ROZDZIAŁ 5

511 8 10
                                    

Kilian

        Nie jestem pewny ile dokładnie zmarnowaliśmy czasu na siedzenie w tej zatęchłej dziurze, zwaną inaczej siedzibą rady. Ale było to wystarczająco długo by wychodząc odkryć, że wszystkie stragany były już zamknięte.

        Westchnąłem ciężko, spoglądając na niebo w ciepłych odcieniach zachodzącego słońca, które jak na złość ten jeden, jedyny raz nie przynosiło mi żadnej satysfakcji z kończącego się dnia.

        Przetarłem twarz dłonią, z myślą "Czyli to by było na tyle w kwestii mojego cudownego planu udobruchania białowłosego jakimiś upominkami", miałem ochotę jęknąć zrezygnowany, mając tutaj na myśli oczywiście kupno czegoś ładnego w ramach przeprosin. Zdążyłem już w końcu zauważyć, jak wielką wagę do ubioru przykładał mój waniliowy chłopiec.

        Oczywiście to nie tak, że uważałem go za o tyle próżnego, że bez upominka to by mi nawet drzwi nie otworzył. Po prostu tego byłem nauczony w domu. Żeby przepraszając, dawać jakieś małe prezenty, kojarzące nam się z tą drugą osobą. Miało to zawsze na celu pokazanie tej drugiej stronie, jak ważna jest dla nas. No a przynajmniej tak zawsze tłumaczyła mi mama.

        Zagryzłem wargę niezbyt zadowolony z tego, że odebrano mi możliwość przeproszenia białowłosego w sposób, jaki zostałem nauczony. Co prawda, owszem. Mogłem odciągnąć to trochę w czasie i przeprosić Lirana chociażby jutrzejszego dnia, dostosowując się do swojego wcześniej zaplanowanego sposobu. Tyle, że nie chciałem.

        Uważałem, że czas i sama szczera chęć przeproszenia miała tutaj o wiele istotniejszą wagę niż prezent, z którym mógłbym przyjść. Bo tak, jak wspomniałem wcześniej. To przecież nie tak, że jeśli dziś mu czego nie dam, to od razu zatrzaśnie mi drzwi przed nosem i każe iść w cholerę. Kobiety z jego rewiru by tak zdobyły, ale on nie.

        Jasnowłosy taki nie był. Właściwie to pod tym względem już na początku naszej znajomości, gdy tylko dowiedziałem się czyim podopiecznym jest, zaskoczył mnie.

        No nie oszukujmy się. Był aż nadto normalny, jak na dziecko wychowane w środowisku monarchii. To był tak abstrakcyjny widok, że w życiu bym nie pomyślał że czegoś takiego dożyje, a tu proszę takie miłe zaskoczenie. Nie tylko dożyłem tej chwili, a nawet się z kimś takim związałem. No kto by pomyślał, że tak to się wszystko potoczy.

        Uśmiechnąłem się mimowolnie na samo wspomnienie tego zabawnego fenomenu. Bo mój waniliowy chłopiec nie tylko był kimś odstającym w tłumie, ale też niezaprzeczalnie był kimś z kogo zdaniem było trzeba się liczyć.

        Właściwie to do tej pory zadziwia mnie jego inteligencja i poziom wiedzy, jaki ma. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że nawet starsi w obliczu jego znajomości historii i ogólnie znajomości czegokolwiek mieliby problem żeby się wykazać. To było po prostu do tego stopnia nietypowe, że aż dziwne.

        Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Chociażby mój przyrodni brat. Gdyby nie białowłosy, to pewnie dalej by się puszył, a tak to przynajmniej ktoś utarł mu nosa na oczach całego królestwa.

        Co prawda nie skończyło się to dla niego najlepiej biorąc pod uwagę fakt, że został wciągnięty w to bagno razem z nami. Chociaż z drugiej strony nie wyglądał na jakoś bardzo smutnego z tego powodu. Podejrzewam, że jego obecność tam była od dawna przesądzona.

        Szkoda tylko że radni niezbyt to przemyśleli.

        Skrzywiłem się lekko z rozbawienia.

        Miałem tutaj na myśli oczywiście szanowaną Lady Damalie, której coś tak czułem, że ten pomysł nie za bardzo przypadnie do gustu. Tym bardziej jeśli jej ukochany chłopiec będzie miał odgrywać tam ważną wedle radnych rolę i potencjalnie zrobić sobie krzywdę.

Desiderium Tom II - Dwa Oblicza Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz