5. To pierwszy raz....

12 3 1
                                    

Od samego rana Mari była torturowana przymiarkami. Jej mamie nie umknął fakt, że Henryk odwiózł ją do domu. O dziwo usłyszała także, jego ostatnie słowa. Zapierała się zaciekle, że wcale nie podsłuchiwała. Akurat stała przy otwartym oknie. Gdy usłyszała, że spędziła z nim większą część dnia, była wniebowzięta. Nie umknął jej fakt, że jej córka była sama z mężczyzną. Skwitowała to stwierdzeniem, że w sierocińcu ciągle ktoś przy nich przecież był, a co do powozu, to była jedyna możliwość. „Przecież po drodze nikt was nie widział, a najważniejsze są pozory. Dla ludzi nie możecie przebywać sami, ja na to mogę przymknąć oko".
Mari stwierdziła, że coś niedobrego dzieje się z jej matką. Zaczęła się do niej nieustannie uśmiechać, ale nie w normalny sposób.
-Jutro przyjedzie krawcowa. Musimy uszyć Ci piękna suknie. A może zaprosisz w sobotę Henryka na kolację? Twój brat ma dla nas niespodziankę.
Dopiero po tych słowach uświadomiła sobie, że Stanisława od dobrego tygodnia nie ma w mieście. Zaczęła rozmyślać, co mogło się stać. Ojciec także ciagle gdzieś podróżował.
-Mamo, a czy ty wiesz co to za niespodzianka?
-Twój ojciec nic nie chciał zdradzić. Ale napewno to coś przyjemnego, skoro Stanisław kazał urządzić przyjęcie. Dowiedziałam się tylko, że będziemy mieli kilku gości.
-Rozumiem. Dobrze, wyślę dzisiaj list Henrykowi z oficjalnym zaproszeniem.
-Może lepiej napisz go i wręcz mu osobiście na balu?- zapytała mama patrząc na mnie wesoło.
-Owszem mogę tak zrobić. Proszę napisz zaproszenie, będzie bardziej oficjalne.- odpowiedziała Mari
-Najlepiej by było gdyby to ojciec go zaprosił. Ja jednak nalegam, żebyś to ty napisała. To twój przyjaciel- odchrzaknęła.
- To nie jest mój przyjaciel. Nawet nie wiem czy go lubię- odpowiedziała niego zbyt szybko Mari- Nie znam go prawie. Widzieliśmy się zaledwie kilka razy. Oprócz tego gdzie mieszka i jak nazywają się jego konie, nie wiem o nim nic. Nie wiem czym się zajmuje jego rodzina.
-Na wszystko przyjdzie czas kochanie- mama pogładziła dziewczynę delikatnie po ramieniu- Przymierz tę kremową suknie z haftowanymi kwiatami. Wyglądasz w niej pięknie.
- Dobrze mamo.

Po podwieczorku Mari zaczęła się szykować. Zjadła o wiele mniej niż ostatnim razem, już wiedziała co ją czeka. Pokojówka przyniosła jej delikatna opaskę, która idealnie pasowała do sukienki. Był to cienki materiał zakończony czarna wstążka.
-Te opaski są bardzo modne Panienko- uśmiechnęła się do niej.
Włosy spięła jej w koka, kilka kosmyków zostawiła luźno. Przez czubek głowy zawiązała opaskę. Mari wyglądała naprawdę pięknie. Kremowa sukienka dość mocno opinała jej biust, kilka centymetrów pod biustem, marszczony materiał spływał na dół, wyglądał jak tafla wody. Założyła do tego tiulowe rękawiczki, które kupiła w komplecie. Gdy zeszła na dół, zwróciła uwagę, że ani ojciec, ani Stanisław nie wrócili jeszcze.
-Czy jedziemy na bal sami. Nie zaczekamy na ojca ?
-Oni przyjadą dopiero w piątek. Wiec conajmniej dzisiejszy bal i jutrzejsze przyjęcie musimy przebrnąć bez nich.
-Rozumiem, ale to dziwne. To Stanisław namawiał mnie do uczestnictwa w tych balach, a teraz sam się wymawia. Już ja powiem mu co o tym myśle, oby miał dobry powódź
-Uwierz Mari, ma dobry powód. Jestem przekonany, że mu wybaczysz- odpowiedział poważnym tonem Nikodem.
-Ty coś wiesz- zapytywali jednoczenie mama i Mari.
- Tak, a wy dowiecie się już w piątek. Teraz proszę o nie wiercenie dziury w brzuchu, bo i tak wam nie powiem.
-Chodźmy już!- pogodził ich Mikołaj.

Wszyscy ruszyli do powozu, którym dojechali do pięknego starego dworku. W tym roku debiutowała wnuczka hrabiego Kossakowskiego, z tego powodu wyprawił jeden z bali, właśnie w swojej posiadłości. Emilia Kossakowska była najbardziej rozchwytywaną Panną tego debiutu. Już w czasie balu debiutantek wpadła w oko młodszemu księciu z dynastii Giedyminowiczów. Książę Aleksander Chowański, był bardzo przystojny, ale także bardzo próżny. Chociaż nie gorszy od swojego starszego brata Iwana. Ten drugi na szczęście nie przybywał zbyt często na bale. Z plotek, które Mari posłuchała, dowiedziała się, że książę Aleksander zabrał po pierwszym balu Emilie na przejażdżkę. A na ostatnim balu zatańczył z nią, aż dwa razu- co musiało oznaczać zaręczyny.
Mari stwierdziła, że idealnie do siebie pasują. Ona bogata i rozpieszczona smarkula, która zadziera nosa. On przystojny i pewny siebie, ale zbyt bardzo w sobie zakochany. Ona przejmie tytuł księżnej, on będzie mógł pochwalić się małżeństwem z Hrabianką. Marianna pomyślała, że oni musieli być razem. Zapewne hrabianka jak i książę wiedzieli o tym na długo przed balem m. Stanowili dla siebie idealna partie.
Gdy dotarli na sale balową, niepełna rodzina dostojnie przywitała się z gospodarzami. Mari wypatrywała Henryka, którego nie mogła dostrzec. Obiecała mu przecież pierwszy taniec, a miała zasadę, że danych obietnic zawsze dotrzymuje.
-Kogo szukasz ?- zapytał Mikołaj z uśmieszkiem- Henryk chwile się spóźni. Mam pozwolenie na pierwszy taniec z tobą.
-Niech Ci będzie, ale pamiętaj. Nie odpowiadam za stan twoich stop!
Nikodem wziął Marianne pod ramie i ruszyli w stronę parkietu. Gdy melodia dobiegała końca, dziewczyna poczuła na sobie czyjś wzrok. Z rogu sali przyglądał się jej z lubieżnym uśmiechem, nie kto inny jak Książę Iwan.
Mari pomyślała, że napewno spoglądał na kogoś innego, a jej się przewidziało. Pewny siebie uśmiech nie schodził z jego twarzy. Gdy Nikodem odprowadził siostrę do stołu z pączem, podszedł do nich .
-Witaj Rencewicz, jak przebiegła ostatnia podróż?-zapytał ze szczerym zainteresowaniem.
-Dość dobrze, chociaż miałem kilka przygód- zaśmiał się Nikodem- A twój wyjazd do Francji ?
-Zbyt długi i zbyt monotonny. Kiedy zazna się już wszystkich uroków Paryża, bardzo szybko idzie się znudzić.-popatrzył z uśmiechem na Mari- Powinienem się chyba przedstawić.
-A tak, wybacz mi brak manier. Założyłem, że się już znacie.
- Nie miałem tej przyjemności- uśmiechnął się uwodzicielsko i chwycił Mari za rękę. Z gracją ucałował jej dłoń.
-Bardzo miło mi Pana poznać- odburknęła dziewczyna- Marianna Rancewicz.
-Iwan Chowański. Czy będzie Panienka tak łaskawa i zaszczyci mnie tańcem ?-zapytał i wyciągnął do niej dłoń.
Mari spojrzała na Nikodema ze spanikowany wzrokiem.
-Moja siostra obiecała ten taniec komu innemu, ale następny napewno poświęci tobie !
Wziął liścik i wpisał na niego swoje imię.
-Zatem odnajdę Panienkę nieco później. Teraz proszę wybaczyć, muszę porozmawiać z kilkoma osobami- uśmiechnął się, tym razem szczerze.
-Mari, nie jedna panna może ci zazdrościć. Najpierw Henryk, teraz sam książę.-zaśmiał się
-Iwan to raczej nie zbyt dobry kandydat na znajomego.
-Ty także wierzysz plotkom, Iwan wcale nie jest taki zły. Swą opinie zawdzięcza temu, że chce być za takiego uważany. Ma spokój od kręcących się wokół niego matek. Wbrew pozorom, to bardzo sprytne rozwiązanie.
Minęło kilka tańców, a Mari trochę się zezłościła, Henryka nadal nie było, a ona musiała odmówić kilku zacnym Panom.
Gdy książę Iwan znów się pojawił, brat szepnął jej, że byłoby to niegrzeczne odmówić drugi raz księciu i podał rękę Marianny, Iwanowi.
Chwycił ja delikatnie i ucałował, ruszyli razem na parkiet.
-Nie jestem zbyt dobra tancerka- ostrzegła Mary
-Nie będzie napewno tak źle. Przyjmę oko na pewne niedociągnięcia.
-Pewne- zaśmiała się Mari- połamanych palców raczej książę nie przegapi- dziewczyna nachyliła się do księcia i powiedziała żartobliwie- podobno ból jest nie do zniesienia.
-Rozumiem, że Panienka coś o tym wie. Wielu towarzyszy tańca skończyło z połamanymi palcami ?
- Kilku, ale tylko dwóch krzyczało z bólu. U reszty widać było tylko napływające do oczu łzy- powiedziała z poważna miną.
Książę parsknął śmiechem, nie tak jak na księcia przystało. A Mari zaczęła się zbyt głośno śmiać.
W tej samej chwili, kiedy zaczynali taniec, do sali wszedł pospiesznie Henryk i podszedł do Nikodema.
-Wybacz mi spóźnienie, ale moja klacz uciekla z zagrody. Szukaliśmy jej  nie dość długo, ale na końcu wpadłem w błoto. Musiałem szybko się ogarnąć. Gdzie twoja siostra ? - zapytał rozglądając się gorączkowo- zapewne jest na mnie zła.-nie dał dojść do głosu Nikodemowi.
-Iwan poprosił ja do tańca, pierwszy raz odmówiła, ale za drugim już nie mogła. Wybacz przyjacielu, ale nie mogłem jej powstrzymywać, wręcz sam kazałem jej.
-To zrozumiałe ! Nie żywię do ciebie urazy- popatrzył w stronę parkietu i zobaczył Mari. Wyglądała zjawiskowo. Serce mocniej mu zabiło.
Gdy odwróciła się bardziej w jego stronę, zauważył ze szeroko się uśmiecha i dyskutuje z Iwanem.
Przeszedł go jakby prąd po całym ciele. Z księciem nie przepadali zbyt za sobą i raczej się unikali. Ale nie chodziło o to. Nie mógł znieść, że ona uśmiecha się do innego, obcego ,jakby nie było -mężczyzny. Chciał mieć ten uśmiech tylko dla siebie!
Czy to jest możliwe? Czyżby poczuł właśnie zazdrość ? Opamiętał się w myślach, za równie bzdurne przypuszczenia. Nie był jednak do końca pewien, czy są takie bzdurne.
Gdy muzyka przestała grać, Iwan ukłonił się lekko przed Mari, a ona dygnęła. Wziął ja pod ramie i odprowadził w kierunku jej brata.
- Dziękuje jeszcze raz za taniec. Nie rozumiem co Panienka miała na myśli, mówiąc o połamanych palcach. Ale mogę szczerze powiedzieć, że moje palce u stop maja się świetnie. Ani razu Panienka nie pomyliła kroku.
Mari w tym momencie zauważyła, że w ich stronę z dwoma kuleczkami ponczu zbliża sie Henryk.
-Miałam dobrego nauczyciela, ostatnimi czasu- uśmiechnęła sie Mari.
-Mogę Panience przynieść coś do picia?
-Nie trzeba.- przerwał mu Henryk i podał dziewczynie szklaneczkę ponczu- ja już to zrobiłem.
-Dziękuje ci bardzo- prawie krzyknęła Mari- Chciałam na prawdę na Pana poczekać, ale długo Panicza nje było. Nie chciałabym być nieuprzejmą.
Iwan lekko się zmieszał tym wyznaniem dziewczyny, odchrząknął delikatnie:
-W takim razie, wieże, że jest panienka w dobrych rękach. Ja póki co pójdę odszukać moja rodzinę. Mam nadzieje jednak, że jeszcze uda nam się zatańczyć. Jeżeli nie dzisiaj to na kolejnym balu.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnęła się delikatnie Mari.
- Czyli jednak zostajesz na sezon ?- zapytał zaciekawiony Nikodem- Kiedy się zdecydowałeś ? Twój brat, nie dalej niż wczoraj mówił, że przyjechałeś na kilka dni zaledwie.
- To dość świeża decyzja. Także będziemy się widzieć regularnie- uśmiechał się do Mari i odszedł.
W Henryku gotowała się wściekłość. Wiedział dobrze, dlaczego Iwan postanowił zostać . Myślał, że wyrósł już z tych dziecięcych zachowań.
Gdy byli dziećmi, przyjaźnili się. Z wiekiem jednak, ich relacja zmieniła się na rywalizację.
Chociaż Iwan był księciem, to Henryk zawsze był lepszy, czy w jeździe konnej, czy to w polowaniach. Nawet na fortepianie potrafił grać lepiej niż on. Z czasem ta rywalizacja, zmieniła się w nienawiść.

Iwan, chodź raz chciał się poczuć lepszy. Nie to, że Mari mu się nie spodobała. Uważał, że bardzo dobrze się złożyło. Ta dziewczyna byłaby idealna kandydatką na żonę księcia, a przy okazji w końcu odpłaciłby się Henrykowi. Uśmiechnął się w duchu i poszedł zatańczyć ze swoją przyszła szwagierką.

- Henryku, czy wszystko w porządku. - Mari podeszła do niego i szepnęła mu do ucha- wyglądasz jakbyś był chory.
Mężczyzna otrząsnął się szybko i uśmiechnął się promiennie.
- Nic mi nie jest moja droga. Ale jestem ci winny wytłumaczenie. Jeden z moich nowych koni Lawina, uciekła z zagrody. Szukaliśmy jej, nie zajęło nam to długo, ale na końcu wylądowałem w błocie. Musiałem się zatem porządnie umyć.
Mari zachichotała.
- Żałuję, że tego nie widziałam.
-Mnie w przemoczonych ubraniach ? Musiałem ściągnąć frak. Byłem w samej prześwitującej koszuli- uśmiechnął się zaczepnie.
Dziewczyna poczerwieniała na twarzy i zaczęła się jąkać.
-N-nie chodziło o to, o to tylko-o,ż-że pomyślałam- odchrząknęła znów i słowa same zaczęli z niej wypadać- Pomyślałam, że ta sytuacja musiala być nadzwyczaj zabawna, że wygladowales w błocie, pomimo ze większość koni bardzo cie lubi, tak powiedział twój stajenny, że jesteś dla zwierząt dobry. Wiec musiałeś się nie spodziewać,
Henryk chwycił ja za rękę i uspokoił.
-Ja tylko żartowałem, spokojnie.- uśmiechnął się delikatnie, a serce dziewczyny znów zabiło mocniej. W tym dotyku było coś, czego przy żadnym innym nie odczuwała. Jakby coś ciepłego wlewali jej się do serca, żołądka i płynęło.
- A teraz pozwolisz, że zaproszę cie do tańca. Już wystarczająco mnie ominęło, a walca nie odpuszczę !
Chwycił ja za rękę i ruszyli w kierunku parkietu.
Ten taniec, był inny niż poprzednie. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak na niego czeka. Henryk nie spuszczał oczy z jej twarzy, ona po chwili odwzajemniła to spojrzenie i wirowało patrząc sobie głęboko w oczy.

Czy polubić ? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz