Jeśli ktokolwiek może zostać nazwany czymś gorszym niż sprzedawcą garnków, który mąci we łbie twojej starej babci - to zdecydowanie mogę się zgłosić na to miejsce. Opchnę absolutnie kurwa wszystko co sobię tylko wymarzę. Ale życie tak działa - trzeba umieć sprzedać swoje umiejętności lub tak jak politycy - swoją tłustą personę. Ewentualnie jeśli jest z ciebie sprytny skurwysynek - to tak jak ja - możesz opychać informacje najróżniejszej maści.
Potrzebujesz wiedzieć co kupił twój sąsiad na komunię synka, żeby wybrać coś lepszego i podbić ego? Nie ma problemu, wołasz mnie.
Chcesz wiedzieć jakie kwiaty lubi najbardziej dziewczyna z domku obok, w której się podkochujesz? Lepiej trafić nie mogłeś - witaj w moich skurwysyńskich usługach!
Musisz z jakiegoś powodu odnaleźć tego miłego, romantycznego typka który zwiał gdy okazało się, że okres nie przychodzi, a za kilka miesięcy będziecie mieli berbecia? Kochaniutka, nic się nie martw - Somali Joho ogarnie ci alimenciki w trymiga!
No i przede wszystkim - babrasz się w niezbyt miłych rzeczach, które lepiej żeby nie wyszły na światło dzienne i potrzebujesz dobrej pomocy? Witaj w Informacji do twoich usług, ty pojebie!
-Somali, skończ gadać do lustra. - warknął piętnastolatek. Obróciłam się w jego stronę, przeczesując swoje gęste, brązowe loki.
-No ale przyznaj, że mam gadane! Przekrzyczę każdą babuszkę na targu. - powiedziałam, klepiąc dwa razy swojego brata w ramię.
-Jesteś upierdliwa, nawijasz do siebie od godziny. - mruknął niezadowolony, krzyżując ręce na piersi.
-Oj no już nie bądź taka maruda, Ayumu. Twoja siostrzyczka zarabia. - odparłam, wchodząc do kuchni i wymijając leżącego plackiem psa. Bufa był ogromnym, brązowym sierściuchem którego można śmiało porównać z wyglądu do brudnego mopa. Pomimo tego, że był z niego porządny kawał kundla to z zachowania bardziej przypominał utuczonego kota, który swoją łapką grubości parówki próbuje przysunąć miskę z karmą pod swój pyszczek.
-Co dziś na obiad? - spytał mój brat, wchodząc za mną do kuchni i pochylając się nad Bufą, żeby poczęstować go codzienną porcją głaskania. Pies zareagował jedynie kilkoma leniwymi machnięciami ogonem. Brązowa sierść wzbiła się w powietrze, jednak szybko zniknęła z oczu przez ciemny wystrój pomieszczenia.
-Nie wiem, zrób coś. Są jakieś resztki z wczoraj w... - zacięłam się, szukając pomiędzy brudnymi garnkami tego właściwego.
-W tym czerwonym. - wskazałam na samą górę stosiku naczyń. Mój brat westchnął niezadowolony, ale ostrożnie zdjął z talerzowej wieży czerwony garnek. Zajrzał niepewnie do środka, w razie gdyby jednak były to resztki sprzed miesiąca. Jednak chyba cyferki na loterii spisały się wspaniale, bo lekko się uśmiechnął.-A, zapomniałem ci powiedzieć. Przyszedł jakiś list, pewnie znowu zlecenie albo w końcu się zorientowali, że oszukujesz przy płaceniu podatków. - mruknął Ayumu, szukając wzrokiem jakiś czystych sztućców. Jak zwykle mówił wszystko z nikłym zarysem mimiki - większości emocji można się było domyśleć po drobnych gestach. Jest moim całkowitym przeciwieństwem. Spokojny, chłodny, nieco zamknięty w sobie. Jedyne co po mnie nabył to odrobinę charakteru czystego skurwysynka.
-Musieli cię podmienić w szpitalu, nie możesz mieć tej samej krwi co ja. - mruknęłam do brata, wychodząc drugimi drzwiami i przechodząc do salonu. Złapałam przy okazji biały list, który leżał na czarnym stoliku.
-Ja przynajmniej nie opchnąłbym urny z prochami naszych rodziców! - krzyknął Ayumu z kuchni. Walnęłam się na skórzanej sofie.
-I właśnie dlatego jesteś podmieniony! - odkrzyknęłam mu, przyglądając się kopercie. Brak znaczka, żadnego podpisu. Ktoś chce zostać anonimowy.
CZYTASZ
Information Services || Kenny Ackerman x OC [ZAKOŃCZONE ✓]
FanfictionWe wszystkich kryminałach jakie czytałam detektyw rozwiązuje zagadkę tajemniczej śmierci bądź zniknięcia jakiejś osoby, a po wielu przygodach wreszcie odnajduje sprawcę i wsadza go za kratki. Zawsze była ta niepisana zasada - detektyw kontra morder...