1. Debiut

25 3 0
                                    

Marianna Rencewicz, czwarta z dzieci Emilii i Antoniego Rancewiczów, była dość osobliwym dzieckiem. Wychowana wśród starszych braci, stanowczo różniła się od swoich rówieśniczek.
-Przy starszych braciach, trzeba pamiętać, że chodź możesz nie przewyższyć ich siłą, napewno uda Ci się sprytem- mówiła mama do małej Marianny.
Od małego, potrafiła płatać braciom figla. Oni nie zostawali natomiast wobec niej dłużni. Dzięki temu nauczyła się także uważności.
Emilia i Antonii mieli nie lada wyzwanie, aby wychować czwórkę urwisów na pożądnych ludzi, jak na ich pozycje przystało. Bardzo często natomiast, przymykali oko na wybryki dzieci. Wszyscy umieli zachować się doskonale w towarzystwie i byli raczej lubiani, ale kiedy tylko przekroczyli próg domu, rozpętywało się piekło. Raz nawet obcięli Mariannie warkocze, gdy spała. Biedna, wtedy siedmioletnia dziewczynka, nie chciała wychodzić z domu przez kilka miesięcy. W akcie zemsty najstarszy brat -Stanisław, przez kilka dni chodził w koszulach z wyciętymi dziurami, warto dodać, że Marianna dostała się nawet do pralni. Drugi z braci-Nikodem, stracił w nocy swojego, długo zapuszczonego, pierwszego wąsa. Co było dla niego gorsze od utraty włosów na głowie... Trzeciemu- Mikołajowi namalowała okulary oraz wąsy atramentem. Biedak chodził tak przez kilka dni...
Wraz z upływem czasu od dzieci zaczęto wymagać większej ogłady. Bracia poszło do szkół, a Marianna została sama. Musiała uczyć się gry na fortepianie, której szczerze nienawidziła, chociaż wydaje się, że mniejszym to było dla niej złem niż lekcje tańca. Dziewczyna nie miała za grosz talentu. Swojego partnera, zawsze deptała, nie umiała utrzymać rytmu. Kiedy nauczycielka kazała jej liczyć kroki, aby się nie myliła- robiła to na głos. Tak jej to weszło w nałóg, że musiała się skupiać, aby tego nie robić.
Dobrze jeździła natomiast konno, umiała strzelać z wyjątkową precyzją(co było zasługą braci), ale także szybko biegała. Szybko nauczyła się także Łaciny oraz Francuskiego. Czytała wiele książek, szczególnie wtedy gdy rodzeństwo wyjechało. Nie umiała sobie znaleźć miejsca. Nie mogła zrozumieć, dlaczego oni mogą wyjechać, a ona musi się uczyć jakiś bezsensownych rzeczy w domu.
Jej osiemnaste urodziny zbliżały się wielkimi krokami, co oznaczało wprowadzenie jej do towarzystwa. Matka jednak zdecydowała, że da córce rok dłużej, aby mogła lepiej przygotować się do tego wydarzenia. Wydawać by się mogło, że ten rok wiele zmieni, nie zmienił praktycznie nic- oprócz większego uporu do nie tańczenia, przekonania, że mężczyźni są beznadziejni( wszystkie informacje zawdzięczała książka) oraz do przekonania wszystkich, że może po domu chodzić w spodniach - bo przecież są wygodniejsze.
Ojciec był z córki dumny, ale obawiał się, że przez swoje skłonności zostanie stara panną. Wiedział, że bracia się nią zaopiekują, ale nie chciał żeby jego mała córeczka była samotna. Na jej debiut postanowił ściągnąć synów do domu. Stanisław po studiach, większość czasu spędzał u stryja, najprawdopodobniej z uwagi na jakaś młoda panienkę. Nikodem podróżował, nie chciał jeszcze się ustatkować. Najmłodszemu zostały jeszcze dwa lata nauki.

Gdy nadszedł sądny dzień, rozpoczęcia sezonu, Marianna siedziała w swoim pokoju. Pokojówka starannie układała jej brązowe włosy, dodała także róż na policzki. Nic jednak nie przyćmiło jej psotnego błysku w oku i przebiegłego uśmiechu, który co jakoś czas pojawił się w kąciku ust.
- Panieno, proszę bardzo nic nie dotykać. Wyglada panienka ślicznie.
- Czuje się za to jak krowa przygotowywana do sprzedaży.
- Co tez panienka wygaduje- pokojówka zarumieniła się lekko - To piękna sprawa, pierwszy bal i wyglada panienka przepięknie.
Marianna wstała i przejrzała się w lustrze. Zupełnie siebie nie poznawała. Włosy miała idealnie uczesane, żadnego niesfornego kosmyka, który czaiły by się gdzie na jej twarzy. Policzki idealnie zaróżowione, jakby za długo przebywała na słońcu, a najgorsze dopiero miało nadejść.
Pokojówka przyniosła idealnie wyprasowaną białą  suknie, z lekkim różowym tiulem. Najpierw natomiast na bieliznę nałożyli gorset, który tak mocno został zawiązany, że dziewczyna prawie zemdlała.
- Przyzwyczai się panienka, to nie takie znowu straszne- pokojówka popatrzyła z współczuciem na dziewczynę, która zrobiła się czerwona jak burak.
- Przecież to jakaś forma tortur. Nikt mi nie powie, że ktoś to nosi dla swojej przyjemności. - Marianna wyprostowała się lekko, ręce uniosła do góry, aby umożliwić pokojówce nałożenie sukni. Sukienka był doprawdy piękna. Odkryte ramiona, nie zbyt narzucające się. Pod biustem marszczyła się lekko i opadała na podłogę. Na materiał opadał lekki tiul z taktowanym różowymi kwiatkami.
Dziewczyna spojrzała w lustro i nie poznała siebie. Wyglądała ładnie, ale nie jak ona. Przypomniały jej się te wszystkie panny, chodzące z wyniosła mina po ulicach. I wtedy wystraszyła się, że ona stanie się jedna z nich, a to wszystko przez gorset, suknie i szpilki we włosach. Zrobiło jej się niedobrze .
-Wszystko w porządku ?- zapytała pokojówka z zatroskaną miną - wyglada panienka jakby zaraz miała zwrócić podwieczorek.
Teraz już wiedziała, że zjedzenie trzech porcji ciasta, zamiast jednej, nie jest wskazane kiedy się idzie na swój pierwszy bal, ale przede wszystkim , kiedy ubierają cie w narzędzie tortur, potocznie nazywane gorsetem.

Czy polubić ? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz