Rozdział 3

22 1 0
                                    

Nie kochasz kogoś ze względu na jego wygląd, ubranieczy samochód, ale dlatego, że śpiewa piosenkę, którą tylko tysłyszysz.Oscar Wilde

Obudziłam się z dużym bólem głowy, rzadko mnie bolała głowa,ale jak już bolała to bardzo. Spojrzałam na zegarek na którymwidniała godzina szósta pięćdziesiąt. Świetnie, udało mi sięobudzić przed budzikiem, który miał zadzwonić za trzy minuty.

Wstałam i poszłam do kuchni zrobić sobie kanapki oraz herbatęimbirową, moją ulubioną.

Po zjedzeniu udałam się do łazienki, aby się ubrać. Niezapomniałam też o prysznicu, czułam się nieświeżo po nocy,chociaż i tak po badaniach będę musiała się pewnie umyć.Ubrałam na siebie jeansy i t-shirt. Normalnie szłam do lekarzalepiej ubrana, ale elegantsze ubrania znajdują się na samym dnietoreb, których nie rozpakowałam wczoraj do końca. Po za tym, Chloeto Chloe nie będzie patrzyła na to jak jestem ubrana. Zawsze jak umnie nocowała miałam brudną od ketchupu piżamę, albo brudnydres. Nie krępowałyśmy się siebie nawzajem.

Wstałam wcześnie i jak zwykle muszę być gdzieś spóźniona.To znaczy prawie spóźniona bo mam 15 min na dotarcie do kliniki.Bardzo... dużo.

W pośpiechu zabrałam torebkę do której schowałam telefon iwyszłam z mieszkania. Zbiegając szybko po schodach, niestetypotknęłam się, i gdy już przygotowywałam się psychicznie naupadek, wpadłam na czyjeś plecy...

-Znowu ty?- popatrzyłam w górę i kogo mogłam tam zobaczyć...

-Kiedy nauczysz się chodzić?- prychnął.

Nade mną stał pan obrażalski i wygórowane ego.

-Zrób zdjęcie, starczy ci na dłużej.

-Może Pan dać mi spokój? Śpieszę się- oznajmiłam.

-Coż za zbieg okoliczności, bo ja też się spieszę mam być nasiódmą pięćdziesiąt w pracy, a przez ciebie się spóźnię-warknął w moją stronę.

-Przykro mi to stwierdzać, ale jest pan już spóźniony i to ocałe dwie minuty - dodałam z zawadiackim uśmiechem, po czym gowyminęłam.

Byłam z siebie dumna, że to ja zakończyłam tą sprzeczkę.Może to dziecinne, ale czułam się pewniejsza tego co robię.

Do kliniki dotarłam oczywiście, spóźniona. Weszłam dopoczekalni i podeszłam do okienka recepcji.

-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- usłyszałam, podchodząc dorecepcji.

-Byłam dzisiaj, umówiona do doktor Chloe Miller na godzinę ósmą- uśmiechnęłam się.

-Pani Miller w ostatniej chwili zadzwoniła do nas, że nie możedzisiaj pojawić się w pracy. Przyjmie Panią inny specjalista,oczywiście równie dobry.

Ja chyba zaraz zwariuję, założę się, że Chloe zrobiła tospecjalnie. Mam dwa wyjścia, albo przenieść wizytę, albo zaufać,że przyjmie mnie równie dobry i zaufany lekarz.

-Dobrze, rozumiem.

-Proszę usiąść doktor Brown zaraz Panią poprosi- wskazałaręką na krzesło znajdujące się nieopodal gabinetu.

Zaczęłam się stresować. Wizyta która miała się skupiać naploteczkach i luźnej atmosferze, zmieniła się na stres idyskomfort. Nigdy nie lubiłam lekarzy, zawsze starałam się ichunikać jak ognia.

-Proszę się nie denerwować. Doktor Brown jest naprawęwykwalifikowaną osobą, co prawda nie pracuje tu od dawna ale wpoprzednim szpitalu byli z niego zadowoleni.- Obok mnie usiadłastarsza ode mnie kobie miała może na około pięćdziesiąt lat, amoże mniej.

Someone like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz