-8-

111 7 0
                                    

-----Perspektywa Goro-----

Został już tylko tydzień do wiosny. Znowu zacznie się masa pracy, ale przynajmniej Yuta będzie miał więcej rozrywki. Trochę jednak mu się nudzi samemu w domu, gdy ja wychodzę. Szydełkowanie, czytanie książek, spacery to jednak nie to samo co uprawianie ziemi. Po tych miesiącach zimy było to bardzo zauważalne po jego mimikach twarzy i czasu. Dzisiaj to ja zostałem w domu, a Yuta poszedł na spacer i lekkie polowanie z Zenem. W końcu jak na rolnika dysponuję dużą magiczną siłą i zna parę zaklęć. Dlatego potwory mu niestraszne. Robiłem obiad, gdy ktoś zapukał do drzwi. Zostawiłem wszystko i poszedłem odtworzyć mojemu gościowi. Na dworze stała blondynka z długimi włosami i czerwonymi oczami. Byłem pewien, że jest człowiekiem. Lecz nie widziałem jej nigdy wcześniej.

-Witam. Mam nadzieje, że nie przeszkadzam
-Nie, czy coś się stało
-Szukam pewnej osoby, nazywa się Al Weis. Według okolicznych mieszkańców mieszka tu, osoba przypominająca tego, kogo szukam. - rzekła dziewczyna. Wiedziałem, jak nazywa się Yuta. Ale wolałem upewnić się, kim ona jest.
-A pani jest?
-A przepraszam Nazywam się Mei a Al to mój mąż – rzekła uradowana, przybierając dziwny wyraz twarzy. Ja stanąłem jak wryty. Mąż, Yuta jest żonaty. Jednak szybko pozbyłem się tych myśli, gdy sprawdzałem jego status, był i jest kawalerem. Na pewno nie da się tego oszukać. Czyli ta dziewczyna kłamie albo jest coś na rzeczy. Wolałem nie mówić jej, że Al tutaj mieszka.
-Bardzo mi przykro, ale mieszka ze mną Yuta i aktualnie wyjechał. - rzekłem teatralnie. Najpierw porozmawiam z moim chłopakiem na ten temat.
-Naprawdę. Szkoda. Szukamy go już od pewnego czasu, a udał się tę stronę. Może jest w następnym mieście.
-Szukacie? Jak to się stało. Uciekł?
-Nie wiem. Pewnego dnia po prostu zniknął. Sprzedał część pól, a resztę oddał przyjacielowi. Żadnej z nas nic nie powiedział.
-Aha
-To ja będę szukać dalej. Ale jeszcze przyjdę tutaj, gdy wróci Yuta. Do widzenia. Mam nadzieje, że one go znalazły.


Mei pokierowała się w stronę wioski. A ja miałem nadzieje, że Yuta jak najszybciej wróci i wytłumaczy, o co chodzi.
Czekałem na niego godzinę zastanawiając się co to była za sytuacja. Na szczęście nie musiałem długo czekać
-Wróciłem – krzyknął chłopak – Wiesz, Zen upolował sarnę. Możemy ja przyrządzić na kolację.
-Tak... -mruknąłem zamyślony.
-Czy coś się stało? -zapytał zmartwiony moim zachowaniem
-Była tu dzisiaj pewna pani.
-Pani? -zdziwił się, Yuta rozbierając z płaszcza i siadając obok mnie.
-Mówiła, że jest twoją żoną. - rzekłem, przyglądając się reakcji
-Co? Żoną. Ja nie mam Żony – odpowiedział spokojny i uśmiechnięty Green. - Czekaj chyba rozumiem, chcesz porozmawiać o naszej przyszłości. Wiesz, nie mam nic przeciw ślubom, ale w kościele nam ich nie udzielą.
-Mówiłem poważnie. - spoważniałem, ale z Yuty zachowania można było wyczytać, że kompletnie nic nie rozumie. - A może blondynka z czerwonymi oczami nazywająca się Mei i znająca jak się nazywasz?
Gdy to powiedziałem, mój chłopak pobladł. Szybko wstał i zaczął panikować
-Nie jestem jej mężem. Nie! To demon! Szybko musimy się obronić. Nie wyjdę z domu, dopóki ona jest w pobliżu. - mówił, chodząc w kółko po pokoju. - Co, jeśli... Przyszły wszystkie!
Yuta stanął w miejscu, spojrzał się na mnie i wskazał w moją stronę ręką.
-Od dzisiaj pełnisz wartę! Wszystkie dziewczyny, które tutaj przyjdą, nie mogą postawić w tym domu nawet stopy. Mów, że mnie nie znasz!

Po tym rozkazie uciekł do naszego pokoju. Czyli to może o tych kobietach na pewno o tej jednej wspominał, że się do niego przystawiały. Czyli w poprzedniej wiosce był popularny wśród kobiet. Naprawdę musiały być nim zainteresowane skoro przyszły tutaj, za nim. Ale na ich nieszczęście Yuta jest już zajęty i nie zamierzam z niego rezygnować. Dobra teraz trzeba się zająć moim poszkodowanym słodziakiem. Dałem znak Zenowi, który również zmartwił się na reakcję i krzyki chłopaka. Razem udaliśmy się do sypialni, znaleźliśmy Yute schowanego pod kołdrą. Zakrytego fortem z poduszek i z zasłoniętymi oknami. W pokoju było prawie ciemno. Zapaliłem lampkę swoją mocą i usiadłem na łóżku obok skulonego chłopaka. Zen za to usiadł na dywanie.
-Nie jestem pewien czy ten fort wystarczy? - próbowałem zagadać, ale jedynie usłyszałem ciche mruknięcie.


-Na pewno chcesz leżeć tutaj cały czas. Niedługo wiosna. Nie wiesz, na ile one tutaj zostaną. - kontynuowałem. Tym razem Green odsłonił głowę. On płakał!
-Yuta. Już spokojnie. - bardzo się tym przejąłem. Szybko położyłem się obok i go przytuliłem, głaskając przy tym jego głowę. - Nie płacz, będzie dobrze.
-Nie rozumiesz. One wszystko zniszczą. Tak jak było. Tam. - mówił załamanym głosem
-Jeśli będę wiedział, jak to może coś zaradzę – łagodnie mówiłem. Może to nie jest aż tak poważne, na jakie wygląda.
-One zawsze mnie odciągały od pola. Nie było mnie ciągle w domu. Pole zarosło, nie zasadziłem nasion czy nie podlałem. Ciągła nieobecność sprawiła, że potwory i zwierzęta wyjadały lub niszczyły zbiory. -wspominał Yuta
-Nie martw się, jesteśmy teraz tutaj razem i na pewno nie pozwolimy temu pięknemu ogródkowi skończyć tak jak tamtemu.


-Tak... Może... Ale to nie jest pewne. Zaciągną nas do zostania poszukiwaczami. Będziemy musieli zabijać potwory lub czegoś szukać. One tak potrafią kłamać i naciągać ludzi. A najbardziej mnie.
-Yuta nie jesteś sam. A ja na pewno tak się nie dam. - uśmiechnąłem się – Jak tak, wtedy skończyłeś?
-No pomogłem Mai, uratowałem ją, a ona się mnie uczepiła. Potem okazało się, że jest księżniczka i w nagrodę chciała mi nadawać wraz z jej ojcem jakieś nudne pozycje. Lecz gdy powiedziała o bardzo dużym kawałku działki. Zainteresowałem się i się zgodziłem.
-To chyba dobrze postąpiłeś. Jest w tym coś dziwnego? Choć nie spodziewałem się, że jest księżniczką.
-No... Ale to jeszcze nie koniec. Za dostanie tej ziemi ona zarejestrowała mnie w gildii. Stąd zaczęły się liczne zadania, a inni poszukiwacze również, zabierali mnie na misje. Prawie że siłą. No i... Zostałem perfidnie oszukany! Ta ziemia była jałowa. Nic nie dało się na niej hodować. Bezwartościowa. Od tego fatalnego incydentu wszystko się zaczęło.
-To... Ech mój głupiutko, słodziutki chłopaczek – pocałowałem go w czoło, myśląc jak to jego naiwność i wszystko inne tak go potraktowały. - Teraz jesteś ze mną. Poradzimy sobie.
Przytulaliśmy się, prawię godzinę i oczywiście Zen do nas dołączył. Yuta już nie płakał, a nawet się uśmiechał. Razem zobaczymy, co przyniesie nasza przyszłość.

Liczba słów: 1000

======================================

Macie może pomysły co to za anime?

Miejsce do życia pod wierzbą ( Yaoi Bl ) -Zakończone-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz