Rozdział 4

1K 24 4
                                    

Gdzie oni są? Proszę niech  ktoś tu przyjdzie.
W myślach modliłam się żeby ktoś tu przyszedł.
Zebrałam moje ostatnie siły i krzyknęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam
-Tony!!!!
Dlaczego Tony? Dlaczego Tony a nie Dylan albo Shane?
Krzyklam jeszcze raz tym razem o wiele ciszej
-Tony...
Mam bluze a w niej kieszenie... W kieszeniach telefon!
Ale po chwili sobie uświadomiłam ze nie mam 
Na to siły.
Koniec. To jest koniec. zawsze się zastanawiałam jak będzie wyglądać moja smierć a teraz już wiem. Właśnie tak.
Obudziłam się na rękach Tony'ego!
-Tony. Wymamrotalam
On płacze. Pierwszy raz go widzę w takim stanie
-Już Hailie spokojnie już blisko
Nie mam pojęcia ile czasu leżałam nie przytomna.
Wiem tylko tyle ze jestem już bezpieczna bo byłam na rękach Tony'ego
-Hailie!
Nie miałam siły się odwrócić i zobaczyć kto biegnie za mna ale usłyszałam po głosie ze to Mona ona też płacze.
Znowu straciłam przytomność.
_\

-Hailie!
-c-co się dzieje?
Nie mam pojęcia gdzie jestem w szpitalu?
Nie odwróciłam się i nie wiem kto mnie zawołał przestraszyłam się ze znowu jestem gdzieś i zaraz Jason wyjdzie.
-Boże Hailie! Ty zyjesz! Tak bardzo Cię przepraszam
To byl Dylan
Przytulił mnie
Do pokoju wszedł Tony i Shane mieli w rece jakieś kubki ale gdy mnie zobaczyli upuścili je i podbiegli do mnie.
-tak bardzo cię przepraszam Hailie przepraszam przepraszam przepraszam przepra...
-nic się nie stało spokojnie
-Hailie! Ty moglas umrzeć
-lekarze nie dawali ci szans na przeżycie
Tony powiedział to tak emocjonalnie naprawdę mnie kocha.
-ale jak mnie znaleźliście
-twój telefon
-a teraz nam powiedz co się stało!
Wtrącił się Shane
-jeśli masz na to siłe
-mam,mam ,mam...
-okej
-obudziłam się i nikogo nie było wiec się ubrałam i wyszłam się przewietrzyć.
Wtedy zobaczyłam Jasona...
-Jason Ci to zrobił?!!
Dylan wstał i kopnął krzesło
-proszę nie krzycz.zaczęłam płakać
-przepraszam Hailie
-skończ przepraszać! To moja wina to ja na początku zaczęłam zadawać się z Jasonem to ja die z nim całowałam chodź mi na to nie pozwoliliście to ja mu zaufałam! To ja mu powiedzilam ze znalazłam broń! Wiec kirwa skończ przepraszać to tylko i wyłącznie moja WINA!
Wszyscy stali bez ruchu patrzyli sie na mnie.
-wyszłam i go zobaczyłam i jeszcze 5 starszych od niego mężczyzn było umięśnieni i cali ma czarno może mieli z 40 lat.
Podszedł do mnie i powiedział... Powiedział..
Zamachałam sie i nie umiałam złość powietrza zaczęłam sie dusić
Tony pobiegł po pielęgniarki i lekarzy
- spokojnie ciii
Uspokajał mnie lekarz
Nie widzę co robi bo znowu tracę przytomność 
-Pomocy!
Obudziłam się i krzykłam na cały głos.
-spokojnie malutka jestem obok ciebie jesteś już bezpieczna nic ci nie grozi.
Poczułam na głowie rękę Willa. Ale bałam się dalej.
-miałam koszmar
Will mnie przytulił
-opowiem wam co było dalej
-może później nie masz siły daj se spokój
-ja chce teraz! Nie mogę tego dusić w sobie!
-dobrze opowiadaj
-usłyszałam...
Lekko się zawahałam ale szybko wróciłam do normy
- usłyszałam ,,zapłacisz za to wszystko jebana księżniczko" przyłożyli mi szmatkę do ust j straciłam przytomność. Obudziłam się w zimnej piwnicy. Podeszli do mnie i zaczęli mnei kopać, bić...
Później zanieśli mnie do sauny pamietam ze krzyczałam i wolałam Tony'ego.
Will proszę ja nie chce tam wracać, nie chce przezywać tego samego.
Zaczęłam plakac a Will mnie przytulił
-spokojnie malutka nie przeżyjesz nic takiego jeszcze raz jesteś bezpieczna.
Zasnęłam a gdy się obudziłam słyszałam rozmowy moich 5 braci Mona spała na materacu usłyszałam Vincenta mówiącego ,,to wasza wina" miałam więcej siły chodź nie aż tak bardzo dużo.
Ledwo wstałam i poszłam do drzwi, był otwarte wiec nei musiałam się dodatkowo męczyć.
- to nie ich wina
-Hailie!
Will wziął mnie na rece i położył
-nie obwiniacie chłopców! To moja wina!
-to moja wina...
Byłam tak zmęczona zwykłym pójściem 3 metry ze zasnęłam czułam tylko jak Will pocałował mnie w czoło.

Czekajcie na kolejny rozdział<3

Rodzina Monet SzafirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz