Marianna spała jak zabita po balu. Nie wiedziała, że kilka rozmów i tańców może tak człowieka zmęczyć. Gdy przyszła, przemyła tylko twarz, pokojówka pomogła jej się przebrać w koszule nocna.
Rano obudziły ja pierwsze promienie słońca i wstała z łóżka. Ubrała swoje spodnie do jazdy konnej, zjadła pospiesznie śniadanie i wybiegła z domu.
W stajniach panował spokój, tylko koniuszy uprzątnął boksy.-Dzień dobry panienko- ukłonił się delikatnie- Jak się panienka czuje po pierwszym balu ?
- Nie najgorzej, ale mogę z cała pewnością zapewnić, że jest to zajęcie bardziej męczące od jazdy konno.- uśmiechnęła się- Czy mogę wziąć Aferę na przejażdżkę?
-Oczywiście, proszę chwilkę poczekać, muszę ją osiodłać.
Dziewczyna po chwili miała konia gotowego do jazdy. Wskoczyła na Aferę i pognała w stronę lasy.
W każdą sobotę pomagała przy podawaniu posiłków i myciu się, dzieciom z pobliskiego sierocińca. Maluchy ją uwielbiały.
Kiedy dotarła do bramy, podała konia gospodarzowi, który pilnował porządku. Wbiegła po wielkich drewnianych schodach do pokoju opiekunek i razem z nimi poszła obudzić dzieci. Na paluszkach weszła do wielkiej sali, gdzie z metrowymi odstępami stały nie duże łóżka. Zadzwoniła delikatnie dzwonkiem i dzieci zaczęły zwlekać się z łóżek. Jeszcze zaspane twarzyczki, rozjaśnił uśmiech na widok Marianny. Zapanował chwilowy chaos i po chwili wszyscy stali w parach.
W jadalni, każdy miał swoje miejsce. Marianna wraz z opiekunkami, podawała dzieciom owsiankę.
Już po posiłku zaczynało się wielkie mycie. Sprawdzali stan uzębienia oraz wyczesywała włosy, aby sprawdzić czy dzieci nie maja wesz. Z domu przywiozła także mydło, którym maluchy dokładnie się szorowały. Po dwóch godzinach, wszystkie zebrały się w salonie, gdzie było kilka książek, jakieś zabawki i stał stary fortepian.
-Mari zagraj nam coś, proszę!-poprosiła sześcioletnia, ruda dziewczynka przytulając swojego misia.
-Kochana z wielka chęcią, ale wiesz, że mam problem z grą na fortepianie- ostatnie słowa dodała szeptem, jakby była to tajemnica, której nikomu nie można zdradzić.
-No dalej! Nie będzie tak źle!
Marianna poddała się i usiadła przy fortepianie. Położyła palce delikatnie na klawiszach i zaczęła grać swoją ulubioną piosenkę z dzieciństwa. Chyba jedyną, której nie umiała z łatwością zepsuć. Dziewczynki wstały i zaczęły skakać wesoło w kółku. Zabawa trwała około godziny, kiedy dziewczyna spojrzała na stojący w kącie zegarek.
-O mój Boże. -zakryła szybko ręką usta- to znaczy, o nie ! Już dwunasta. Muszę uciekać.
-Ale dlaczego ? Zawsze zostajesz dłużej!
- Tak, ale wczoraj miałam swój pierwszy bal. Obiecałam mamie, że zjawie się w godzinach wizyt. Ona naprawdę wierzy, że jakiś kawaler może się pojawić- Mari zaczęła się śmiać, a dzieci jej zawtórowały.
Wstała, założyła na głowę brązowy beret, dała się przytulić dzieciom na podżeganie i wyszła.
Wsiadła na czekająca na nią Aferę i pognała do domu. Kiedy zbliżała się do posiadłości, zauważyła powóz stojący przy stajniach. Wprowadziła klacz do boksu i ruszyła pędem do domu przez wejście dla służby. Jeżeli faktycznie ktoś zjawił się, aby spotkać się właśnie z nią, mama dostanie zawału , kiedy kawaler zobaczy ją w takim stanie.
Po cichu przeszła przez korytarz i była już przy schodach. Wystarczyło wejść na górę i skręcić w prawo, wprost do jej pokoju. Kiedy zrobiła pierwszy krok, usłyszała lekkie chrząknięcie
-Bardzo miło mi panienkę widzieć- odezwał się męski głos.
Mari wiedziała do kogo należy. Chodź nie rozmawiali zbyt długo ostatniego wieczoru, to dziwny dreszcz przeszył ją od środka.
-Witam pana-skłoniła się lekko- Co pana tu sprowadza ?
-O ile dobrze pamietam, miałaś zwracać się do mnie po imieniu - Henryk uśmiechnął się szeroko- A co do twojego pytania, to wstąpiłem, bo pomyślałem, że będziesz miała ochotę pójść ze mną na wyścigi.
-Ale z tego co pamietam, a pamięć rzadko mnie myli, to najbliższe wyścigi odbędą się dopiero za tydzień.
-Owszem, ale te oficjalne. Ja natomiast, bardzo lubię, te mniej oficjalne.
Marie oczy zabłysnęły z ciekawości.
-Będę musiała się przebrać, mama nigdy mnie nie puści w takim stroju.
Henryk przyjrzał się jej od góry do domu. Ta dziewczyna była tak nieobliczalna, że nawet nie zwrócił uwagi na jej strój. Na dość szerokiej białej koszuli, w pasie obejmował jej talie gruby brązowy pas, który zapewne miał służyć za gorset.
Marianna spojrzała na miejsce na swoim ciele, na którym skupił się Henryk i odchrząknęła.
-Mama poszła ze mną na kompromis. Nie muszę zakładać gorsetu, jeżeli mam to na sobie.
-Jakie to wspaniałomyślne- mężczyzna dalej się jej przyglądał, tym razem jego oczy zatrzymały się nieco niżej.
- A tak.... To spodnie do jazdy konnej. Po długich wojnach, rodzice w końcu zgodzili się, abym nosiła je w domu i przy jeździe konno- zaczerwieniła się- pod warunkiem, że nikt z towarzystwa mnie nie zobaczy.
- A tu niespodziewanie pojawiłem się ja. I twój plan wziął w łeb.
-Czy rodzice wiedzą, że Pan tu jest?-zapytała cicho Marianna
-Oczywiście, twoi bracia także. Ale wszyscy cie szukają.
Mari pobladła.
- Twoja mama pozwoliła mi się rozejrzeć. Chciałem zobaczyć obrazy, które są znane w całym mieście.
- Proszę sobie nie przeszkadzać-powiedziała dziewczyna i zrobiła krok w górę- Pójdę się tylko przebrać i za chwilę dam się znaleźć.
- Wydaje mi się to zbyteczne. I tak chciałem cie poprosić o założenie czegoś wygodnego. Takie wyścigi, to nie miejsce na piękne i długie suknie.
-Moja mama na pewno się na to nie zgodzi.
-Już się zgodziła. Uznała, że to wspaniały pomysł, abym cie gdzieś zabrał- Mari prychnęła
-Oczywiście, że tak- oczy Henryka zaiskrzyły się.
- Powiedziałem, że poćwiczymy jazdę konna, na moim wybiegu. Dałem jej także słowo, że nikt cie nie zobaczy w takim stroju. Ale sama przyznała, że jazda w sukience może być nieco niebezpieczna.
Marianna stała z otwartą buzią. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Przez dwa lata walczyła zaciekle, o to, aby móc chodzić w spodniach. A ten mężczyzna przyszedł pierwszy raz i już jej mama na wszystko się zgadzała.
-Jedynym warunkiem jest to-dodał mężczyzna- Że będzie towarzyszył nam Nikodem.
-Oczywiście, że tak-Dziewczyna przewróciła oczami- A dlaczego nie obrońca rodu- Stanisław ?
- Z tego co udało mi się ustalić- przybliżył się do niej i powiedział szeptem- Wyjechał z twoim ojcem, załatwić jakieś ważne sprawy u sędziego.
-No dobrze, Nikodem chociaż nie jest tak uparty. I lubi jeździć konno.
W tej chwili usłyszała stukot obcasów i z korytarza dla służby wyłoniła się mama.
-Henryku! Przeszukałam cały dom, nie wiem gdzie ta dziewucha się podziała. Nikodem przeszukuje stajnie...- przerwała gdy zobaczyła stojącą na schodach dziewczynę.
- Wpadłem na nią gdy schodziła na dół- powiedział mężczyzna- poprosiłem ją, aby się przebrała- dodał szybko.
- Tak, poprosiłeś.- mama popatrzyła na Marianne z miną seryjnego mordercy- a przypadkiem, nie wpadłeś na nią, gdy próbowała po cichu wdrapać się po schodach do swojego pokoju. Chociaż prosiłam ją, aby na dwunastą była przebrana i przede wszystkim obecna w domu.
Mari podeszła do mamy i ucałowała ją w policzek.
- Ale zobacz jak się dobrze złożyło. Przynajmniej nie muszę się znów przebierać- uśmiechnęła się figlarnie do matki, a jej twarz złagodniała.
-Idź chociaż przemyć twarz, a pokojówka niech ogarnie twoje włosy. One są dosłownie wszędzie!
-Dobrze mamo- odrzekła dziewczyna spokojnie i wdrapała się na górę. Zatrzymała się jednak na półpiętrze- Ale może niech ktoś powie Nikodemowi, że już się znalazłam. Zapewne nie jest zadowolony z faktu, że Afera jest na swoim miejscu, a jego jedynej siostry brak.
-Ja po niego pójdę- zaoferował Henryk- mój powóz stoi przy waszych stajniach, przy okazji przekaże woźnicy, aby podjechał pod wejście.
-Dobrze. Ja napije się herbaty- dodała kobieta i poszła do saloniku.
CZYTASZ
Czy polubić ?
HistoryczneMarianna Rancewicz, jest dość specyficzną młodą damom. Właśnie zaczyna swój pierwszy sezon, wchodzi w świat bali z dużym przytupem. Nie dość, że zainteresował się nią jeden z najbardziej cenionych kawalerów, to także i sam książę, zainteresował się...