• 𝑟𝑎𝑛𝑧𝑎𝑖~𝑠𝑜𝑢ℎ𝑒𝑘𝑖

59 2 4
                                    

♥︎~

𝑇𝑟𝑢𝑒 𝑙𝑜𝑣𝑒, 𝑡𝑟𝑢𝑒 𝑙𝑜𝑣𝑒
𝐼𝑡 𝑚𝑢𝑠𝑡 𝑏𝑒 𝑡𝑟𝑢𝑒 𝑙𝑜𝑣𝑒
𝑁𝑜 𝑜𝑛𝑒 𝑒𝑙𝑠𝑒 𝑐𝑎𝑛 𝑏𝑟𝑒𝑎𝑘 𝑚𝑦 ℎ𝑒𝑎𝑟𝑡 𝑙𝑖𝑘𝑒 𝑦𝑜𝑢.

                
                                                                 ~♥︎

Brytyjskie skąpne w deszczu ulice, zdobiły jedynie barwne wystawy.
Zewsząt uciekali ludzie, pchając się jeden,na drugiego.

"Jadą! Jadą!" Krzyczeli.

Młodzieniec siedzący na tyle swojego nowiutkiego, czarnego Detroit Electrcic'a, niespecjalnie się tym przejął.
Miał jednak nadzieję że to nie on ich odstraszył.

- Atsushi.- Wzrócił się do swego zaufanego kierowcy.
-Tak, Panie Ranpo?- Skupiony na drodze nie zerknął na niego, ciemnowłosy zignorował to, doskonale zdawał sobie sprawę iż młodzieniec nie chciałby spowodować wypadku.
Nawet jego roczna pensja z kilku dorywczych prac nie pozwoliłaby mu opłacić chociaż części zniszczeń.

-Zatrzymaj się.- Poprosił, na co białowłosy przytaknął głową.
Pojazd się zatrzymał, chłopak wysiadł, a następnie otworzył drzwi swojemu pracodawcy.

Detektyw kiwnął ze wdzięcznością czarną czupryną, stając na zalanej deszczem drodze.
Poprawił swój płaszcz, nałożywszy na głowę czarny cylinder.

-Atsushi.- Zwrócił się ponownie do chłopaka, którego włosy były gustownie zaczesane do tyłu na żel.- Jedź dalej beze mnie.- Rozkazał i nie czekając na odpowiedź ruszył tępem błyskawicznym przed siebie.

Błądził zafascynowanym wzrokiem po kolorowych aranżacjach, zdobiących wystawy.

"Zbliżają się święta." Pomyślał zdruzgotany.
Zlecenie dostał na trzy dni przed wigilią, którą planował spędzić w swych własnych, czterech, paryskich ścianach, sącząc litrami gorącą czekoladę, zakupioną w niewielkim sklepie osiedłowym, mieszczącym się w  najuboższej części miasta.
Miał on wrodzoną słabość do niezbyt kosztownych, smacznych rozwiązań.

Spacerując o własnych nogach, mimowolnie oddał się spokojnemu tempu, nieśpiesznego Londynu.
Nagle wszedł w jedną z parkowych alejek.
Błądząc oczyma po wszelkich roślinach oraz ławkach, zauważył na jednej z nich mężczyznę.

Leżał nieprzytomnie, z książką na twarzy, która zapewne miała służyć za prowizoryczny parasol.
Ciemnowłosy mimowolnie się przyjrzał jego niezbyt wyjściowemu odzieniu, szybko stwierdzając iż nie był on zbyt majętny.
Ludzie bogaci nie chodzili w dziurawych spodniach garniturowych oraz białej koszuli w tłuste plamy.

Pewnym krokiem podszedł do nieznajomego, zdjął płaszcz ówcześnie wsadzając w nie zawiniątko ze sumą równą pięćdziesięciu tysięcy dolarów, których nie zdążył wymienić i narzucił odzienie na mężczyznę.

Nie oczekując reakcji ruszył przed siebie, wyżucając do kosza cylinder.
Zapewne nie wyglądał przesadnie elegancko idąc odziany w zieloną koszulę oraz gładkie, czarne spodnie od garnituru.
Jego czarna kamizelka pod wpływem wilgoci przyległa do ciała, ukazując zarys nabytych latami ćwiczeń mięśni.

_______________

Pod wieczór na londyńskich ulicach zaczęło brakować ludzi, tłoczno było jedynie na zamku królewskim, gdzie obecnie panowało przyjęcie na cześć królowej.

Przez rzeźbione wrota przeszła śliczna dama.
Jej uroda nie tyle zwróciła uwagę gości, co odebrała im dech w piersiach.

Jej długie włosy w odcieniu hebanowej czerni opadały na blade ramiona, duże, zielone oczy spoglądały nieśmiało, sprawiając wrażenie iż dama o naturalnie rumianej, białej twarzy w istocie nie mogła być żywym człowiekiem.

Tusz na papierze- Czyli BSD Another Ver.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz