Siedziałam na beżowej kanapie i oglądałam Pamiętniki Wampirów, gdy na podjeździe zatrzymało się srebrne auto. Wszystko wskazywało na to, że moi rodzice właśnie wrócili z firmy. Ostatnio spędzali w niej naprawdę sporo czasu, a sezon skończył się ponad dwa tygodnie temu. Wiedziałam, że mają wiele obowiązków, ale zawsze po ciężkich czterech miesiącach pracy wyjeżdżaliśmy do dziadków, w tym roku było inaczej.
Miałam dwadzieścia jeden lat, a nadal mieszkałam z rodzicami. To wszystko było spowodowane tym, że studia zabierały mi naprawdę sporo czasu, a to, że dodatkowo dużo czytałam, pisałam i się uczyłam wcale nie ułatwiało sprawy.
- Straty są zbyt duże! Jeszcze jeden tak słaby sezon i będziemy mieli bardzo poważne kłopoty - zaczął Ricardo Silguero. - Boże, już mamy niezły syf w firmie. Pierdolony Lutz!
- Skarbie, uspokój się - westchnęła moja mama. - Nie przenoś negatywnych emocji z pracy do domu.
Wyłączyłam telewizor i wolnym krokiem ruszyłam w stronę korytarza, w którym znajdowali się moi rodzice. Mój tata ucałował mnie w czubek głowy i poszedł odebrać telefon, natomiast moja mama uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
Próbowali udawać, że problemy naszej rodzinnej firmy ich nie ruszają, a jednak byli beznadziejnymi kłamcami. Nie zdradzali nic poza tym, że od otwarcia sieci hoteli przez pana Lutza nie idzie im najlepiej. Do tej pory w Miami najpotężniejszymi firmami była firma moich rodziców - SilGueros oraz firma prowadzona przez państwa Connellych - Wecons. Konkurencja powiększyła się, a z sezonu na sezon wychodzimy na tym coraz gorzej.
Mój tata był świetny w tym co robi, więc nie przejmowałam się losem rodzinnego biznesu. Zawsze znajdował jakieś rozwiązanie, nawet tam gdzie wydaje się, że go nie ma. Miał także bardzo dobre wsparcie zarówno w mojej mamie, mnie, Mii oraz Simonie, jak i swoich rodzicach, w końcu odziedziczył sieć hoteli po moim dziadku.
- Uczyłaś się dziś? Sądzę, że spędzasz za dużo czasu pisząc tę książkę. - Kobieta zaczęła wyciągać papiery ze swojej torby. - Przykro mi, Riley, ale uważam, że tracisz cenny czas.
- Mamo, wiem co robię - mruknęłam. - Wydanie książki to jedno z moich największych marzeń, przecież doskonale o tym wiesz. - Zacisnęłam mocno szczękę i przyglądałam się poczynaniom drobnej brunetki.
Delilah Silguero nienawidziła tracenia czasu na rzeczy, które nie przyniosą w przyszłości owoców. Myliła się co do mojej kariery pisarskiej, zawsze powtarzała, że coś takiego się nie opłaca. Książki od zawsze były częścią mojego życia, której nie potrafiłabym zastąpić niczym innym. Wydanie książki było moim marzeniem tak właściwie jeszcze od czasów przedszkola.
- Rób co uważasz, ale moim zdaniem powinnaś skupić się na czymś bardziej sensownym - machnęła dłonią. Postanowiłam nie ciągnąć tego tematu dalej. - Mia jest już w domu? Chciałam zrobić dziś kolację dla nas wszystkich, dawno nie jedliśmy nic razem.
- Powinna być u siebie. No chyba, że znów wyszła.
- Mogłabyś to sprawdzić? Mam sporo roboty - przetarła zmęczoną twarz dłonią. - Musimy dziś porozmawiać, bo dostaliśmy zaproszenie do Connellych. Tata nie wie co robić, podobno ich biznes też nie kręci się najlepiej.
- Kolacja u konkurencji? Nieźle - podsumowałam.
- My nie znosimy ich, oni nie znoszą nas. Taka kolej rzeczy, droga Riley - uśmiechnęła się krzywo. - To tylko jeden wieczór, Ricardo porozmawia z Connellym i pewnie wrócimy do domu. Wybierz się jutro na zakupy i znajdź sobie jakąś nową sukienkę.
- Jasne, tak zrobię.
Minęłam wielki stół z ciemnego drewna, który znajdował się w części domu przeznaczonej do kolacji rodzinnych, a następnie ruszyłam w stronę pokoju mojej siostry. Dziewczyna rzadko była w domu, zazwyczaj spędzała czas w towarzystwie swoich przyjaciół. Nikt nie miał jej tego za złe, chyba, że opuszczała nasze spotkania rodzinne i bankiety. Zapukałam lekko w drzwi wykonane z jasnego materiału i usłyszałam ciche pozwolenie na wejście.
CZYTASZ
Intertwined. Illicit.
Romantizm✧ Część pierwsza dylogii Illicit ✧ Dwie potężne sieci hotelów przeżywają kryzys związany z otwarciem kolejnej konkurencji. Obie rodziny nie pałają do siebie sympatią, ale decydują się na połączenie sił w strachu przed bankructwem. Przypieczętowaniem...