Rozdział 7. Nowe informacje.

35 2 0
                                    

Czarne posągi stojące wkoło mnie wydawały się być obojętne na to co się właśnie działo. Tylko na mojej twarzy i twarzy starszej kobiety stojącej niedaleko  było widać  ślad niedawno wypłakanych łez. Nie znałam tutaj nikogo, tylko twarz Crisa, na której co jakiś czas gościł delikatny uśmiech gdy jego wzrok spoczywał na mnie dodawała mi otuchy. Stał obok kobiety, która na nowo zaczęła płakać i wtulać się w jak mniemam jej męża, który jak inni tu pozostali wyglądał na obojętnego. Nie rozumiałam czemu bliscy Ethana tak się zachowywali. Przecież ten chłopak był naprawdę wspaniały. Teraz jednak leżąc w trumnie wydawał się taki kruchy i delikatny. Jego kruczoczarne włosy ułożone były teraz w całkiem inny sposób niż robił to nacodzień. Brak kolczyków, czarny garnitur i ten spokój na jego twarzy.Wydawał się jakby pogrążony we śnie. Nie mogłam na niego już dłużej patrzeć dlatego wycofałam się do tyłu opierając o jedno z drzew. Na moim policzku znów pojawiła się jedna samotna łza. Zastanawiałam się skąd tyle się ich wzięło w moim organizmie, bo to było aż niemożliwe. Od kilku dni czułam się opuszczona przez wszystkich. Sophie cały czas miała podobno jakieś ważne spotkania i nie miała czasu nawet wieczorami na rozmowe ze mną. John jak to John gdy wpadałam do nich do mieszkania w poszukiwaniu jego narzeczonej dodawał mi otuchy jednak nic więcej nie mówił. Nigdy nie był raczej człowiekiem wylewnym i zanadto czułym. Ciotka Grace natomiast miała gdzieś wyjechać jakiś tydzień temu i od tego czasu nie dała o sobie znać. Miałam z nią odbyć poważną romowe na temat mojej matki i całej rodziny, ale zbyła mnie tym, że nie ma czasu i więcej do tematu nie powróciłyśmy.

-Lily? Wszystko w porządku? -z rozmyślań wyrwały mnie spokojne słowa Cristophera, który położył dłoń na moim ramieniu i znalazł się stanowczo za blisko mnie. Musiałam unieść głowe by spojrzeć na jego twarz. Wydawał się bardziej pogodny gdy stał teraz z dala od 'posągów'. Jego usta wykrzywione były znów w szeroki,chłopięcy uśmiech, którym obdarzał mnie za każdym razem gdy się spotykaliśmy.

-Tak, tak. Jest wszystko ok. Po prostu nie lubie takich widoków i ci wszyscy ludzie... -mruknęłam cicho, pocierając dłonią ramie i wbijając w nie delikatnie palce.

-Rozumiem cię doskonale, dlatego wpadłem na doskonały pomysł zabrania cię stąd.

-Wiesz... To chyba nie najlepszy pomysł byś teraz stąd znikał. W końcu to pogrzeb twojego brata, rodzina na pewno cię potrzebuje. Twoja mama nie wygląda najlepiej. -spojrzałam w stronę zgromadzonych za nami osób. Starsza kobieta nadal cicho łkała, teraz jednak stała kawałek dalej od reszty zgromadzonych ze swoim mężem.

-O to się nie martw. Tata się nią zajmie. -nie wiem czemu, ale w jego głosie usłyszałam jakąś zmiane. Ton Crisa stał się zimniejszy i bardziej obojętny. Nie zamierzałam jednak pytać o co chodzi, bo nie czulam się odpowiednią osobą do tego. -A teraz zapraszam do mojego samochodu. Pojedziemy do ciebie a potem w jakieś ciekawsze miejsce. -nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć chłopak złapał mnie za rękę i niemal zaciągnął do swojego samochodu.

*   *   *   *    

    -Poczekaj chwile, zaraz wróce. -uśmiechnęłam się do Cristophera i zniknęłam za drzwiami swojej sypialni. Cieszyłam się, że wczoraj troche ogarnęłam bo aż wstyd byłoby tu kogoś zaprosić. Ubrałam zwykłe leginsy i nieco dłuższą koszulkę, a do tego martensy. Obejrzałam się w lustrze poprawiając makijaż by zakryć ślady po wcześniejszym płaczu. Gdy wyszłam z pokoju chłopak stał tyłem do mnie przy jednym z regałów. Podeszłam do niego powoli i spojrzałam na to co trzymał w rękach. Było to zdjęcie moje i mojej ciotki z poprzednich wakacji, które razem spędziłyśmy.

-Lily przepraszam, że spytam ale kim jest kobieta obok ciebie? -chłopak wskazał na moją ciotkę, a potem spojrzał ponownie na mnie.

-To jest moja ciocia Grace. Opiekuje się mną odkąd moi rodzice zgineli w wypadku. Nie miałam nikogo poza nią i gdyby nie ona trafiłabym pewnie do domu dziecka. -dopiero po chwili zorientowałam się, że mogłam powiedzieć za dużo. -Wybacz, niepotrzebnie ci to mówie.-Nic  się nie stało. -Cris odłożył ramkę ze zdjęciem na jej miejsce i obrócił się w moją stronę. -Wybacz, ale dzisiaj chyba nic nie wyjdzie z naszego wypadu. Musze załatwić kilka spraw. -pochylił sie w moją stronę, całując mnie deliaktnie w policzek i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć jego już nie było. Byłam nieco zagubiona i nie rozumiałam jego zachowania. Rzuciłam się na kanapę i zamknęłam oczy.

My world, my books.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz