7

471 33 24
                                    

Kennedy

Przespałam całą noc i połowę dnia, pozwalając sobie dać się wciągnąć w moje miejsce komfortu z nadzieją, że jest to jednorazowe i nie dam się wciągnąć w kolejny epizod depresyjny. Obudziło mnie pukanie do drzwi, dlatego uniosłam głowę z poduszki.

- Hej, potworku. Mogę wejść?

Tata przyszedł do mnie, ubrany w eleganckie spodnie i białą koszulę. Gdyby nie jego ubiór, nie przypomniałabym sobie, że jest pierwszy dzień świąt.

- Chodź - wychrypiałam, posyłając tacie uśmiech.

Wszedł i zajął miejsce na krawędzi łóżka.

- Nie musisz tam iść, Kennedy. Mogę przynieść ci trochę pieczeni babci, bo jeść musisz - wyjaśnił, patrząc na mnie spojrzeniem przepełnionym troską.

Uśmiechnęłam się nikle do taty.

- Nie trzeba, pójdę - oznajmiłam. - Poza tym muszę przeprosić mamę i Hero.

- Kenny... Nie bądź zła, ale uważamy z mamą, że najrozsądniej będzie jeśli zostaniesz w domu i wrócisz na terapię. Chociaż na jakiś czas.

- Ja wiem jak to wyglądało, tato, ale nie jestem wariatką. Ja po prostu... - I tak mi nie uwierzysz, pomyślałam. - Zobaczyłam kogoś, kto wyglądem przypominał Seana i to wywołało drobną panikę - skłamałam.

- Jesteś pewna, Ken? Bo wczoraj byłaś święcie przekonana, że Sean żyje. - Tata uniósł pytająco brew.

Nadal jestem przekonana, że Sean żyje.

- Jestem pewna, tato. Po prostu nadal próbuję pogodzić się z jego śmiercią i czasami jest mi ciężko - skłamałam ponownie.

Tata westchnął, ale nie męczył tematu. Zostawił mnie samą abym mogła ubrać się na obiad, bo śniadanie przespałam. Ubrałam ciepły sweter i leginsy, a że postanowiłam odpuścić makijaż i fryzurę, z sercem w przełyku udałam się na dół.

- Cześć, mamo - wypowiedziałam półszeptem, obawiając się jej reakcji.

Mama uniosła głowę z nad ciasta, które pakowała do pojemnika.

- Jak się czujesz, kochanie? - spytała, badając wzrokiem moją twarz.

- Źle z tym, jak ciebie potraktowałam. Jesteś na mnie zła? - Zbliżałam się do mamy bardzo wolnym krokiem.

- Nigdy w życiu. Po prostu się martwiłam o ciebie.

Mama wyciągnęła do mnie ręce i krótko po tym znalazłam się w jej ramionach. Muszę przyznać, że odetchnęłam z ulgą.

- Nic mi nie jest, mamo. Obiecuję. - Kolejne kłamstwa. Ale nie mogłam pozwolić na to, aby znów tutaj utknąć. Hero miał rację. Wszyscy potrzebowaliśmy odetchnąć.

- Tylko jakby się coś działo, nie ukrywaj tego przed nami, Ken. Nie jesteśmy twoimi wrogami - wtrącił tata, który właśnie wszedł do kuchni.

Mama wypuściła mnie z uścisku, a ja spojrzałam podejrzliwie na tatę.

- Czyli nie będziesz próbował zatrzymać mnie tu siłą i zabraniał wyjazdu do Seattle?

Tata westchnął ciężko.

- Nie będę - oznajmił. - Wzmocniłem ochronę waszego budynku. Wiem, że nie podoba ci się dodatkowa ochrona, ale będziesz musiała się z tym pogodzić.

Bez słów wtuliłam się w tatę, uśmiechając się sama do siebie.

- Dziękuję, tato. - Nie puszczając go z uścisku, odchyliłam się aby spojrzeć mu w oczy. - Ale którego budynku?

VendettaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz