III

46 5 0
                                    

,,Najważniejsze, że Marco nic nie jest" powtarzał w głowie gdy skręcili w kolejną uliczkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

,,Najważniejsze, że Marco nic nie jest" powtarzał w głowie gdy skręcili w kolejną uliczkę. Nie zamienili ze sobą ani słowa - Annie, skupiona była na drodze nastomiast Armin pogrążył się w myślach jednocześnie starając się nie wpaść pod jadący samochód. Zastanawiał się dlaczego właściwie Marco chiał się z nim zobaczyć. Dlaczego kazał Jeanowi do niego zadzwonić? Tak, rozpoznał go po głosie. Co prawda nie miał stu procentowej pewności co do tego, że jest to Kirstein jakiego pamiętał z poprzedniego życia jednak jego głos był zbyt podobny by była to zwykła pomyłka lub jakaś głupia myśl, która pojawiła się w jego głowie a w rzeczywiści nic wspólnego z prawdą nie miała.
Po co Marco chciał go zobaczyć? Czyżby coś sobie przypomniał? Może chciał z nim jedynie porozmawiać lub..

                                  .   .   .
                                 

Otworzył oczy z ogromnął trudnością. Przymrużył je jednak gdy oślepiło go światło słoneczne. Skrzywił się przeklinając pod nosem gdy poczuł ból przeszywający całe jego ciało.
—Armin! Boże nic Ci nie jest?!— Krzyknęła Annie siedząca obok niego zmartwiona. Mógł przysiąc, że w jej oczach dostrzegł łzy.
—Mhmm.. to nic takiego— Odparł próbując zignorować ból. Podniósł się i usiadł dopiero teraz zauważając dużą, krwawiącą ranę na kolanie. Nie był pewien co się właściwie stało. Podejrzewał, że po prostu się przewrócił.
—Może wracajmy?— Zaproponowała zmartwiona. Armin najwyraźniej się tym zbytnio nie przejął. Mimo ogromnego bólu podniósł się i wziął rower leżący na poboczu drogi.
—Nie. Chce zobaczyć się dziś z Marco— Oświadczył zdeterminowany.
—Armin.. Ty mały idioto.. W porządku ale uważaj na siebie bardziej i mów mi gdy bedziesz potrzbował przerwy.— Powiedziała stawiając warunki. Annie czuła sie w obowiązku chronić tego dzieciaka. Był dla niej nie tylko najlepszym przyjacielem ale również był dla niej jak młodszy braciszek. Nie podobała jej się myśl, że ten cierpi. Nie mogła mu jednak odmówić - to było ważne dla ich obu a widząc determinacje w jego oczach po prostu nie potrafiła powiedzieć stanowczego ,,Nie".
—Mhm, dziękuje— Podszedł do niej i przytulił ją mocno z uśmiechem.
Ruszyli więc ponownie. Od szpitala dzieliło ich jakieś piętnaście, góra dwadzieścia minut. Armin, który zawsze wyprzedzał Annie o pare metrów teraz jechał bok przeklinając wszytsko co istnieje w całym ich świecie i co akurat przyszło mu na mysl. Takiej wiązanki przekleństw z jego ust jeszcze nie słyszała. Najpierw troszkę ją to rozbawiło, potem jednak wróciła uwagę na to jak mocno zaciska dłonie na kierownicy, jak bardzo drży jego głos. Potem popatrzyła na jego zranioną nogę i zagryzła wargę ze współczuciem w oczach. Widok był paskudny, strup, który powinien się wytworzyć był bez przerwy rozwyrany przez każdy ruch nogą jaką wykonywał także krew nadał płyneła, rana była brudna : w błocie i piasku. Bała się, że wda się jakieś poważne zakażenie i trudno było  jej sobie wyobrazić jak bardzo młodszy chłopak cierpiał. Musiała jednak przyznać, że Armin jest w cholere uparty jeżeli chodzi o coś na czym mu zależy.
—Armin, twoja noga.. może zróbmy sobie mała przerwę—
—Nic mi nie będzie zaraz się..— Urwał. Co chciał powiedzieć? ,,Zaraz się zagoi". Jakim cudem taka rana miałaby się zagoić niczym za dotknięciem magicznej różdżki? To nie działa w ten sposób. Nie w tym świecie.
—Nic mi nie będzie— Powtórzył już znacznie mniej pewny siebie.
—No dobrze— Odpowiedziała spokoniej widząc na horyzoncie szpital. Już po dziesięciu minutach byli na miejscu. Gdy tylko przekroczyli próg szpitala podniegła do nich pielegniarka, która mimo sprzeciwów Armina zdezyfekowała i opatrzyła jego nogę tym samym sprawiajac, że Annie dotechnęła z ulgą. Podziękowali przemiłej kobiecie i znaleźli recepcje. Siedząca za biórkiem drobna kobieta zaczęła za ucho grzywkę i poprawiła długie beżowe włosy przypomnajace kolorem kawę z mlekiem. Uśmiechnęła się do nich a Armin zignorował chęć schowania się za Annie zmuszając ją tym samym by wyjawiła pryczynę ich przyjścia.
—Dzień dobry.. Przyszedłem odwiedzić Marco Bodt'a. Czy mógłbym wiedzieć w jakiej sali leży?— Spytał grzecznie kłaniajac się delikatnie przed dziewczyną która zaśmiała się przyjaźnie wstukując coś na komputerze.
—Dzien dobry— Przywitała się uśmiechając się do nich uroczo. —Marco leży w sali numer 104.. Tylko nie siedźcie za długo bo z tego co wiem, to musi odpoczywac— dodała.
—Dobrze, dziękujemy— Odpowiedzieli w tym samym czasie, Annie złapała przyjaciela za rękę kierując się do windy. Kliknęli guziczek prowadzący go na odpowiednie piętro.
—Boje się— Wyszeptał Armin podczas podróży na drugie piętro.
—Nie masz czego, będzie dobrze—Zapewniła przyjaciela i w tym samym momencie drzwi windy się otworzyły. Wyszli bez problemu odnajdując sale 104. Zanim jednak blondyn zdołał pociągnąć za klamkę podbiegł do nich wyższy facet z jasnymi beżowymi włosami. Zdawał się być zirytowany ich pojawieniem się tutaj dlatego właśnie Armin powstrzynał chęc rzucenia mu się w ramiona. Przecież.. Jean go nie pamięta..
—Kim jesteście?— spytał ostro zabijając dwójkę spojrzeniem.
—Jestem Armin. A to moja przyjaciółka Annie.. dzwoniłeś do mnie, podobno Marco chciał mnie widzieć—
—Chciał. Ale pytanie jest takie - Czego ty chcesz od niego?! Odwal się od mojego chłopaka! Czemu mu tak zależało żeby z tobą pogadać?—
—Ej gościu! Nie wiem czy widzisz ale on się boi, specjalnie tutaj zapierdał, nie po to by jakiś idiota się na niego wydzierał!— Warknęła Annie nie dając dojść młodszemu blondynowi do słowa. On odciagnął ją trochę od wyzszego chłopaka z nerwowym uśmiechem
—Przepraszam.. Jestem znajomym Marco.. znamy się krótko więc pewnie nigdy nic Ci o mnie nie mówił.. zapewniam, że nic od niego nie chce. Przepraszam za problem.— Pwiedział dość szybko i chaotycznie pochylając głowę w momencie w którym go przepraszał.
—Tia.. Mam nadzieje—
—Ty idioto!— Annie uderzyła wyzszego mężczyznę w głowę. Jak on śmiał być tak olewczy i hamski w stosunku do Armina? Nie po to się tak starał, żeby jakiś debil z końskim ryjem się teraz czepiał.
—Annie! Przepraszam za nią— Krzyknął do dziewczyny kłaniając się do oszołomionego męzczyzny ze łzami w oczach tym bardziej irytując tym przyjaciółkę.
—Oj, nie! Nie będziesz przepraszać! Całą drogę tutaj się trzęsłeś i płakałeś a on ma czelność się do Ciebie czepiać? Ja rozumiem, że zazdrosny i opiekuńczy chłopak ale kurwa niech się tak do ciebie nie zwraca bo mnie coś popierdoli!—
—Annie proszę Cię.. Przepraszam za nią.. Oboje jesteśmy dzisiaj zdenerwowani.. — usprawiedliwiał drżącym głosem czując, że jeszcze pare sekund i się rozpłacze.
—Ej, w porządku. Przepraszam, że tak na ciebie naskonczyłem, nie powinienem. Nie płacz, proszę.—  Jean zmienił narracje nachylając się troszkę do blondyna. Ten jakby nigdy nic wtulił się w niego. Jak kiedyś, gdy po śmierci Erena kiedy spędzali razem całe wieczory rozmawiając i płacząc. Byli dobrymi przyjaciółmi.. w tamtym życiu. Jean go nie pamiętał. Ale pozwolił blondynowi przytulać go odwzjamniając nawet przytulasa. Podświadomie czuł, że powinien go przytulić i wtedy właśnie poczuł impuls przechodzący przez całe jego ciało a przed oczami jak na dużym ekranie wyswietliła mu się parosekundowa scena. Byli w obcym miejscu, starsi.. Blondyn siedział na ziemi wtulony w niego i łkał w momencie kiedy Jean spokojnie głaskał go po plecach by chociaż trochę go uspokoić. Wydawało mu się to odległym wspomnieniem, zamglonym i niewyraźnym jakby ktoś pokazał mu kawałek filmu z niezwykle słabą jakością. Może to przyszłość? Wyglądała jednak zbyt odlegle, jakby już się wydarzyła a nie miała dopiero nastąpić. Nawet nie wiedział po czym to określił.. To było zwykłe przeczucie. Gdy w koncu trochę się od siebie odsuneli popatrzył na blondynkę, która jeszcze niedawno zdzieliła go po głowie. Teraz patrzyła na nich z delikatnym uśmiechem jakby chciała powiedzieć ,,Zdobyłeś tym moją łaskę, Więcej Cię nie uderzę".
—Więc.. Mógłbym porozmawiać z Marco?— Spytał przerwywając cisze wyrywając tym samym skonfundowanego Jeana z zamyślenia. Ten jedynie pokiwał twierdząco głową. Blondyn podziękował i wszedł do sali zostawiając Annie i Jeana samych. Rozejrzał się po sali: mały schludny pokoik w kolorach białych i niebieskich, przez duże okno do srodka wpadało sporo światła a na szafeczce obok łóżka Marco stał wazon z czerwonymi różami. ,,Czyli w tym życiu są ze sobą szczęśliwi.." pomyślał z delikatnym uśmiechem. Podszedł troszkę bliżej łóżka narazie się nie odzywając. Marco otworzył oczy i gdy tylko dostrzegł chłopaka uśmiechnął się delikatnie.
—Armin.. Przyszedłeś..—  Powiedział słabo podnosząc się do pozycji siedzącej, jego rany były zszyte a w niektórych miejscach miał założone bandarze i plastry. Poklepał miejsce obok siebie.
—Oczywiście, że przyszedłem. Jak się czujesz?— Spytał i usiadł na łóżku zaraz obok szatyna.
—O dziwo całkiem dobrze. Dostałem mase leków przeciwbólowych więc myślę, że nie jest tak tragicznie— Odparł z deliatnym usmiechem ukazując dołki w policzkach. To było całkiem urocze..
—Ciesze się.. Przepraszam za to co się stało—
—Huh? Dlaczego nnie przepraszasz?— Piegowaty przekrecił lekko głowę  w bok nie dokońca rozumiejąc co młodszy ma na myśli.
—Wypadek.. Gdybym nie chciał się z tobą spotkać to—
—Ej! Nie, żadne "gdyby". To mogło stać się każdego innego dnia. To nie twoja wina. Tak na prawdę to mnie uratowałeś. Gdyby nie ty wykrwawiłbym się na śmierć.— Przerwał mu od razu. Nie chciał by młodszy obwiniał się o to co się stało.. pod żadnym pozorem nie jest to jego wina. Może wypadek nie był zbiegiem okoliczności ale, ze to wina tego uroczego niebieskookiego chłopaka? Co to to nie!
—Marco?— Mruknął gdy pomiedzy nimi nastała cisza. ,,Mm?" Mruknął w odpwiedzi kierując wzrok na jego twarz.
—Czemu chciałeś mnie zobaczyć?— Spytał a ten westchnął głośno rozgladając się po pokoju jakgdyby bał się, że ktoś ich podgląda. Złapał go za rękę ściskając ją trochę.
—Armin.. Przyznam, że kiedy przerwszy raz powiedziałeś mi o tej całej reinkarnacji to uznałem Cię za wariata ale..— Przerwał na chwile by wziąć głeboki oddech. —Ale.. Wtedy coś zobaczyłem.. tak jakby wspomnienie które nigdy nie miało miejsca w tym życiu.. A potem kiedy zaatakowały mnie psy zamiast zwierząt miałem przed oczyma wielką bestie przypominającą człowieka która..—
—Zabiła Cię..— Dokończył sciskając dekiaktnie dłoń poznanego zaledwie wczoraj przyjaciela.
—Skąd wiedziałeś?!— Wykrzyknął głośniej niż planował na co Armin przymrużył oczy.
—Wygląda na to, że ja wiem najwięcej ale jednocześnie nie wiem nic.— Odparł zagadkowo po chwili uderzając się w głowę zdając sobie sprawę z tego jak głupio to brzmi.
—Chodzi o to, że też mam przeblyski wspomnień ale po za tym mam też sny i pamietam dość dużo.. Ale jednocześnie nie wiem skąd się to bierze i dlaczego tak jest.— Wyjaśnił a Marco pokiwał głową tym samym pokazując mu, że rozumie.
— Więc.. to oznacza, że mi wierzysz?— Spytał z blyskiem w oceanicznych oczach.
—Tak, w najgorszym wypadku może się okazać że oboje zwariowaliśmy — Zaśmiał się cicho.
—Jeśli już to nie tylko my.. Jest jeszcze moja najlepsza przyjaciółka.— Przyznał a Marco ponownie się uśmiechając i puszczając rękę blondyna. To było pocieszające.. jest ich trójka. Trójka osob, która ma podobne przebłyski i sytuacje w dodatku nie mją interesu w tym by kłamać.
—Czyli.. Co z tym robimy? Macie jakiś plan?— Spytał z błyskiem w ciemnych oczach
—Chcemy dowiedzieć się skąd pochodzą wspomnienia - czy jest więcej osób w naszym mieście które znamy z poprzedniego życia i dlaczego teraz to sobie przypominamy.— Wyjaśnił coraz bardziej ciesząc się z tego, że nie został przez niego wyśmiany.
—Dołączam się. Jeśli nie macie nic przeciwko—
—Oczywiście, że nie! Więc.. witaj w korpusie— Wykrzyknął i podali sonie ręce jakby byli jakimiś ważnymi biznesmenami którzy właśnie podpisali ze sobą super ważny kontrakt.
—Huh? Korpusie?— Dopytał trochę nie rozumiejąc.
—Długa historia— Zaśmiał się i zaczął wyjaśniać.

—Długa historia— Zaśmiał się i zaczął wyjaśniać

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Miłość Która Nie Umiera - EreminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz