12. Co się zdarzyło w Wesołym Miasteczku.

2.1K 206 26
                                    

*Clifford POV*

- Jejku, to niesamowite! - piszczała uradowana Sarah. - Od... wieków tu nie byłam. - Zawahała się na chwilę, wypowiadając te słowa. Nie chciała o czymś wspominać?

- Dzisiaj zaliczamy wszystko po kolei. - Viv zatarła ręce z chytrym uśmiechem. - Dosłownie wszystkie, na które nas wpuszczą.

- Nawet na... - Jej siostra zaczęła z przejęciem.

- Kaczuszki! - Dokończyły wspólnie ze śmiechem.

- Wiecie, chyba nie chcę wnikać - stwierdził Ashton, patrząc na nie z politowaniem, ale zaraz się uśmiechnął. - Dlatego chodźmy już! Pierwszy jest młot!

Kiedy staliśmy w kolejce do wysokiego na kilka dobrych metrów urządzenia, Vivien stanęła obok mnie.

- Dalej się o nią martwisz, co? - zapytałem cicho, tak żeby blondynka nie usłyszała. - Tym wypadem chcesz coś osiągnąć.

- Wiele rzeczy chcę osiągnąć. - Uśmiechnęła się chytrze. - Poza tym bardzo mi brakowało wizyt w tym miejscu. Wiąże się z nim kupa dobrych wspomnień.

- Dla mnie to pierwszy raz - powiedziałem, zadzierając głowę by spojrzeć na karuzelę, która bujała się na dużych wysokościach. Zazwyczaj wolałem siedzieć w domu, a dzisiaj... po prostu nie mogłem jej odmówić tego wypadu.

Poza tym, musieliśmy porozmawiać.

- Serio? - Zdziwiła się. - W takim razie trzeba zadbać o to, żeby dobre wspomnienia się pojawiły!

Spojrzałem na nią, próbując ukryć zażenowanie. Po wczorajszej sytuacji czułem, że może za dużo sobie myślałem. Nie chciałem, by zmieniła o mnie zdanie, ale z drugiej strony kończył mi się czas... Ale o tym jeszcze nie wiedziała.

- Czemu by nie. - Wysiliłem się na uśmiech.

- Viv, Mike, wchodzimy! - Doszedł do nas głos Ashtona i chwilę później zapinaliśmy pasy w fotelach.

- Najwięcej zabawy jest, gdy wyrzucisz w górę ręce i będziesz się zabawnie wydzierać. - powiedziała mi Vivien tuż przed startem, a ja spojrzałem na nią jak na wariatkę.

*

- Nie wierzę, że ludzie na serio to robią. - Śmiałem się, gdy szliśmy już na kolejną atrakcję. - Mogłaś zginąć! - Machała rękami w najgorszych momentach, gdzie jej instynkt samozachowawczy?

- Ale przynajmniej miałam frajdę. - Pokazała mi język. - I coś widziałam, a nie jak co poniektórzy, co w panice zamknęli oczy.

- Ha ha ha. Śmiej się dalej. - Udałem obrażonego. Moje rozmyślania o tym czy Viv ma dobrze w głowie przerwał pisk Sary.

To Ash przerzucił ją sobie przez ramię i szedł jak gdyby nigdy nic w stronę kolejki.

- Puszczaj! - Blondynka nie potrafiła powstrzymać śmiechu. - Bo cię oskarżę o molestowanie!

- Przeżyję to jakoś. - Podrzucił ją lekko, by nie ześlizgnęła mu się z pleców.

- Urocza para - mruknęła blondynka obok mnie.

- Taa - odparłem. - Ale ona chyba nie lubi go tak jak myślisz, że lubi.

- Czemu tak uważasz? - spytała zaintrygowana.

- Nie wiem. - Wzruszyłem ramionami. - Po prostu mam takie przeczucie.

Wyraźnie zmarkotniała i zrobiło mi się jej żal. Miała w sobie tyle empatii dla ludzi, przejmowała się każdymi problemami...

Pogramy? -> Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz