#13

174 8 2
                                    


Szłam szybkim tempem przed siebie, nawet się nie oglądając. Czułam się jak w transie. Nie rejestrowałam dźwięków z otoczenia. Stawiałam krok za krokiem, żeby tylko jak najszybciej znaleźć się z daleka od tej przeklętej plaży, która od tego wieczoru będzie mi przypominać tylko o tym, że stracę go na zawsze. Łzy strumieniami płynęły po moich policzkach. Nie zastanawiałam się nad tym, gdzie szłam.
  Moje nogi niosły mnie przed siebie, bez konkretnego celu, kiedy nagle poczułam, jak jakieś drzwi się otworzyły, a ja upadłam na twardą ziemię.
- I'm so sorry. - usłyszałam czyiś głos, ale wydawał mi się dziwnie odległy. Ta osoba wyciągnęła do mnie dłoń, pomagając mi się podnieść. Otrzepałam ubrania, po czym uniosłam głowę, dostrzegając przystojnego barmana.
- That's nothing. - pokręciłam głową, unikając jego wzroku.
- Did you cry? - spytał, patrząc zmartwiony w mojego smutne, zaczerwienione od płaczu oczy.
- No.
- Don't lie.
- Oh, okey. I was crying.
- What happend?
- Nothing.
- Tell me.
- I don't want to talk about it. - spojrzałam na niego ze szczerym zmartwieniem.
- You need something? - spytał troskliwie.
- Hug? - choć to było bardziej pytanie niż stwierdzenie, chłopak od razu zamknął mnie w szczelnym uścisku. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam ramienia, w które mogłabym się wypłakać, które by mnie zrozumiało. Nie będzie oceniało. Po prostu będzie.
- Shh... it's okey. - jego głos był taki czuły i delikatny. Minęło kilka minut, kiedy w końcu odsunęłam się od szatyna.
- If you need something, just tell me. - jego uśmiech dodał mi otuchy.
- Thank you... - wtedy zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiedziałam, jak miał na imię. - Sorry, what's your name?
- Oh, I'm Luke. - posłał mi uroczy uśmiech.
- Emily, nice to meet you. - odwzajemniłam jego uśmiech.
- Me too. So see ya, Emily.
- See you, Luke. - pożegnałam się, wchodząc do baru. Miałam nadzieję, że zastanę tam moją przyjaciółkę.
  Kiedy przekroczyłam próg, zobaczyłam, że siedziała oparta bokiem o tors Mattiego. Dziewczyna właśnie śmiała się z żartu, który opowiedział blondyn. Od razu przypomniał mi się Nico, przez co do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Na początku zawahałam się, czy w ogóle do nich podejść, ale ostatecznie jakoś zmusiłam swoje nogi do ruchu. Chwiejnym krokiem udałam się w ich stronę. Zatrzymując się przy stoliku, chwyciłam się brzegów, żeby mieć pewność, że bym nie upadła. Byłam tak wyczerpana, że w tamtym momencie nie ufałam nawet własnemu organizmowi.
Gdy mnie zauważyli, od razu zamilkli. Holly uważnie się we mnie wpatrywała, aż zobaczyłam w jej oczach zrozumienie.
Ona wiedziała.
- Emi, usiądź. - od razu się przesunęła, żebym i ja się zmieściła.
- Jak było na spacerze? - odezwał się Lewy.
- I czemu nie wróciłaś z Nico? - dopytywał Krycha.
- Ja... - zaczęłam, ale nagle głos ugrzęzł mi w gardle.
- Co się stało? - spytała poważnie dziewczyna.
- Nie chcę o nim rozmawiać. - powiedziałam dobitnie. Może aż za bardzo, ale naprawdę nie miałam ochoty znów przeżywać tego na nowo. A wiedziałam, że jak zaczęłabym im opowiadać wszystko, co się wydarzyło, wróciłyby wspomnienia i znów pojawiłyby się łzy.
- Pogadamy później. - szepnęła mi, na co kiwnęłam głową na zgodę.
- To może... - zaczął Zielu, gdy drzwi baru się otworzyły, a w nich stanął Zalewski. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na chłopaka w wejściu. Minęło dobre kilkanaście sekund, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie mogłam tam być. Nie mogłam siedzieć z nim przy jednym stole i udawać, że nic takiego się nie wydarzyło.
  Brunet pewnym krokiem do nas podszedł, stając dosłownie obok mnie. Moje serce zabiło mocniej, bo bałam się. Nie wiedziałam, co on wymyślił, a nie chciałam robić scen. Nie przy wszystkich.
- Emi... - zaczął delikatnie, ale ja nawet nie dałam mu dokończyć, bo bez zastanowienia podniosłam się ze swojego miejsca, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Nie oglądając się na wołającego mnie chłopaka, wyszłam na świeże powietrze. Zaciągnęłam się nim, siadając na pobliskiej ławce.   Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zobaczyłam, że była godzina dwudziesta trzecia dwadzieścia sześć. Westchnęłam, wpisując w Mapy Google adres naszego hotelu. Wskazywało piętnaście minut na piechotę. Zrezygnowana podniosłam się, z zamiarem wrócenie do hotelu. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Hey. - zobaczyłam uśmiechniętego szatyna.
- Hey, Luke. - posłałam mu słaby uśmiech.
- Why are you sitting here alone?
- I want to go back to the hotel. - wytłumaczyłam.
- Okey, so can I accompany you, Emily? - spytał uśmiechnięty.
- You don't have to go specially for me. - byłam trochę zawstydzona, przez co teraz pewnie wyglądałam jak czerwony burak.
- I had to go home anyway.
- Oh, okey, so let's go. - słabo się uśmiechnęłam, unikając jego wzroku.
  W cichy szliśmy do mojego hotelu. Byłam pogrążona we własnych myślach. Ciągle miałam w głowie jego. Byłam na siebie tak cholernie zła. Po co o nim myślałam? Przecież on mi się nawet nie podobał. Jedyne co się zmieniło, to mój stosunek co do niego. Już nie nie lubiłam go, był mi obojętny. A przynajmniej chciałam, żeby tak było. Nie był dla mnie nie wiadomo jak ważny. Mogłam bez żadnego problemu bez niego żyć, więc nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo przejęłam się informacją, że on po Mundialu leci do Włoch. To nie powinno być dla mnie zaskoczeniem. Przecież cała jego rodzina stamtąd pochodziła. Należał do AS Romy. Tam był jego dom. Spędził tam praktycznie całe swoje dzieciństwo. Dopiero gdy zadebiutował w meczu z San Marino, przyleciał do Polski. Dołączył do naszej Reprezentacji, więc Polska też musiała być dla niego ważna. W końcu to dla naszego kraju strzelał gole. Nigdy nie uwierzyłabym w to, że Polska była mu obojętna. Polska to jego drugi dom. Tak było, jest i zawsze będzie.
- Emily, you're not listening to me. - głos Luke'a wyrwał mnie z zamyślenia.
- I'm sorry. - westchnęłam, przenosząc wzrok na rzekę, która płynęła dosłownie obok nas.
- Are you thinking about him?
- About who? - spytałam zdezorientowana.
- About that boy you were staring at when he walked into the bar. - wyjaśnił jakby to było takie oczywiste.
- I don't know why I think about him if I don't even like him.
- You may not like him, but he isn't indifferent to you. - nie skomentowałam tego. Nie chciałam o nim rozmawiać. On wyjeżdżał, a ja musiałam żyć dalej. Załamanie się nic by nie dało. Dlaczego tak się tym przejęłam? Przecież każdy wiedział, że on pochodził z Włoch. Tam miał rodzinę i mógł dalej spełniać się w karierze piłkarza. Może tak miało być? Skoro on wyjeżdżał to znaczy, że nie byliśmy sobie pisani.
  Czekaj. Co?
  Przecież on mi się nie podobał. Był mi obojętny. Więc jakie, do cholery, przeznaczenie? To żadne przeznaczenie, tylko głupia naiwność. Nic więcej.
On wylatywał do Włoch, a ja do Polski.
Koniec historii.
- We'll be there. - uniosłam na niego wzrok, przyglądając mu się pytająco. Kiwnął głową w stronę budynku, a ja dopiero wtedy ogarnęłam, że to mój hotel.
- Oh, thank you for walking away. - posłałam mu słaby uśmiech, bo tylko na taki było mnie stać.
- You're welcome, Emi. - na pożegnanie szybko pocałował mnie w policzek, po czym odszedł w stronę swojego domu. Chwilę tak postałam, w końcu postanawiając wejść do środka. 
  Doczłapałam się do windy. Wcisnęłam guzik z cyfrą cztery i oparłam się bokiem o jej ścianę. Kiedy winda dojechała na odpowiednie piętro, odbiłam się od ściany, łapiąc ostatkami sił równowagę, po czym zaczęłam iść krok za krokiem do pokoju dwieście pięćdziesiąt siedem. W końcu dotarłam. Otworzyłam drzwi kartą, a następnie od razu zrzuciłam ze stóp swoje koturny.
  Poszłam do łazienki, ściągając w drodze wszystkie ubrania. Złapałam piżamę z półki, wciągając ją na siebie. Rozpuściłam włosy i szybko zmyłam makijaż. Wyszłam z łazienki, rzucając się od razu na łóżko.
  Byłam wyczerpana. Fizycznie i psychicznie czułam się wykończona. Miałam dość dzisiejszego dnia, dlatego nie pamiętałam momentu, w którym usnęłam.
A usypiając, miałam w głowie tylko jego...

************************************
TŁUMACZENIE, aby każdy mógł zrozumieć naszych Bohaterów:
I'm so sorry. - Bardzo przepraszam.
Did you cry? - Płakałaś?
No. - Nie.
Don't lie. - Nie kłam.
Oh, okey. I was crying. - Oh, okej. Płakałam.
What happend? - Co się stało?
Nothing. - Nic.
Tell me. - Powiedz mi.
I don't want to talk about it. - Nie chcę o tym rozmawiać.
You need something? - Potrzebujesz czegoś?
Hug? - Przytulenia?
Shh... it's okey. - Cii... jest w porządku.
If you need something, just tell me. - Jeśli czegoś potrzebujesz, po prostu mi powiedz.
Thank you... - Dziękuję...
Sorry, what's your name? - Wybacz, jak masz na imię?
Oh, I'm Luke. - Oh, jestem Luke.
Emily, nice to meet you. - Emily, miło mi cię poznać.
Me too. So see ya, Emily. - Mi również. Więc do zobaczenia, Emily.
See you, Luke. - Do zobaczenia, Luke.

Hejka! 😁
Przepraszam, że nie dodałam rozdziału w piątek, jak mówiłam, ale byłam bardzo zajęta. Wczoraj miałam iść na koncert Edzia, ale z powodów zdrowotnych musiałam odpuścić. Za to najadłam się grilla. Byłam zajęta gośćmi, ale dziś już jestem. 😛
Do zobaczenia za tydzień!
❤️Buzi❤️

Believe in us / Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz