ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ ᴛʀᴢᴇᴄɪ : ɴɪᴇsᴘᴏᴅᴢɪᴇᴡᴀɴᴀ ᴘʀᴢᴇᴘʀᴏᴡᴀᴅᴢᴋᴀ

40 4 4
                                    

Vincent otworzył usta, przetrawiając to, co usłyszał. Lecz niebawem jego twarz zajaśniała zrozumieniem. Uśmiechnął się słodko do Nieznajomego.

Vincent: O rozumiem. Samochody, diamenty... to wszystko takie prymitywne. Dla innego sztuka wieczna i bezcenna! Oto prezent, który wybierze szlachetny mężczyzna by zdobyć serce damy!

Nieznajomy: Szlachetny mężczyzna zdobywa twierdze, pokonuje wrogów... Stara się osiągnąć jak najwięcej. Ale nie walczy o kobiety... Nie w taki sposób. Proszę lepiej nie mówić o czymś, o czym nie ma pan pojęcia.

Nieznajomy mówił spokojnie i niezbyt głośno, lecz w powietrzu zapachniało groźbą i Vincent to poczuł.

Vincent: Ja, ja nie miałem...

Nieznajomy uniósł z lekka dłoń i mój szef od razu zaniemówił.

Nieznajomy: Miss Burnell...

Po raz pierwszy spojrzał wprost na mnie. Przenikliwie, jakby chciał mnie przejrzeć na wylot. Z trudem powstrzymywałam się od odwrócenia wzroku.

Nieznajomy: Chcę, żeby te obrazy należały do pani. Jedyne czego chcę w zamian, to żeby je pani odnowiła. Termin cześć tygodni na cześć obrazów. Ponadto będę potrzebował raportów o postępach prac. Potem będzie pani mogła robić z płótnami co pani zechce.

Laya: Pan wybaczy... sześć obrazów? Ale kustosz przekazał mi tylko trzy!

Nieznajomy chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się.

Nieznajomy: O tym pomówimy później. Tak więc, na razie tylko trzy obrazy i trzy tygodnie.

Laya: A jeśli restauracja się nie uda? Tam jest farba...

Nieznajomy: Będzie źle

Laya: W jakim sensie źle? Dla kogo?

Milczał, nie spuszczając ze mnie swojego przenikliwego spojrzenia. Zrozumiałam, że nie doczekam się odpowiedzi, ale podjęłam jeszcze jedną próbę...

Laya: Nie przedstawił się pan.

Nieznajomy: Nie traćmy czasu. Zgadza się pani zostać właścicielką obrazów? Tak czy nie?

Laya: Zgadzam się. Dziękuję panu. Te obrazy wiele dla mnie znaczą. Cieszę się, że będą moje i zrobię wszystko, żeby odrestaurować je jak najszybciej.

Wydawało mi się, że spojrzenie nieznajomego zrobiło się nieco cieplejsze

Vincent: Genialnie! Zatem od razu dopełnimy formalności! Jan jest prawnikiem, specjalizuje się właśnie w takich sprawach!

Vincent zakrzątnął się, zaszeleściły papiery... a ja nijak nie mogłam oderwać włosów od nieznajomego. Zjawił się akurat wtedy, kiedy byłam kompletnie zrozpaczona. Jak anioł stróż! Tyle w nim dumy, spokojnej siły... budzi zaufanie. I jest tak podobny do Vlada z przeszłości... Czyżby byli związani? Nie, bzdura. Jak mogliby mieć coś ze sobą wspólnego? To po prostu przypadek...

Jan: Pozostał tylko pani podpis, Miss.

Podjęłam wysiłek i przeczytałam dokument. Głosił on, że obrazy są moje, ale muszę je odrestaurować. Poza tym zobowiązał mnie do raportowania o stanie prac, za każdym razem, kiedy będzie to konieczne. Podpisałam.

Vincent: Magnifique! Pozostał uścisk dłoni!

Mój boss radośnie wyciągnął rękę do nieznajomego. Ten, bez pośpiechu, wyciągnął w odpowiedzi swoją i uścisk przypieczętował interes.

Vincent: Teraz ty! Nie stój jak słup!

Boss zasyczał mi to w ucho i popchnął mnie w stronę nieznajomego. Machinalnie dotknęłam jego palców. Skrzywił się na moment, jakby pod wpływem skurczu. Szarpnął ku sobie rękę i rzekł z wysiłkiem.

Dracula A Love Story | ᴍᴏᴊᴇ ᴡʏʙᴏʀʏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz