Rozdział X

122 8 0
                                    

     Gabriel popatrzył zaskoczony na Nathalie.
-Moja droga, ale to nie jest Twoja wina. Wszystko widziałem i słyszałem. Stałem obok. W ogóle nie masz się czym przejmować. Audrey po prostu taka jest.
-Nie jesteś na mnie zły? - spytała zaskoczona.
-Zły? Oczywiście, że nie. To Ty powinnaś być zła na mnie. Nie chciałaś iść na ten pokaz a ja nalegałem. Ale muszę przyznać, że świetnie jej nagadałaś. - Gabriel uśmiechnął się do asystentki.
-Ty też byłeś niezły. - odezwała się Nathalie i oboje wybuchnęli śmiechem, zapominając, że obok nich siedzi jeszcze Adrien. Chłopak, natomiast patrzył na to wszystko bardzo zadowolony.
-Cieszę się, że tata znowu jest szczęśliwy. - pomyślał.

Nazajutrz Gabriel pracował jak zwykle w swoim gabinecie. Na zewnątrz wiał silny wiatr i padał śnieg, mimo iż zbliżała się wiosna. Był już prawie wieczór, na dworze było ciemno i ponuro o tej porze. Nagle do pokoju, w którym pracował projektant zapukał Adrien.
-Em...Tato? - zagadnął niepewnie chłopak.
-Co się stało, synu?
-Bo ja... czy mógłbym spotkać się jutro z moimi znajomymi. Kim robi imprezę i pomyślałem...
-Nie. Masz jutro lekcję chińskiego, zajęcia z szermierki i lekcję gry na pianinie.
-Ale, Tato... na tym przyjęciu będą wszyscy z naszej klasy i pomyślałem...
-Adrien. To nie ma znaczenia. Nie chcę żebyś gdzieś jutro wychodził, jeszcze Ci się coś stanie. Masz zostać w domu.
-Ale ochroniarz by mnie zawiózł i przywiózł. Proszę Tato, nie chcę być jedynym, który nie przyjdzie. Chciałbym się spotkać z moimi przyjaciółmi.
-Spotkasz ich jutro w szkole.
-Ale...
-Adrien! - W tym momencie Gabriel podniósł głos. Jednak reakcja chłopaka była dość nietypowa. Zamiast odejść do pokoju jak zwykle, tym razem zmarszczył brwi i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Odchodząc krzyknął tylko:
-Mam tego dość!
-Adrien, wracaj! - krzyknęła Nathalie, która akurat przechodziła tamtędy do kuchni po herbatę. - Co Ty mu powiedziałeś? - spytała zdziwiona.
-Że nie może wyjść ze znajomymi.
Nathalie posłała tylko krzywe, złowrogie spojrzenie Gabrielowi, po czym wybiegła za chłopkiem. Na dworze było bardzo zimno i ciemno.
-Mogłam wziąć kurtkę... - pomyślała kobieta. Szła tak ulicami Paryża przez dobre parenaście minut i nigdzie nie mogła znaleźć Adriena. Cała już trzęsła się z zimna, ale nie miała czasu na martwienie się o siebie, musiała odnaleźć syna projektanta.
-Ahh... ten Gabriel! - pomyślała. - Jak zwykle uparty, jak zwykle musi postanowić na swoim. Jakby nie mógł mu pozwolić raz na jakiś czas iść do znajomych. Biedny Adrien...

W międzyczasie Gabriel siedział na fotelu i rozmyślał.
-Co ja znowu zrobiłem źle? Ja chcę tylko chronić Adriena, dlaczego on tego nie rozumie? Teraz błąka się gdzieś po mieście, a Nathalie go szuka. Zaraz! Przecież tam jest strasznie zimno, a żadne z nich nie ma kurtki! - mężczyzna zerwał się nagle, kazał ochroniarzowi szybko wchodzić do auta i zaczęli szukać Natahalie i Adriena. Gabriel zaczął dzwonić do asystentki. Pierwszy sygnał nic, drugi też. Odebrała dopiero za trzecim razem drącym głosem.
-Co się dzieje?
-Znalazłaś go? - spytał zaniepokojony.
-Nie, nie wiem, gdzie on jest.
-A Ty gdzie jesteś? Przyjadę po Ciebie!
-Nie trzeba. Przyjedziesz jak go już znajdę. Nie mógł daleko pójść.
-Ale przecież słyszę, że jesteś cała zziębnięta.
-Nic mi nie jest. Zadzwonię za chwilę. - powiedziała kobieta, po czym się rozłączyła. W tym bowiem momencie zobaczyła Adriena. Siedział na ławce i rozmawiał z policjantem. Na szczęście było mu ciepło, bo policjant dał mu koc.
-Adrien! Tak się o Ciebie bałam! - krzyknęła Nathalie i od razu podbiegła do chłopaka. Potem oboje się przytulili. - Tak się cieszę, że nic Ci nie jest. Nie możesz tak uciekać z domu.
-Wiem, przepraszam... ale byłem zły na tatę...
-Rozumiem Cię... on bywa czasami bardzo uparty.
Nagle usłyszeli dźwięk klaksonu. To był samochód Gabriela. Mężczyzna szybko z niego wysiadł i przytulił syna i asystentkę.
-Adrien nie rób mi tego nigdy więcej! Proszę... A Ty Nathalie, jesteś cała zmarznięta i na pewno już przeziębiona, wsiadaj do samochodu.
-Nic mi nie jest. - powiedziała kobieta, ale zaraz po tych słowach zaczęła kichać.

Kiedy byli już w samochodzie, Nathalie była tak przemęczona, chora i zmarznięta, że zasnęła Gabrielowi na ramieniu. Ten objął ją swoją ręką i przytulił do siebie. Gdy wrócili do rezydencji mężczyzna rozpalił ogień w kominku i usiedli przy nim wszyscy troje pod kocami z ciepłą czekoladą. Potem porozmawiali o całej tej sytuacji. Ostatecznie Gabriel pozwolił iść Adrienowi na przyjęcie, ale tylko raz. Potem siedzieli jeszcze grzejąc się ciepłem ognia. W końcu Nathalie zasnęła ze znurzenia, więc Gabriel zaniósł ją do łóżka.
-Tak śliczne razem wyglądają. - chłopak uśmiechnął się sam do siebie.

"Prawie jak rodzina..." (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz