A oni obserwowali...
Śmiertelni wierzyli, że bogowie mogą wszystko. Że ich moc i władza są nieograniczone. Nic bardziej mylnego. Byli po prostu potężniejsi od tych, których utworzyli. W końcu nawet śmiertelnicy wiedzieli, że wśród bóstw są zarówno te silniejsze, jak i słabsze, już samo to pokazywało, że należą do wszechmocnych.
Nie, bogowie nie byli niepokonani, nawet jeśli niektórzy z nich sami tego nie widzieli. W przeciwnym razie nie musieliby liczyć na śmiertelnych, którzy jako jedyni potrafili czasem pomóc.
Bo ci mieli coś, co bogowie utracili – świadomość swej słabości. Wiedzieli, że w chwili, gdy przychodzi im mierzyć się z siłami znacznie ich przewyższającymi, pozostawał tylko spryt i ta ich niezwykła wręcz zdolność do przystosowania się. Bóstwa zapominały, że ktoś jest nad nimi, ktoś równie potężny.
W końcu bogów też ktoś stworzył.
Olfrtich czasem dręczyło to pytanie, wtedy, gdy siedziała sama wśród gwiazd i wpatrywała się w bezkres utworzonego przez siebie kosmosu. Skąd się wzięła? Kto ją wykreował? Skąd wzięła się pustka, nicość, to płótno, na którym namalowała wszechświat? Kto powołał do istnienia Obrzydliwość, Kusieciela?
I dlaczego ten demon wciąż był tak silny, jak bogowie, a przy tym niemal tak sprytny, jak śmiertelnicy? Czasami bała się, że nie zdołają go pokonać. Nie łudziła się, że on odejdzie na zawsze, nie, skoro częścią jego esencji było wszechobecne na świecie zło, kryjące się w umyśle każdej świadomej istoty, nawet jeśli zagrzebane gdzieś głęboko na dnie jego jestestwa.
Czasem prawie zazdrościła Jalii, która nie miała takich pytań. Jalia była idealną boginią, taką, jakiej oczekiwali jej wierni – przekonaną o swej potędze, patrzącą na wszystko z góry, dumną i pewną siebie. Nie pozwalała sobie na pytania czy wątpliwości.
Może dlatego jej stworzenia też miały skłonności do skrajności i ślepego zapatrzenia w różne twierdzenia, a jednocześnie przez to potrafiły być niezwykłymi idealistami. Równie okrutni, co dobrzy, jakby nie istniało nic pomiędzy, ale zawsze przekonani o swoich racjach.
Dzieci Olfartich błądziły. Obserwowały z cienia wydarzenia, planując, zastanawiając się, wczuwając w cudze myśli. Najbardziej empatyczni, a jednocześnie potrafiący być najsłodszą trucizną, bardziej okrutni niż ktokolwiek inny, świadomi, gdzie uderzyć, by zabolało to najbardziej. Wciąż targani wątpliwościami, poszukujący prawdziwej odpowiedzi na swoje pytania.
Bogini westchnęła, spacerując wzdłuż zasłony oddzielającej jej domenę od prawdziwego świata.
— Matko? — Słodki niczym miód głos wyrwał ją z zamyślenia.
Odwróciła się, w pierwszej chwili zaskoczona, jednak zaraz wyraz jej twarzy złagodniał.
— Elberia. — Skinęła głową swej pierworodnej, jedynej w swoim rodzaju.
Wysoka, dość młoda kobieta o czarnych niczym najgłębszy mrok oczach i białych, sięgających kolan włosach zalecionych w gruby warkocz, stała kilka kroków za boginią. Miała delikatną urodę, przywodzącą na myśl płatek róży, a całości tego obrazu dopełniał subtelny uśmiech na ustach. Jednocześnie jednak w jej spojrzeniu czaiło się niebezpieczeństwo i stalowa wręcz stanowczość.
— O czym rozmyślasz? Stoisz tu już od kilku godzin.
— Bogowie i umarli czasu nie liczą — odparła z przyzwyczajenia Stwórczyni.
— I?
— Po prostu zastanawiam się... — wzdycha i przesuwa dłonią po unoszących się w przestrzeni lśniących smugach — czy im się uda?
![](https://img.wattpad.com/cover/236996722-288-k49893.jpg)
CZYTASZ
Zniszczyć Kusiciela || Dzieci mroku i światła tom II wolno pisane
Fantasía*Wolno pisane* Gdy Dzieci Nocy łączą siły z jasnymi ludami, nastają zaprawdę niezwykłe czasy. Przed setkami lat boginie Stworzycielki uwięziły Obrzydliwość poza granicami świata. Jednak po wiekach spokoju udało mu się powrócić dzięki pomocy pragnąc...