-3-

120 11 2
                                    

-----Perspektywa Yuty-----

Minęło już trochę czasu od ostatniego incydentu. Nadal się czuję trochę winny za tę zachowanie. Choć Goro przyjął przeprosiny. Myślę jednak, że, to zdarzenie zbliżyło nas do siebie. A na tę myśl bardzo się cieszę. Goro skończył naprawiać dom i dekorować wnętrze. A ja za to zająłem się tym skrawkiem ziemi po drugiej stronie drogi. Jest tak blisko. To naprawdę niesamowite.

Dzisiaj razem idziemy do miasta. Zebraliśmy bardzo dużo plonów, dlatego to będzie najlepsze miejsce na ich sprzedanie.

Goro mając trochę wolnego czasu, zrobił bardzo solidny wóz. Pomieści wszystkie warzywa. Tylko zostało jedno zasadnicze pytanie. Co go będzie ciągnęło. Nie mamy żadnego konia.
-To, co ruszamy Yuta. - spytał się
-Eee co? A konie?
-Nie martw się, ja pociągnę!
Goro będzie ciągnąć wóz. Nawet jeśli dałby radę. Nie chcę go widzieć w takim stanie. To męczące i ciężkie. Chciałem odciągnąć go od tego, jednak co mnie zdziwiło to to, że, siedział na wozie, zapraszając mnie.

Jak się później okazało, po prostu użył magii do ciągnięcia. Nie spodziewałem się, że, będzie tak dobry w używaniu magii. Choć ja również nieco potrafię związanego z rolnictwem plus moja magiczna siła. Wolę z tego nie korzystać. Po części to ona doprowadziła mnie do zgubnego losu. A konsekwencją zaniedbania starego pola i odejściem. Mam nadzieje, że kolejna osoba godnie go wykorzysta.

Podróż, sprzedaż były bardzo przyjemne i proste. Kolejny raz byłem zadziwiony i zadowolony z niesamowitych umiejętności handlowych Goro. Nawet jeśli on nie chcę się do nich przyznać. Po paru godzinach marzyłem jedynie o powrocie do domu i na pole. Nie mieliśmy nawet czasu na większe rozpoznanie. Ponieważ by wrócić przed ściemnianiem. Musieliśmy wcześnie wyjechać. Plus kilka formalności z nowymi plakietkami. Mimo to koło siedemnastej ruszyliśmy z powrotem.


Jak to czasami jest w zwyczaju, wszystko nie mogło pójść dobrze. Wyskoczyła na nas horda, bagiennych potworów. A przynajmniej tak nam się wydawało. W rzeczywistości dołączyliśmy do walki potworów z wielkim wilkiem. Wilk ledwo się trzymał, a stworów było coraz więcej, zaczęliśmy ich zabijać. Ja pięściami a Goro mieczem. Muszę przyznać, że, naprawdę jest w tym dobry. Po dobrej trzydziestominutowej walce. Wygraliśmy. Obróciliśmy się w stronę wilka z myślą, że chcę nas zaatakować. Ten jednak był zbyt pobijany i zakrwawiony. Padł na podłogę.

Goro dał mi sygnał, bym schował się za powozem. Co też, żem uczynił, jednak nadal bacznie się im przyglądałem. Chłopak kucnął odwrócony plecami w moją stronę. By po chwili wilk rozleciał się na drobne kawałki. Oznacza to, że umarł, tak odchodzą wyższe rangą potwory. Jednak coś po nim zostało. Jakaś biała kulka.
Zanim zorientowałem się, że to mały wilczek. Goro wziął go na ręce. Szybko do niego podbiegłem.

-To jej syn. A tamten wilk to wilczyca. - rzekł spokojnie Dark.
-Biedny. - cicho powiedziałem.
Mimo że był potworem. To nadal było mi smutno. Ta urocza mała kulka. Została sama w tym świecie. Nie mogłem powstrzymać się od pogłaskania jej. I zastanowienia co będzie z nią dalej.
-Yuta... Jeśli nie będziesz mieć nic przeciwko, weźmy go na trochę do domu - spytał
-Jeśli to pomoże dojść mu do siebie. - uśmiechnąłem się, nadal głaszcząc kulkę.
-Myślałem, że nie lubisz potworów? - zdziwił się Goro
-To nie tak... Jeśli nie robią nikomu krzywdy. - Dlatego, jeśli nikogo nie zrani to, nie mam żadnych przeciwskazań.
-Okej. W takim razie go weź. Ja muszę poprowadzić powóz.
Wziąłem tę małą kulkę na rączki. Był taki cieplutki. A jego oczka były jak małe gwiazdeczki. Taki uroczy!
Dobrze, że, reszta drogi była bezproblemowa i bezpiecznie dotarliśmy do domu. Zastanawiałem się nad imieniem. Ale nie jestem pewny czy to dobry pomysł. Tak samemu decydować.

Miejsce do życia pod wierzbą ( Yaoi Bl ) -Zakończone-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz