy moje emocje są bardziej pozytywne czy negatywne.
- Jest już Miles? - zapytałam zaglądając w głąb mieszkania.
Stałyśmy w mini korytarzu, który prowadził wprost do salonu. Na środku była kanapa, a na przeciwko niej szafeczka z telewizorem. Przy ścianie stała półka z książkami. W pomieszczeniu znajdował się również stolik kawowy, na którym luźno leżały pilot i kilka czasopism.
CZYTASZ
Ghostspider
FanfictionLos często jest przewrotny - daje nam uczucie kontroli tylko po to, by po chwili zrobić bałagan z naszego życia. Coś o tym wiem... Jestem Gwen Stacy. Gdy miałam pięć lat trafiłam do sierocińca. Choć nie pamiętam moich rodziców, czasem czuję ich brak...