Obudziło mnie światło słoneczne, które zaczęło wpadać do pokoju przez okno balkonowe. Na ślepo zaczęłam szukać telefonu na szafce, ale kiedy po dłuższej chwili nigdzie go nie wyczułam, zirytowana otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że iPhone leży obok mojej poduszki.
Westchnęłam, sprawdzając godzinę. Dziewiąta osiemnaście. Trochę pospałam, a nadal byłam zmęczona po wczorajszym dniu.
Do mojej głowy od razu wpadły myśli o nim.
Nie, Emily. Nie spędzisz całego dnia rozmyślając o chłopaku, który za maksymalnie dwa tygodnie zniknie z twojego życia na zawsze. Nie warto marnować na niego czas.
Głęboko odetchnęłam, po czym odwróciłam się w stronę łóżka mojej przyjaciółki, które było puste. Zdziwiona zmarszczyłam brwi.
Nie wróciła na noc do hotelu?
Zastanawiałam się, gdzie ona mogła się podziewać, kiedy drzwi od pokoju się otworzyły, a przez nie weszła rozbawiona dziewczyna. Patrzyłam dobre kilka sekund, jak dziewczyna chwiejnym krokiem idzie w stronę łóżka. Zrzuciła buty ze stóp bez pomocy rąk, kiedy ja dalej wlepiałam w nią zdziwione spojrzenie.
- Holly?
- Emily! - krzyknęła uradowana jak dziecko, które dostanie wymarzoną zabawkę.
- Gdzie ty byłaś?
- Z Mattim. - wyszczerzyła się w moją stronę.
- Całą noc? - spytałam, unosząc brew. Ta dziewczyna była niemożliwa.
- Zaprosił mnie do swojego hotelu. - westchnęła rozmarzona.
- Byłaś w jego hotelu?
- No przecież to powiedziałam.
- Nocowałaś w jego hotelu?!! - podniosłam głos.
- Nie krzycz. Głowa mnie boli. - skrzywiła się.
- Mam prawo być zła, Holly. - zaczęłam poważnie. - Wracasz po nocy pijana do hotelu. Jesteś moją przyjaciółką, do cholery. Nie obchodzi mnie z kim byłaś i gdzie. Wystarczyłby jeden głupi sms, że nie wracasz na noc do hotelu. Jeden. Ja wczoraj cierpiałam z powodu Nicoli, ale nie tylko, bo wisienką na torcie okazał się mój kochamy tatuś, który chce, żebym zamieszka z nim na stałe w Stanach. Ale to nieważne. Mam nadzieję, że świetnie bawiłaś się w towarzystwie Casha. A najbardziej boli mnie to, że ciebie nie było. Bo po raz kolejny postawiłaś chłopaka ponad naszą przyjaźń. Także gratuluję, oby tak dalej. - po tych słowach podniosłam się z łóżka, kierując się prosto do łazienki. Zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Stanęłam przez umywalką, zaciskając na niej palce. Uniosłam wzrok i tak jak myślałam. Wyglądałam okropnie. Miałam wory pod oczami jakbym nie spała co najmniej z trzy dni. Tusz był rozmazany na policzkach od nadmiaru łez. Jednym słowem wyglądałam jak żywy trup. Zacisnęłam powieki, starając się nie rozpłakać.
Jesteś silna. Nie będziesz płakać przez chłopaka.
Zmyłam szybko reszki makijażu, ale kiedy chciałam się ubrać, uświadomiłam sobie, że nie wzięłam ubrań z walizki. Warknęłam zirytowana, wchodząc do pokoju.
Dziewczyna leżała ze słuchawkami w uszach, patrząc pustym wzrokiem w sufit. Potrząsnęłam głową, podchodząc do walizki. Wyciągnęłam z niej pudrowo-różową, luźną sukienkę, która sięgała do połowy ud.
Wróciłam do łazienki, przebierając się w nią, po czym stwierdziłam, że wypadałoby zrobić jakiś delikatny makijaż, bo skutecznie odstraszę od siebie wszystkich ludzi. Pomalowałam rzęsy i usta, stwierdzając, że byłam gotowa. Zabrałam swoje rzeczy, wychodząc z pomieszczenia.
Ułożyłam wszystko na odpowiednie stosiki, po czym usiadłam na łóżku, zastanawiając się, co miałam robić. Mecz z Arabią był jutro, więc miałam dzień wolnego. Musiałam skorzystać z tego, że byłam w Katarze i zobaczyć kilka miejsc. Może poszłabym do baru. Jeśli był tam Luke, pozwiedzałabym razem z nim...
- Idę na miasto z Mattim. - poinformowała, po czym podniosła się z łóżka, idąc w kierunki drzwi. Zatrzasnęła je za sobą, przez co podskoczyłam na łóżku, zaciskając powieki.
Traciłam ją...
Potrząsnęłam głową, podnosząc się z łóżka. Wrzuciłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, po czym wyszłam z pokoju, kierując się w stronę baru.
Po kilkunastu minutach byłam już u celu. Odetchnęłam, pewnym krokiem wchodząc do środka. Od razu podeszłam do baru, ale nikogo nie było. Postanowiłam chwilę poczekać. Wyciągnęłam telefonu, sprawdzając wszystkie powiadomienia.
W szoku spojrzałam na wyświetlacz, gdzie widniało dwadzieścia cztery nieodebrane połączenia od Holly.
Czyli dzwoniła do mnie od momentu, jak byłam z Nico nad Zatoką.
A ja nie sprawdziłam powiadomień, obwiniając ją o wszystko. Tak naprawdę to przecież nie była jej wina, że Zalewski wylatywał do Włoch. Nakrzyczałam na nią, gdzie w dużej mierze nie miałam racji. Weszłam w kontakty, chcąc do niej zadzwonić, ale moje plany pokrzyżował czyiś głos.
- Hey, Emily. - usłyszałam zza baru, więc z uśmiechem uniosłam spojrzenie w tamtą stronę.
- Hey, Luke.
- What are you doing here?
- I was bored so I thought it would be nice to do some sightseeing before I go home. - posłałam mu słaby uśmiech.
- And that's why you came to the bar. - pokręcił głową w niedowierzaniu.
- I thought it would be nice to have an experienced guide. - uświadomiłam sobie jak to brzmi, więc zawstydzona spuściłam wzrok na swoje nogi.
- You say I'm experienced. - poruszył zabawnie brwiami.
- That's not what I meant, silly. - przewróciłam oczami, ale się zaśmiałam.
Usłyszałam, że drzwi baru się otwierają, więc automatycznie spojrzałam w tamtym kierunku. Doznałam szoku, kiedy stanął w nich Zalewski. Nie. Ja miałam zwidy. Powiedzcie, że on tam wcale nie stał. Błagam...
Chłopak wyłapał mnie wzrokiem, ale kiedy zobaczył również barmana, odwrócił się, wychodząc z budynku. Serio? Będzie mnie unikał?
Co za typ...
Nie wiedziałam, co sobie myślałam, ale szybko podniosłam się ze swojego miejsca, biegnąc za nim. Wyszłam z baru, rozbieganym wzrokiem szukając chłopaka. Nagle dostrzegłam go przy barierce naprzeciwko budynku. Stał, patrząc w wodę, która była taka spokojna w porównaniu do mnie.
- Mogę wiedzieć, o co ci chodzi? - spytałam na wejściu.
- Jesteś kłamcą.
- Słucham? - wydawało mi się, że się przesłyszałam.
- To co słyszałaś. Okłamałaś mnie, Emily. - powiedział, unikając mojego wzroku.
- Niby w czym? - spytałam. Będzie mówił do mnie jakimś szyframi, zamiast od razu powiedzieć, o co mu chodziło. Co za człowiek.
- Mówiłaś, że nic cię nie łączy z barmanem. Kłamałaś. Świetnie Ci to wychodzi. Naprawdę, masz wrodzony talent. - kiedy na mnie spojrzał, dostrzegłam smutek w jego brązowych tęczówkach.
- Między nim a mną niczego nie ma. Nie wiem, co zobaczyłeś, ale my tylko rozmawialiśmy.
- Emi, mam dość. Szczerze, męczy mnie nasza znajomość. My chyba po prostu za bardzo to komplikujemy.
- Masz rację, więc mam pomysł. Skoro ty wylatujesz do Włoch, a ja wracam do Polski, zapomnijmy o sobie i o wczorajszym wieczorze. Ty nikomu nie powiesz o mnie, a ja obiecuję, że nie powiem o tobie. Tak jak nigdy byśmy się nie poznali. - dodałam ma koniec. Było mi przykro. Nie mogłam powiedzieć, że nie. Ale to było jedyne dobre rozwiązanie.
- Tak jak byśmy nigdy się nie poznali. - zgodził się, po czym ze słabym uśmiechem odszedł w swoją stronę.
A ja wracałam zapłakana do baru ze świadomością, że straciłam Nicolę Zalewskiego na zawsze...***********************************
TŁUMACZENIE, aby każdy mógł zrozumieć naszych bohaterów:
What are you doing here? - Co tutaj robisz?
I was bored so I thought it would be nice to do some sightseeing before I go home. - Nudziło mi się, więc pomyślałam, że fajnie byłoby trochę pozwiedzać, zanim wrócę do Polski.
And that's why you came to the bar. - I dlatego przyszłaś do baru.
I thought it would be nice to have an experienced guide. - Pomyślałam, że miło byłoby mieć doświadczonego przewodnika.
You say I'm experienced. - Mówisz, że jestem doświadczony.
That's not what I meant, silly. - Nie to miałam na myśli, głupku.Hejo!
Trochę się psuje między Emi i Nico...
Ale cóż, może jeszcze będzie lepiej.
Kto wie?
Widzimy się za tydzień!
❤️Buzi❤️
CZYTASZ
Believe in us / Nicola Zalewski
Fiksi RemajaEmily od zawsze marzyła, żeby obejrzeć mecz Reprezentacji Polski na żywo. Kiedy rozpoczęły się Mistrzostwa w Katarze, stwierdziła, że nie może stracić takiej szansy. Spakowała więc walizki i poleciała do Kataru, żeby spełnić to marzenie. Ale wtedy...