Liran
Czułem, że byłem w bardzo dziwnym miejscu, bez światła. Całkowicie pogrążony w ciemności i dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nie pomieszczenie jest spowite mrokiem, a to ja mam jakąś dziwną opaskę na oczach. To dzięki niej kompletnie nic nie widziałem.
"Co się dzieje?", Pomyślałem w panice, nie zdolny do chociażby ruszenia palcem.
Podjąłem kolejną próbę poruszenia się. Niestety wciąż na marne. Cały byłem spętany, leżąc na twardej i przeszywające moje ciało niczym lód, podłodze.
Mój oddech przyspieszył.
Nie wiedziałem gdzie byłem. Czy tym bardziej dlaczego się tutaj znalazłem w takiej niekomfortowej dla siebie pozycji.
Poruszyłem rękoma, chcąc zidentyfikować przedmiot, którym zostałem obezwładniony. Po czym zadrżałem, zdając sobie sprawę, że to nic innego jak łańcuchy.
-Niemożliwe…- wyszeptałam zaszokowany, czując zbierające się pod powiekami pierwsze łzy strachu.
"Dlaczego?", Pytałem niezdolny do jakiejkolwiek normalnej reakcji.
Lęk mnie paraliżował. Tym bardziej, że nie pamiętałem niczego sprzed uwięzienia.
"Dopiero co rozmawiałem z ciocią Damalią", argumentowałem, z trudem łapiąc oddech.
~PATRZ I SŁUCHAJ UWAŻNIE.- usłyszałem swój własny głos w głowie, zagłuszający w jednej chwili wszystkie inne.- Obserwuj póki mam siłę by ci to pokazać.
Moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia.
Ten głos należał do mnie, lecz wypowiadającym owe słowa nie byłem ja. Strach coraz bardziej przejmował władzę nad moim ciałem.
Jednak resztkami zdrowego rozsądku, spełniłem prośbę płynącą od głosu w mojej głowie. Było to ciężkie, zważywszy na okoliczności. Ale nie poddałem się. Próbowałem aż do skutku. Aż do momentu odpuszczenia, wsłuchując się w otoczenie.
Wtedy dotarło do mnie wiele rzeczy. Pierwsza. Gdy odpuściłem kontrolę, doszły do mnie inne emocje ciała, które choć moje. Zdawało się wcale nie należeć do mnie.
Jego emocje. Złość, rozgoryczenie i frustracja. Nie ja to czułem. Czuł to właściciel ciała. Właściciel, który nie był mną. Przynajmniej mój logiczny umysł tak sądził.
Druga. Kroki.
Słyszałem kroki dobiegające z daleka. Kroki, które zbliżały się nieubłaganie do miejsca w którym byłem.
Trzecia i najbardziej przerażająca. Znałem właściciela kroków i co gorsza. Bałem się go, choć ten ja na ziemi dobrze to maskował. Pomagała mu w tym wściekłość, jaką czuł. Ta emocja była dla niego. Dla mnie niczym paliwo napędowe, jakkolwiek abstrakcyjnie by to nie brzmiało.
Przełknąłem ciężko ślinę, słysząc dźwięk otwierających się ciężko drzwi, informujących mnie o tym, jak wielkie masą musiały być.
Czy dałbym radę sam je otworzyć z taką lekkością, jak właściciel kroków? Nie zdążyłem się nad tym zastanowić, ponieważ nowo przybyły podszedł do mnie wolno, zatrzymując się bezpośrednio w miejscu gdzie leżała moja twarz.
CZYTASZ
Desiderium Tom II - Dwa Oblicza
FantasyDruga część serii. Jeśli nie czytałaś/eś poprzedniej to odsyłam cię do niej cieplutko