Został nam tydzień do Dziękczynienia. Meadow przekonała wszystkich na spokojny wieczór w bractwie. Mhm, spokojny. Jasne... Chłopaki nie przegapią okazji do picia. Po ostatnich koktajlach, jakie im przygotowałam, pewnie będę miała ręce pełne roboty. Niestety, jeszcze muszę skupić się na zajęciach oraz przygotowaniu raportu z ostatniego laboratorium. Totalnie nie potrafię stworzyć wykresu. Program zawiesza się, gdy tylko klikam w UTWÓRZ. Dane nie pasują lub tak bardzo mnie nie lubi Excel.
Gdzie ja mam notatki? Przegrzebuję całą torbę. Zamiast kartki z wynikami znajduję kolczyki, które nie wiedziałam, gdzie wsadziłam. Świetnie, jedna rzecz się znajduje, to druga znika.
Nagle dzwoni telefon. Odkładam wszystko na miejsce, aby niczego więcej nie zgubić i chwytam urządzenie.
Wujek Aris.
— Halo?
— Witaj, słoneczko — słyszę jego radosny głos. — Co słychać u ciebie?
— Cześć! Wszystko w porządku! Póki co daję radę. Gdzie ciocia?
— Wyszła do Lowellów. Trochę przeżywa to, że nie wracasz na Dziękczynienie...
Ah, no tak. Jak ustaliliśmy wszystko, jeszcze raz powiedziałam cioci Molly, iż nie zamierzam przyjechać. Zaraz i tak będą święta Bożego Narodzenia. Nie była zła, a słyszałam w jej głosie smutek.
— Czeka mnie jeszcze pare zaliczeń, więc wole się skupić.
Niby prawda, ale tez kłamstwo. Wcale nie piję co tydzień... Czasami to dziewczyny przychodzą do nas, więc mogę się uczyć, aż alkohol nie zacznie działać.
— Rozumiem, Josephine. Molly też przejdzie. Pusto będzie bez ciebie.
— Przecież dziadek z babcią przyjadą.
— To nie to samo. Już ci nie będę przeszkadzać, Promyczku. Do następnego.
— Pa, wujku.
Odetchnęłam. Bardzo się troszczą o mnie, ale przed świętem dzwonią częściej niż wcześniej. Pewnie ciotka kazała mu sprawdzić, co u mnie.
Wracam do biurka i laptopa. Nagle patrzę na kubek z herbatą, który stoi na jakiejś kartce.
No nie...
Oczywiście! Moje notatki z laboratorium! Przeglądam je jeszcze raz i już wiem, że źle wpisałam do programu jedną liczbę. W końcu moim oczom ukazał się piękny wykres.
Gdy kończę cały raport, jest po dwudziestej trzeciej. Meadow nocuje dzisiaj u Laury, więc mam cały pokój dla siebie. Chwytam „Dwór Cierni i Róż" z półki, którą mam obstawioną książkami z każdego gatunku. Popijając herbatę zagłębiam się w historie.
Jest po pierwszej, a ja dotarłam do pierwszego zbliżenia Feyry i Tamlina. Jasna cholera... nie wiedziałam, że te sceny będą aż tak intensywne.
Nagle ktoś puka do drzwi. Kto przychodzi o takiej godzinie?
— Proszę!
Josh wchodzi i spogląda na mnie z uniesioną brwią.
— To robisz w wolny wieczór?
— Co masz do mojego czytania? — odkładam egzemplarz i krzyżuje ramiona. — Co cię sprowadza?
Trochę niekomfortowo czuje się przy nim. Niby miedzy nami jest dobrze, a jednak zapada nieprzyjemna cisza.
— Chciałem zobaczyć, co robisz, bo wszyscy dzisiaj są zajęci — siada obok mnie.
— Jest noc, raczej ci wszyscy już śpią — zauważam. — Nie masz jutro zajęć?
![](https://img.wattpad.com/cover/293741792-288-k628177.jpg)
CZYTASZ
COLLEGE - historia pogmatwana
Любовные романыTĘ WERSJĘ KSIĄŻKI TRAKTUJCIE JAKO SZKIC, PO JEJ SKOŃCZENIU NASTĄPIĄ DRASTYCZNE POPRAWKI, ABY POLEPSZYĆ I ZWIĘKSZYĆ JEJ JAKOŚĆ Josephine McKee wyjeżdża do Miami na studia. Czystym przypadkiem będzie studiować tam, gdzie jej sąsiad Josh Lowell, z któr...