5. Beleth nie dostanie twojej duszy. Nigdy.

359 42 34
                                    

– Myślisz, że ona wróci? – spytał Baal.

– Wróci – odpowiedział mężczyzna siedzący w wysokim fotelu.

Niedbała poza mogła sugerować brak zainteresowania, lecz skupiony i zamyślony wzrok mówił zupełnie co innego. Był w stanie wyłapać nawet najmniejszą zmianę i poruszenie.

– Glify zniknęły.

– Spełniły swoje zadanie – Śmierć był zbyt pewny siebie, aby mógł się mylić. – Tym razem może nawet uda jej się zachować pamięć.

– Tym razem...? – Baal zamyślił się przez chwilę. Coś właśnie sobie uświadomił i nie był do końca pewien czy mu się to podoba. – Wcale nie rozmawiamy o jej dwóch wycieczkach do Pustki, prawda?

Śmierć nie odpowiedział. 

***

Kto by pomyślał, że powrót mógł być tak bolesny. Wszystko we mnie protestowało, zupełnie jakby moje własne ciało próbowało mnie odrzucić.

Otworzyłam oczy i natychmiast tego pożałowałam. W pomieszczeniu nie było widno, panował półmrok, a mimo to musiałam mrużyć oczy by przyzwyczaić się do jasności. Słyszałam również zbyt wiele, nawet kroplówkę, która miarowo, powoli spływała do żył. Dopiero po tym jak przebiłam się przez ten natłok nowych doznań, zauważyłam, że nie jestem sama.

– Chciałbym powiedzieć, że w samą porę, ale zjawiłaś się nieco zbyt wcześnie. – Znałam ten głos, tak samo jak znałam jego właściciela.

– Pięć lat to wystarczająco dużo czasu na odpoczynek. – Byłam ochrypnięta od dawno nieużywanych strun głosowych.

– Nie dla kogoś, kto umarł.

– Spodziewałam się cieplejszego przyjęcia. – Kiedy mój wzrok i słuch został jako tako opanowany, podniosłam się na łokciach, próbując zorientować się, gdzie tak właściwie jestem.

Pomieszczenie w którym się znajdowałam, było mi już znane. Leżałam w wielkim łożu, w purpurowej, jedwabnej pościeli, na której ktoś wyszył zawiłe ornamenty. Niemal całą powierzchnię ściany zajmowała ogromna szafa, później dowiedziałam się, że jest to zaledwie wejście do właściwej garderoby. W najdalszym rogu pomieszczenia stały dwa fotele z wysokim oparciem, a w jednym z nich siedział Śmierć. Znudzony i jednocześnie bystry wzrok świdrował mnie na wylot. Nie miałam pojęcia, co próbował dostrzec. Niedbale spięte, ciemne włosy kontrastowały z jego jasną cerą, co wyostrzało rysy i sprawiało, że wydawał się jeszcze bardziej niedostępny.

– Dobrze cię widzieć.

Jego również było dobrze widzieć. Na całe szczęście w porę ugryzłam się w język.

– Bo tak bardzo za mną tęskniliście?

– Bez ciebie zrobiło się nudno. – Usiadł przy mnie i delikatnie wysunął igłę z mojej ręki, zrywając przy tym kilka plastrów. – Masowe mordy, lejąca się wszędzie krew, walące się budynki. A teraz? Posucha.

– Czyli wszystko wróciło do normy? – Nagła zmiana nastroju mówiła mi, ze coś było nie tak. – A, no tak. – Przypomniałam sobie. – Ty i twój najlepszy przyjaciel Beleth postanowiliście nic mi nie mówić.

Był jeszcze Baal, ale wolałam go przemilczeć. Oczernianie gospodarza było w złym guście.

– Ja i Beleth nie jesteśmy przyjaciółmi. – Jego wzrok stał się twardy. – Twoje ciało musiało się zregenerować wystarczająco, aby przyjąć duszę. W przeciwnym razie mogłoby ją odrzucić.

Próbowałam nie myśleć o tym, co by się stało, gdyby moje ciało uznało, że nie chce mnie przyjąć z powrotem. Powinnam skupić się na rzeczach przyjemnych, czyli na narzekaniu i pretensjach, co wychodziło mi znakomicie.

– Postanowiliście...

– Nie postanowiliśmy – przerwał mi. – Ja zadecydowałem. Beleth się zgodził.

Byłam martwa. Prawie definitywnie. Czy to oznaczało, że kontrakt między mną a Belethem został dopełniony? Czy nie powinien domagać się swoich praw do mojej duszy? Z pewnością nie byliśmy z demonem na tym etapie znajomości, aby altruistycznie zrezygnował z zagarnięcia mojej duszy.

– Beleth się zgodził?... – mruknęłam pod nosem, nie kupując jego bajki. Demon nigdy nie godził się na coś od tak. – Czym mu zagroziłeś? Detronizacją? – Jakoś nie chciało mi się wierzyć, aby Śmierć mógł mieć jakikolwiek wpływ na rządy w Pustce. A nawet jeśli zabiłby Beletha, ten ponownie by się odrodził. Czyż każdy demon po śmierci nie trafia ponownie do swojego Królestwa?

– Nie musiałem mu niczym grozić.

– I zgodził się bez szemrania. – Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

– Tak.

– Na co jeszcze się zgodził?

– Pilnował twojej duszy w Pustce.

Czy Beleth bał się Śmierci? Demon nie tylko przydzielił mi osobistą niańkę w postaci Belfiego. Ogłosił również wszem i wobec, że jakakolwiek wyrządzona mi krzywda będzie potraktowana jako zdrada.

– I ty powierzyłeś mu tak ważne zadanie? – oburzyłam się.

– Ja pilnowałem twojego ciała. Nie mogę być w dwóch miejscach na raz.

– Śmierć... – Nie wiedzieć czemu, nagle w głowie zaczęły mi się kotłować różne myśli. A co jeśli rzeczywiście bym nie mogła wrócić? Co by się stało, gdyby Śmierć nie trzymał ręki na pulsie i wszystkiego nie dopilnował? Był drzazgą w oku, to on pakował mnie w kłopoty, lecz z drugiej strony zbierał wszystkie moje porażki sprawiając, że ich skutki nagle znikały. Nawet śmierć była czymś, z czego mogłam się łatwo wywinąć. Czy słowo dziękuje byłoby odpowiednie? – Skoro byłam martwa, to oznacza, że kontrakt...

– Beleth nie dostanie twojej duszy – przerwał mi. – Nigdy.

Wstał i sięgnął do szafy, wyciągając z niej moje rzeczy. Kto by pomyślał, że czekały na mnie aż się obudzę.

– Mogę wstać? – spytałam. Jakby nie patrzeć, spędziłam w pozycji leżącej dosyć sporo czasu. A on, jak gdyby nigdy nic, podaje mi ubrania, sugerując, że pora się zrywać.

– Ostatnim razem nie pytałaś o zgodę. – Miałam wrażenie, że dobrze się bawił moim kosztem.

– Ostatnim razem nie leżałam w łóżku pięć lat.

– Nie zapominaj, że nie jesteś człowiekiem.

Chyba miał rację.

– Jak bardzo jest źle na zewnątrz?

– Sama się przekonasz.

Taniec z Ciemnością (TOM II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz