-Chciałbym zabrać cię na randkę - powiedział Tetsuro gdy oboje jedliśmy śniadanie. Było dosyć wcześnie. Siódma, może ósma. Uśmiechnął się delikatnie - dawno na żadnej nie byliśmy, prawda?
-Dzisiaj? - poczułem jak ujmuje moją dłoń. Jego była troszkę większa i cieplejsza.
-Tak. Myślałem o spacerze. Co ty na to? Niedaleko jest też park rozrywki. Możemy iść się przejść i pooglądać.
-Jasne. Bardzo chętnie pójdę - wymieniliśmy uśmiechy.
-Idź się ubrać - wstał, całując moje czoło - ja pozmywam.
-Tetsu - złapałem go jeszcze za rękę. Wstałem i złączylem nasze usta, dosłownie na moment - dzięki że jesteś.
-To ja ci powinienem dziękować - objął mnie - za bycie całym moim światem.
Uśmiechnąłem się rozczulony i poszedłem na górę. Ubrałem jego czystą bluzę i przetarte czarne jeansy.
Gdy zszedłem, na parterze panowała cisza. Mogłem przysiąc, że jeszcze przed chwilą słyszałem bieżącą wodę z kranu, bo Kuroo zmywał.
-Testuro? - zawołałem niepewnie. Chodziłem trochę po mieszkaniu. Znowu rozpłynął się w powietrzu. Zajrzałem do każdego pomieszczenia. Bardzo nie lubiłem być sam. Czułem się przytłoczony ciszą. Osunąłem się przy ścianie na podłogę i objąłem kolana ramionami. Schowałem między nimi twarz i narzuciłem kaptur. Chciałem zniknąć. Zupełnie jak on. Czasami chciałem się po prostu wyłączyć z życia, wszystko byłoby prostsze - Tetsu... - wyszeptałem zagubiony we własnych myślach.
-Kenma? - dotarł do mnie cichy szept - dlaczego płaczesz?
Podniosłem wzrok. Kuroo. Mocno objąłem jego szyję.
-Nie rób mi tak - wyszeptalem - nie znikają od tak! Obiecałeś że będziesz...
-I jestem. Nie było mnie przez chwilkę, skarbie.
-Ale już tu jesteś?
-Jestem - szepnął i pomógł mi wstać. Złapał za rękę - idziemy?
Bardzo długo nie byliśmy na żadnej randce. Ta naprawdę mi się podobała. Ludzie dziwnie patrzeli w naszym kierunku, nigdy tego nie rozumiałem. Chodziło o to że oboje byliśmy mężczyznami? Może. Nie zagłębiałem się w to. Dla mnie liczył się tylko Kuroo, a dla niego liczyłem się ja. I tak miało pozostać.
Podczas naszej małej randki, wygrał dla mnie pluszaka. Kotka. Lubiłem koty. Był naprawdę przeuroczy. Kuroo nawet nie musiał pytać czy go chcę. Gdy zauważył mój wzrok który zawiesił się na jednym z stoisk, nawet się nie zawahał. Obecnie jedną ręką przytulałem do siebie prezent, a drugą obejmowałem jego dłoń.
***
Kilka dni po naszej randce, Kuroo znowu zniknął na kilkanaście godzin. Zostawił mi jednak świeże kwiaty, jak co ranka. Stało się to jego małą tradycją. Gdy znikał, zostawiał mi kwiaty. Bukiet żywych róż, z jedną sztuczną.
W takich momentach często przytulałem się do jego ubrań, czy przeglądałem nasze zdjęcia. Lubiłem to robić i czułem się trochę mniej samotny w mieszkaniu. Nie wiedziałem dokąd się wtedy wybierał i nie drążyłem. Nie chciałem drążyć bo niesamowicie mu ufałem. Nie wierzyłem za bardzo w to że mógłby mnie okłamywać, po tylu latach razem. Zaakceptowałem taki stan rzeczy.
Bo on zawsze wracał