5.

19 2 1
                                    

Czułam się dziwnie zaraz po wstaniu. Czy już tak bardzo przyzwyczaiłam się do kaca z rana?

Nie bardzo wiedziałam w co mam się dzisiaj ubrać. Q jedzie w sprawach polityczno-biznesowych więc pewnie będzie co najmniej w jakiejś eleganckiej koszuli.

Przeglądając całą szafę hotelową w z dłuższy i w szerz znalazłam spodnie od garnituru razem z marynarką a do tego dobrałam pasujący kolorystycznie gorset.

Wyglądałam elegancko ale nie przesadnie. Idealnie jako towarzyszka w biznesowej wyprawie.

Z małej lodówki która była w pokoju wyciągnęłam butelkę wina którą Quackity ostatnio zostawił u mnie w pokoju i na lałam sobie jeden a potem drugi kieliszek aż moja degustacja nie została przerwana.

- O widzę że już wstałaś. Idealnie. Tak więc zapraszam piękną Panią na śniadanie - powiedział czarno włosy wchodząc do mojego pokoju jak do siebie. Co prawda też tak robiłam ale ten fakt możemy pominąć. Cieszyło mnie to że chłopak chociaż z pozorów miał dobry humor.

Tak jak Quackity zaproponował zjedliśmy razem śniadanie w jego prywatnej części. Nie ukrywam ta posiadłość wywierała podziw.

- Stresujesz się? - zapytałam przerywając chwilową ciszę.

- Spotkanie z JSchlatt'em trochę mnie stresuje ale cieszę się na spotkanie z Tommy'm i Wilburem. A ty?

- Znam wsumie tylko Wilbura a Tommy jak mnie ostatnio widział to był bardzo mały więc wątpię żeby mnie pamiętał. Ale i tak tęsknie za nimi trochę i za ich odwiedzinami w naszych paskudnych alejkach - uśmiechnęłam się lekko pod nosem na wspomnie naszego przyjaciela.

Swego czasu Wilbur przyjeżdżał do nas co tydzień na dwa czy trzy dni. Jego dziadkowie mieszkali między mną a Big Q przez co poznaliśmy się z brunetem. Jego dziadkowie często nam pomagali i nie raz pozwalali przenocować u nich kiedy sprawy w domu miewały się gorzej niż zawsze.

Byli oni jednymi z tych którzy tutaj nie pasują, jednak się trochę różnili. Oni nie zostali tu bo nie mieli pieniędzy żeby się wyprowadzić jak każdy kto czuł że tu nie pasuje, oni nie wyprowadzili się bo najzwyczajniej w świecie byli na to za starzy.

Przeprowadzka to pełno nerwów i dużo rzeczy do załatwiania a nie ukrywam dziadkowie Wilbura byli już w naprawdę dojrzałym wieku.

Nasza przyjaźń zaczęła się rozpadać po śmierci wspomnianych staruszków. Will nie miał po co tutaj przyjeżdżać, w końcu to nie była ciekawa okolica a my byliśmy za młodzi żeby odwiedzać go w jego mieście. Z początku wysyłaliśmy sobie listy ale na dłuższą metę było to trudne i bezsensowne. Tak właśnie straciliśmy kontakt.

Z tego co opowiedział mi Q to starał się odnowić kontakt z brunetem ale ten się zmienił. Był trudno dostępny i stał się strasznie zgoszkniały w momęcie w którym założył L'Manberg. Wiem że mieli kilka sprzeczek, kilka bardziej osobistych i kilka typowo politycznych. Jednak nie odciągało to mnie od myśli odwiedzenia mojego dobrego przyjaciela z dzieciństwa.

Nie mam zamiaru poruszać żadnych z tematów przez które Q sprzeczał się z Wilburem bo nie operuje na scenie politycznej więc mam nadzieję że będę mogła pogadać z Will'em jak kiedyś.

____________________________________

~492 słowa

No nwm wsm co napisać zdechło mi się sorry

Ogólnie to pisałam kilka notatek na tej takiej tablicy u mnie na profilu ale nie wiem nawet czy to widać u was XD

Jak zawsze postaram się napisać jak najszybciej kolejny rozdział ALE NIC NIE OBIECUJE

Papa kocham was <333

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Komedia /// quackity Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz