9. Co tu się tak właściwie stało?

373 36 69
                                    

Pobudkę mogłam zaliczyć do spokojniejszych. Dzień zapowiadał się wspaniale, jeśli nie powiedzieć, że wyśmienicie. Przekręciłam się na drugi bok i szybko tego pożałowałam. Przed sobą, ku mojemu zaskoczeniu, miałam czarne i złowieszcze ślepia, które gapiły się na mnie z bezczelnym rozbawieniem. Prócz samego rozbawienia, zobaczyłam w nich coś ciemnego i całkowicie niezrozumiałego. Mogłam się przerazić, krzyknąć lub zawołać o pomoc, lecz zamiast tego ziewnęłam i przeciągnęłam się ospale.

O dziwo, znajdowałam się w łóżku, nie na kanapie. Śmierć musiał mnie przenieść, a ja nawet się nie obudziłam, co wydawało mi się nieco przerażające.

Śmierć wstał ze zwinnością, przewyższającą nawet moje możliwości. Bez żadnego wstydu czy skrępowania wyciągnął but spod łóżka. Miałam ochotę rozszarpać go na kawałki. Potem, jak gdyby nigdy nic, otworzył szafę, z której wyciągnął jedną z czarnych, męskich koszulek. W czasie gdy ja zbierałam szczękę z podłogi, on nie zapomniał wyciągnąć jeszcze dodatkowej pary spodni.

Co on sobie do cholery myślał?! I skąd wzięły się męskie ubrania w mojej szafie? A może to wcale nie była moja szafa? Czyżby Leon dał mi adres do mieszkania Śmierci? Nie. Tego byłoby już za wiele. Byłam niemal pewna, że mieszkanie jest moje.

Następne słowa sprawiły, że zagotowało się we mnie ze złości.

– Co tu robisz? – spytał. Czym by tu go...

Złapałam za najtwardszą rzecz, która nawinęła mi się pod rękę i rzuciłam w Śmierć, starając się celować w głowę. Kubek z napisem „Pełen czułości", nie doleciał do celu i ku mojemu rozczarowaniu rozleciał się na kawałki w połowie drogi.

– Co JA tu robię?! – oburzyłam się. Dobrze wiedział, że po wyjściu od Baala swoje kroki skieruję do nowego domu. Więc albo to był jakiś podstęp, albo znów wymyślił sobie nową zabawę.

– Rzucanie przedmiotami wchodzi ci coraz bardziej w nawyk. – Spojrzał smętnie na rozbity kubek. Podejrzewałam, że był to jego ulubiony. – Mieszkam tutaj.

Zamrugałam kilka razy, czekając aż mój mózg przetworzy informację.

– Mieszkasz? – syknęłam – Chcesz mi powiedzieć, że przez całe pięć lat, kiedy ja leżałam nieprzytomna, ty pomieszkiwałeś sobie w moim domu?

– Twoje jest dopiero od dzisiaj. – Rzucił ubrania na fotel, oparł się o futrynę i spojrzał na mnie z wyzwaniem. Nie mogłam oderwać wzroku od mięśni, które grały pod jego skórą. – Przez ostatnie pięć lat, zbierałem intensywnie swoje żniwa. Zbyt intensywnie. Nie potrzebuję snu ani nawet odpoczynku – zawahał się przez chwilę. – A przynajmniej nie potrzebowałem. Nie przypuszczałem, że to kiedyś powiem, ale jestem zmęczony – zaśmiał się. Nie był to śmiech, który mogłabym odwzajemnić. Był to dźwięk, po którym człowiek ma ochotę schować się przerażony w ciemnym kącie. – Ale to już i tak nie ma znaczenia, bo glify przepadły i więź się zerwała. Powinienem niedługo wrócić do formy.

– Glify przepadły... – przypomniałam sobie.

– Żadna magia nie jest wieczna, zwłaszcza jeśli musi wypchnąć cię z ciała i dopilnować, aby wszystko wróciło w nim do normy. A po tym co z ciebie zostało, było sporo do zrobienia. Wysysałaś ze mnie energię wartkim strumieniem.

To dlatego miałam przyjemność zobaczenia śpiącej Śmierci. I to była moja wina.

– Co tu się tak właściwie stało?

– Nie wszyscy z Agencji zginęli. Ktoś wysłał więcej Jaśniejących i nastąpił masowy przekaz w mediach i gazetach, z przestrogami przed demonami. Może to by nie wypaliło tak dobrze, gdyby nie zaczęto urządzać pokazów w programach telewizyjnych i na żywo „jak dobrze zabić demona". Kiedy ciało bez rąk i nóg, po kilku godzinach jeszcze się rusza i rzuca obelgami to znaczy, że coś rzeczywiście jest z nim nie tak. Demony przestały być anonimowe i urządzono nagonkę. A że ciężko jest odróżnić demona od człowieka...

– Ulice spłynęły krwią.

– Dokładnie.

Kto by się spodziewał, że podczas mojej krótkiej nieobecności, świat zdąży upaść. Lubiłam swoje miasto i czułam, że coś bezpowrotnie straciłam. Czy rzeczywiście aż tylu ludzi zginęło, czy jedynie poukrywali się w norach i boją wychylić? Jeśli druga opcja wchodziła w grę, może dało się z tym coś jeszcze zrobić. Nie chciałam brać pod uwagę pierwszej, bo to by oznaczało, że przegrałam. Ogarnęła mnie dziwna, niewyjaśniona pustka. Zdążyłam się już przywiązać do swojego trybu życia.

– Gdzie jest Sio? – To pytanie zadawałam sobie już od jakiegoś czasu. Gdzie podziewał się mały pasożyt? Miałam cichą nadzieję, że będzie znajdować się w moim nowym mieszkaniu.

– W gnieździe demonów.

– W gnieździe demonów? – W obecnej sytuacji nie spodziewałam się, że demony będą miały w tym świecie jeszcze jakiekolwiek gniazdo. – Słyszałam, że Beleth zakazał demonom schodzenia do Świata Ludzi.

– Nic nikomu nie zakazał. Niektóre demony odeszły, ponieważ zrobiło się zbyt niebezpiecznie. Nie każdy jednak chciał zrezygnować z twojego świata, zwłaszcza, że teraz mają nowe możliwości.

– I czym są teraz nowe możliwości?

– Ludzie wiedzą o demonach. Wiedzą też, że można sprzedać swoją duszę.

Demony nie musiały się natrudzić, aby zdobywać nowe kontrakty. Ludzie sami do nich przychodzili. Oczywiście, jeśli wiedzieli gdzie szukać. Domyślałam się również, że aby przeżyć w nowym świecie, musiały się bardzo dobrze ukrywać.

– I Sio dołączył do swoich. – Bardziej stwierdziłam niż spytałam.

– Nie do końca. Twój mały demon szpieguje dla Leona.

– Słucham?

– Tak słyszałem.

– Wiesz gdzie znajduje się gniazdo?

Należało wyciągnąć Sio z gniazda żmij i kategorycznie zabronić mu zadawania się z podejrzanymi osobnikami. Miałam do tego prawo, w końcu nadałam mu imię.

– Wiem.

– Ale mi nie powiesz – mruknęłam po krótkiej chwili, gdy nie doczekałam się odpowiedzi Śmierci. Tego mogłam się spodziewać.

– Nie masz na sobie glifów, a znając ciebie, wpakujesz się w coś, dzięki czemu umrzesz pięć razy.

– To mi je nałóż! – zniecierpliwiłam się. Powinien to już zrobić gdy tylko się obudziłam. Czy ja wymagałam zbyt wiele?

– Nie mogę.

– Jak to nie możesz?

– Ja śpię, Irae. – Spojrzał na mnie twardym wzrokiem. – ŚPIĘ. – Niemal przeliterował to słowo. – Minie jeszcze trochę czasu zanim wrócę do poprzedniego stanu. A w tej chwili, gdybym nałożył na ciebie glify, mogłyby cię zabić. I mnie razem z tobą.

To nieco komplikowało sprawę. Nie czułam się zbyt pewnie wiedząc, że moja śmierć była permanentna. A jak już Śmierć zdążył błyskotliwie zauważyć, miałam nieprzyjemność umrzeć już kilka razy w niedługim odstępie czasu.

– I tak znajdę gniazdo, z twoją pomocą albo bez.

Będę włóczyć się po pustych ulicach, zaglądając w każdy kąt i narażać się na wszystkie możliwe niebezpieczeństwa. Miałam w tym już doświadczenie.

– Wiem. Zapisałem ci adres na kartce i położyłem na stoliku.

– Więc po co to wszystko? – Żałowałam, że kubek „pełen czułości" został stłuczony. Chętnie użyłabym go ponownie.

– Prócz snu, potrzebuję również rozrywki.

Westchnęłam. Śmierć się nudził i oto pojawiam się ja, główna ofiara wieczoru. Czy raczej poranka.

– Co teraz będzie? – spytałam.

Co teraz będzie, gdy wszystko padło jak stało, ludność niemal wymarła, a ulice wieją przerażającą pustką?

– Będzie jajecznica – powiedział.

Taniec z Ciemnością (TOM II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz