Miłość to pomieszanie podziwu, szacunku i namiętności.Jeśli żywe jest choć jedno z tych uczuć, to nie ma o co robićszumu. Jeśli dwa, to nie jest to mistrzostwo świata, ale blisko.Jeśli wszystkie trzy, to śmierć jest już niepotrzebna –trafiłeś do nieba za życia.William Wharton
-Masz wszystko?
Do Bostonu dojechałyśmy w miarę szybko. Wynajęłam tu małyapartament. Chloe pomogła z przeprowadzką i innymi formalnościami,cieszę się, ponieważ mieszka niedaleko mnie.
-Tak, jeszcze raz ci dziękuję za pomoc!- uściskałamdziewczynę.
-Nie ma za co ananasku, kontaktowałam się z firmą która madostarczyć pianino - no tak, kompletnie o tym zapomniałam.
Chloe chyba to wyczuła moje zakłopotanie, gdyż popatrzyła namnie z uniesioną brwią.
- Zapomniałaś?- prychnęła – Gdyby nie ja, zginęłabyśkobieto.
Posłałam jej przepraszający uśmiech.
-Wracając, powiedzieli, że powinni być jutro albopojutrze-dodała po czym gestem ręki zaprosiła mnie do środka.-Pomogłabym ci to wnieść, ale musisz poradzić sobie sama, muszębiec do kliniki.
-Jasne, biegnij kochana, jeszcze raz dziękuję!- chwilę późniejjuż jej nie było.
Chloe pracowała w jednej z najlepszych klinik ginekologicznych. Zzawodu była zarówno ginekologiem, jak i położną. Bardzo częstozdarzało się, że konsultowałam z nią jakieś infekcje. Zaczęłamwnosić swoje rzeczy do klatki. Nagle ktoś na mnie wpadł.
-Uważaj jak chodzisz, dziewczynko - odezwał się męski głos.
Spojrzałam w to miejsca i zobaczyłam mężczyznę. Barczystego,przystojnego mężczyznę.
- Słucham? Przecież to Pan na mnie wpadł !- zirytowałam siętym co powiedział.
-Nie będę się z tobą wykłócał kto na kogo wpadł. Po prostuuważaj- warknął w moją stronę. Próbował mnie wyminąć jednaknie dawałam za wygraną.
-Nie wiedziałam, że jesteśmy na ty Panie sztywniak.
Jego twarz w jednym momencie stała się bordowa ze złości.Zupełnie taka, jakbym właśnie uraziła jego niesamowicie wielkieego.
-Nie dolewaj oliwy do ognia, bo może się to bardzo źleskończyć. - szepnął, na co w momencie zesztywniałam.
Wyminął mnie, po czym wyszedł z klatki. Podeszłam pod drzwiapartamentu i otworzyłam je. Stając w drzwiach zauważyłamprzestronny salon w kolorach beżu i bieli oraz średniej wielkościkuchnię.
Wchodząc głębiej dostrzegłam drzwi prowadzące prawdopodobniedo sypialni, a obok nich łazienkę. Mieszkanie było przytulne choć,kolory beżu nie były moim guście.
Postawiłam torby i kartonowe pudełka w przedpokoju i usiadłamna kanapie.
Nie mogłam wyrzucić z głowy postaci faceta, który wpadł namnie na schodach. Spojrzałam na zegarek była godzina dziesiątadwadzieścia, postanowiłam, że zadzwonię do Chloe aby opowiedziećjej o moim sąsiedzie.
-Halo?- odezwał się głos mojej przyjaciółki w słuchawce.
-Hej, masz czas?
-Dobrze, że dzwonisz bo muszę ci zdać relacje!- pisnęła.
- Świetnie się składa, bo ja również. - byłam bardzopodekscytowana tym co Chloe chce mi opowiedzieć.
-Mamy nowego kierownika oddziału- przysłuchiwałam się zciekawością- Pamiętasz tego starego, bucowatego dziada?
CZYTASZ
Someone like you
RomanceEverly w wieku 24 lat zdążyła pochować nie tylko rodziców, ale i jej chłopaka. Pogrążona w smutku dziewczyna wraz z przyjaciółką przeprowadza się do Bostonu, gdzie poznaje przystojnego sąsiada. Od początku nie pałają do siebie sympatią, jednak jeden...