Rozdział 7.

326 27 17
                                    

Ku szczeremu zdziwieniu Arwara oficjalna część święta przebiegała jak na razie we względnym spokoju. Jego ojciec wygłosił przemówienie z matką u boku, spokojną i dumną, dającą tym samym jasne świadectwo swego ozdrowienia. Potem głos jako następca tronu zabrał na krótko Jarnis, który poprosił kwieciście głównego kapłana o poprowadzenie ceremonii w świątyni.

Eltie siedziała w pierwszym rzędzie wraz z córką, która z trudem powstrzymywała się przed spoglądaniem przez ramię na siedzących dalej licznych kuzynów, szepczących niemal niesłyszalnie między sobą. Varvinia rozglądała się ukradkiem po zebranych w świątyni młodzieńcach, a kilka rzędów dalej Dralen i Mir siedzieli po obu stronach Elonii, by mieć pewność, że zwierzołaczka nie zrani się, gdy niechybnie zasłabnie po kilku godzinach przebywania w dusznej, przepełnionej mocnym, mdłym zapachem kadzideł i perfum sali. W pierwszych ławkach dało się też dostrzec twarze pozostałych dzieci króla i królowej Irwanii oraz ich małżonków - nawet Akrewin przyjechał wraz z żoną oraz całą trójką dzieci z odległego Kaaru.

Wszystko było takie samo jak zawsze. A jednocześnie trochę inne. Arwar spojrzał w bok, na siedzącą obok siebie Tarię, która przybrała minę zadumy, tak, jakby naprawdę słuchała słów kapłana. W głębi świątyni Ronul powtarzał bezgłośnie słowa każdej modlitwy i czytanego podania o utworzeniu świata i wielkiej wojnie między bogami.

Książę z wielkim trudem powstrzymał wzgardliwe prychnięcie, gdy przypomniał sobie, że w rzeczywistości cała kłótnia Stworzycielek dotyczyła ciasta i trwała stosunkowo krótko.

Blisko króla oraz królowej zasiadała Darelia, która nawet nie kryła znudzonej miny. Pełniła rolę oficjalnej delegacji z elfickiej części Denestru - może i w ojczyźnie nie pojawiła się od lat, jednak wciąż pozostawała księżniczką, w dodatku następczynią tronu. W pięknej, granatowej sukni o szerokiej spódnicy i złotym diademie prezentowała się zresztą jak prawdziwa władczyni, tak podobna do szlachetnych podobizn elfickich monarchiń, że ktoś, kto jej nie znał zbyt dobrze, nie rozpoznałby w dziewczynie wojowniczki, która przyjechała kilka dni wcześniej do Terionu. Na jej urokliwej twarzy wyrył się jednak taki grymas, jakby z trudem powstrzymywała się przed zaśnięciem.

Niewiele lepiej zresztą prezentował się siedzący obok niej Firmil, który może i nie wyglądał, jak ktoś marzący jedynie o drzemce, ale z miną pełną uprzejmego znudzenia oraz obojętności ignorował otwarcie ciekawskie oraz nieufne, a często nawet nienawistne spojrzenia zebranych w świątyni poddanych. Młodzieniec w każdym calu przywodził na myśl ciemnego szlachcica - dumny oraz przystojny w nietypowo mroczny, choć dla wielu niewątpliwie pociągający sposób. Mimo pozornego spokoju oraz znudzenia, którym emanował, nawet ślepiec wyczułby śmiertelne niebezpieczeństwo kryjące się w drobnym Synu Nocy. Na głowie jakimś cudem miał jasną obręcz, najpewniej ze srebra lub białego złota, która sprawiała, że tylko głupiec nie domyśliłby się, z kim ma do czynienia.

Żywa, zdrowa królowa. Władca Mroku jako oficjalny gość na najważniejszym irwańskim święcie.

Sygnał był jasny nawet dla tych, którzy nie orientowali się w dworskim tańcu subtelnych znaków, bardziej znaczących niekiedy niż niejedne słowa.

Arwarowi przyszło do głowy, że jego kuzyn i Darelia, oboje ubrani w granat, z podobnymi minami i zasiadający obok siebie, zdawali się doskonałą parą władców. Nie wiedział, czy wcześniej to zaplanowali, czy może w grę wchodził zwyczajny przypadek, jednak na pewno wielu osobom przeszło przez myśl, że tych dwoje łączy coś więcej niż tylko przelotna znajomość. Tak, ledwo skończy się oficjalna ceremonia i zebrani na niej wysypią się ze świątyni na ulice, a Terion zacznie żyć plotkami. Wiele z nich będzie dotyczyć dwójki przedstawicieli sąsiednich państw, którzy już teraz sprawiali wręcz wrażenie małżeństwa.

Zniszczyć Kusiciela || Dzieci mroku i światła tom II wolno pisane Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz