Pomieszczenie w którym się znalazłam było wypełnione ludźmi i demonami. Jeśli wcześniej zastanawiałam się, gdzie się wszyscy podziali to miałam już odpowiedz na to pytanie. A może to tylko dla mnie ilość osób w pomieszczeniu wydawała się duża, jako że przez ostatnie kilkadziesiąt godzin miałam okazję spotkać zaledwie dwie żywe istoty.
Domyślałam się, że ludzie gromadzili się tutaj ze zwykłej potrzeby przeżycia i posmakowania czasów, kiedy świat był jeszcze „normalny". Zapewne przychodzili również z czystej ciekawości, zafascynowania, niektórzy chcieli spróbować czegoś nowego, pragnęli poznać jak to jest, kiedy przebywasz blisko demona i co więcej, kiedy masz szansę na zawarcie paktu.
Pobyt w Pustce zaopatrzył mnie w potężną broń, którą teraz mogłam używać do woli. Gdyby nie lepszy wzrok, co prawda pozbawiony nasycenia kolorów, w życiu nie rozróżniłabym demonów od ludzi. W pomieszczeniu było zbyt dużo aur, i zbyt wiele energii, które się mieszały.
Naliczyłam co najmniej trzydzieści osób i dwadzieścia demonów. I miałam szczerą nadzieję, że żaden z nich mnie nie rozpozna. Ci co mieli przyjemność spotkać mnie osobiście, powinni być teraz w Pustce. Sama się o to postarałam.
W pomieszczeniu panował gwar. Wymieszani ludzie z demonami, śmiali się, pili, grali w bilard i rozmawiali. Zupełnie jakbym weszła do zwykłego baru, w spokojny, letni wieczór. Zupełnie jakby na zewnątrz nie panował bałagan. Wszystko wydawało się wręcz... normalne.
Rozejrzałam się wokół próbując zaczepić oko na czymś czerwonym i niskim z wściekle żółtymi, kocimi ślepiami. Miałam szczera nadzieję, że Sio kręci się gdzieś niedaleko. Wystarczyło wziąć go za rękę i wyprowadzić, bez zbędnego zamieszania. W końcu mogłam udawać jego kontrahentkę.
– Przepraszam. – usłyszałam.
Kobieta o niezwykle zielonych oczach wpatrywała się we mnie wyczekująco. Nie była demonem.
– Tak? – spytałam.
– To twój pierwszy raz? – Kiedy zamiast odpowiedzi uzyskała tylko pytające spojrzenie, dodała: – Zauważyłam, że rozglądasz się dookoła, więc domyślam się, że jeszcze tutaj nie byłaś. Ja też jestem nowa – powiedziała. – Fiona. – Wyciągnęła do mnie rękę.
Nie przyjęłam jej. Nie przyszłam tu by zawierać nowe znajomości.
Niezrażona kobieta opuściła dłoń, uśmiechnęła się i stanęła obok mnie, uważnie lustrując otoczenie. Coś było nie tak w sposobie w jaki obserwowała demony, nie było w jej spojrzeniu ani krzty uwielbienia czy strachu. Czysta wyrachowana ciekawość.
– Miła odskocznia, nie uważasz? – zagaiła. – Zwłaszcza biorąc pod uwagę to co dzieje się na zewnątrz.
Pusta, nic nieznacząca rozmowa. Gorzej trafić nie mogłam.
– W rzeczy samej – odpowiedziałam uprzejmie. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bądź miła, bądź miła, powtarzałam w myślach. Gdzie podział się ten cholerny Sio?
– Drogie panie – usłyszałam w chwili gdy miałam polec w tej bezbarwnej rozmowie. – Zechcecie się czegoś napić? – Nie spodziewałabym się, że to właśnie demon okaże się wybawieniem. – Mamy tu wszystko czego wam będzie trzeba. Możecie czuć się swobodnie.
– Z miłą chęcią – odpowiedziała Fiona.
Żółtooki demon podstawił nam swoje ramiona jako zachętę. Kobieta ujęła go z jednej strony pod rękę i uśmiechnęła się uroczo.
– Jakże mogłabym odmówić? – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Doprowadził nas na skraj dużego pomieszczenia, zostawiając przy stoliku i przeprosił na chwilę. Oddalił się w pogoni za ginem dla mnie i martini dla Fiony.
– W zasadzie – odezwała się, a ja zauważyłam, że mi się przygląda. – Zastanawiam się, kim jesteś. – A mnie sparaliżowało. – Cały czas się rozglądasz, ale nie wydajesz się być zainteresowana tym co widzisz.
Mała, wścibska kobieta.
– W zasadzie – oho, za ten ton powinnam kajać samą siebie. – Zauważyłam, że wtykasz nos w nieswoje sprawy.
I całą miłość, którą powinnam rozsiewać szlag trafił.
Fiona zamiast się obruszyć, unieść nos i szybko się oddalić, posłała mi lekki uśmiech, przeznaczony dla swojaka.
– Tak myślałam – powiedziała. – Nie jesteś tu po to, żeby zawierać pakty, prawda? – spytała.
Może powinnam ją zabić? W końcu istniało niebezpieczeństwo, że pobiegnie do któregoś z długowiecznych i powie, iż jeden z gości wyraża niezdrowe zainteresowanie, bądź nietypowe niezainteresowanie przyjęciem.
– Czego chcesz? – spytałam.
– Niczego. – stwierdziła. – Jestem po prostu dobrym obserwatorem, za to mi płacą. Źle jest przebywać na terenie wroga bez przyjaciół, a coś mi mówi, że jesteś właśnie przyjacielem.
Spojrzałam na nią, tym razem z większą uwagą. Ona również nie przyszła zawierać pakty. A co gorsza, miałam dosyć mocne przeczucie, że mogła mieć coś wspólnego z Agencją. Niemal się do tego przyznała.
– Nie jestem twoim wrogiem – ciągnęła dalej kobieta pod nieobecność demona. – Możemy sobie pomóc.
– Skąd wiesz, że ja nie jestem twoim? – spytałam.
– Nie wiem. – odpowiedziała przeczesując swoje rude loki. – Ale tak podpowiadają mi umiejętności i intuicja. Pierwsze z nich mogłabym zignorować, ale drugie nigdy się nie myli.
Szczerze mówiąc nie wiedziałam czemu po prostu nie odeszłam, zostawiając Fiony samej sobie. Nie miałam pewności czy była z Agencji. Możliwe, że pałała swoją osobistą nienawiścią do demonów spowodowaną jakimiś zaszłościami. Mało prawdopodobne, ale istniała niewielka szansa, że nie miała nic wspólnego z Jaśniejącymi.
– Drogie panie – zwrócił na siebie uwagę żółtooki demon podając nam obiecane napoje.
– Czy zawsze tutaj przybywa tylu gości? – spytałam.
– Oczywiście. Mamy również stałych bywalców.
– Zadziwiające – zapiała z udawanego zachwytu Fiona.
– Ludzie dobrze się tu czują i mam nadzieję, że wy również dołączycie do tego grona. To jedyne takie miejsce w okolicy. Próbujemy sprawić by ludzie byli zadowoleni. A skoro już tu jesteście to zapewne szukacie wrażeń... – Nie dokończył, ponieważ wysoki, ciemnowłosy mężczyzna podszedł do nas pewnym krokiem. Zatrzymał się metr przed naszym stolikiem.
– Zapraszam na zaplecze – powiedział.
– Chyba podziękujemy... – zaczęła Fiona.
– Zapraszam – naciskał.
– Ale...
– Daj spokój, przecież nie odmówimy. – Wykrzywiłam usta, próbując zachować uśmiech na twarzy.
Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona. Pokręciłam lekko głową, dając jej do zrozumienia, że to nie było zaproszenie, lecz rozkaz lub jak kto woli: groźba.
– Wspaniale – powiedział. – W takim razie proszę za mną.
– Próbujemy sprawić, aby ludzie dobrze się tu czuli i byli zadowoleni, co? – rzuciłam na odchodne to demona, który przyniósł nam drinki. Rozłożył bezradnie ręce. Również był zdezorientowany.
CZYTASZ
Taniec z Ciemnością (TOM II)
FantasíaKiedyś byłam łowcą. Nie wahałam się, gdy wbijałam nóż w ciała demonów, nie było mi żal, gdy pozbawiałam ich "ludzkiego" życia, nie miałam oporów, by posłać ich do wszystkich diabłów. W którymś momencie wszystko się posypało. Zamiast zabijać, walcz...