Rozdział IV Krwawy powrót

185 62 0
                                    

                                                                                Aleksander

     Wracałem już do swojego biura, byłem już zmęczony i wkurzony. Ten wieczór miał być cudowny, a skończyło się na brudnej robocie.
   Serce podchodziło  mi do gardła, gdy dostrzegłem  otwarte drzwi gabinetu, do których właśnie miałem włożyć klucz. W jednej chwili myśl o kradzieży mrozi mi krew w żyłach. Szybko rozejrzałem  się po pomieszczeniu, a mój wzrok pada na lśniącą diamentową kolię leżącą na biurku. Obok niej dostrzegłem różową karteczkę i wenecką maskę, którą rozpoznałem  z balu. Nie mogłem uwierzyć, że ona wróciła!
Nigdy mi nie wierzyłeś, że to zrobię.
Udało mi się dopiąć planu.
To i maska jest dla Ciebie na pamiątkę.
P.S Cudownie było cię zobaczyć i zatańczyć.
Do zobaczenia. A.

    Drżącymi rękami wziąłem do rąk karteczkę i maskę. Zapach jej perfum  unosił się w powietrzu, a wspomnienia tańca na balu niczym żywe obrazy przesuwały mi się przed oczami. Mieszanina zdziwienia, ekscytacji i tęsknoty mieszała się we mnie, tworząc wir emocji. Nie mogłem się doczekać, by odkryć więcej o tej niezwykłej kobiecie i tajemnicy, która nas łączy.
   W drzwiach widziałem mojego ochroniarza, który był zdenerwowany. Pewnie myślał, że uciekłem pić. Jednak ja, poszedłem załatwić brudną robotę. Zapaliłem cygaro, a pomieszczenie całe się zadymiło.

— Co ty odwalasz?! Gdzie się szwendasz?! — Ryknął Victor niskim głosem, nie odrywając wzroku od tlącego się papierosa.

— Poszedłem  rybki i aligatory nakarmić. — Patrz na to! - wyrzuciłem z siebie, wyciągając rękę z kolią i maską.

   Victor uniósł brwi w zdziwieniu, ale jego maska obojętności szybko wróciła na miejsce.

— Od fanki dostałeś liścik miłosny? — Prychnął śmiechem, zgasił papierosa i wrzucił go do popielniczki.

— Nie! To od Anny! Była na balu, tańczyliśmy razem, a teraz zniknęła! Nie wiem, gdzie może być! - Wykrzyknąłem, opanowany paniką.

Drżącymi rękami chwyciłem kartkę i raz jeszcze przeczytałem jej słowa. Usiadłem gwałtownie na fotelu, czując jak fala bezsilności zalewa mnie od stóp do głów. Co mam zrobić? Gdzie jej szukać? Victor obserwował mnie z rozbawieniem, nigdy wcześniej nie widząc mnie w takim stanie.

— No leć za nią, raczej daleko nie uciekła. — Mruknął, zapalając kolejnego papierosa.

    Zerwałem się z fotela, rzucając mu gniewne spojrzenie.

— Łatwo ci mówić! Nie znasz Anny, ona jest nieprzewidywalna! — Wrzasnąłem, rzucając na niego piorunujące spojrzenie.

   Wybiegłem z gabinetu, trzaskając drzwiami. W moim sercu mieszała się złość, strach i tęsknota. Musiałem odnaleźć Annę, za wszelką cenę. Nie mogłem pozwolić, by ta mafijna gra pochłonęła ją bezpowrotnie. W mroku nocy ruszyłem na niebezpieczną wyprawę, wiedząc, że stawką jest coś więcej niż tylko błyszcząca kolia i tajemnicza maska.  Nie wiedziałem, gdzie mogłem jej szukać. Nawet nie było pewne, czy była nadal w Nowym Orleanie. Aby przemyśleć wszystko, postanowiłem nie wracać autem razem z Maxem.

    Kiedy wyszedłem na ulicę, zobaczyłem, że było już pusto. Nie było to możliwe, abym wtedy ją znalazł. Nawet nie miałem telefonu do niej, aby się z nią skontaktować. Nawet nie myślałem, aby skontaktować się z Tomem, bo w tym przypadku nie miałem co liczyć na niego.  Od zawsze kazał mi się trzymać z daleka od niej. Nie chciał, aby między nami, coś się urodziło.

     Gdy przechodziłem przez park, to napotkałem na dziwną sytuację. Jakaś kobieta trzymała nóż i cała się trzęsła. W wokół były rozsypane pieniądze i jakieś drobiazgi.

A na imię mi Aleksander! (Zakończona/w trakcie poprawiania )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz