Gdy winda była już na naszym pietrze wyszliśmy z niej trzymając się bardzo blisko siebie, inaczej brunet nie dałby rady nawet dojść do drzwi windy. Czułam się bardzo niekomfortowo, ale co zrobić. Zaprowadziłam go pod pokój i zapytałam gdzie ma kartę, aby otworzyć drzwi.
-Ojoj chyba mi się zdaaaaje, ze karta mi gdzieś wypadła, albo mozzzzzee wcale jej nie wziąłem- zaczął cieszyć sie jak głupi.
-Błagam cie idioto, daj ta jebana karte i mnie już nie wkurwiaj.
-Zobacz czy mam w kieszeni, ksiezniczkoooo. Chłopak na prawdę był pijany, nie mógł zrobić nic o własnych siłach, bujał się na prawo i na lewo, mimo ze go mocno trzymałam pod ramie. Jednak mimo wszystko nie miałam zamiaru go macać.
-Nie będę cie macać pajacu, jeszcze później mi wypomnisz, ze cie malestowalam jak byłeś pijany- powiedziałam.
Gavi nic nie odpowiedział, spojrzał się na mnie wyślizgując się spod mojego ramienia, wydaje mi się, ze chciał sięgnąć po kartę w spodniach, ale po chwili stracił równowagę i runął na podłogę.
-Z tobą to zawsze jakieś problemy-powiedziałam cicho z ignorancja, nie chciałam go już wyzywać, chciałam go tylko już zostawić w tym jebanym pokoju.
Nachyliłam się nad brunetem i przeszukałam jego kieszenie, w jeden z nich był telefon, wiec wyciągnęłam go i obróciłam. Tak jak myślałam, karta była pod etui, tez tak robię, jak mam kieszenie.
Przyłożyłam plastik do czytnika i otworzyłam drzwi na szerz. Wprowadzałam chłopaka, a on pierwsze co to padł na łóżko.
-Dobra teraz mi mówisz skąd do chuja znasz moje imię i nazwisko.-powiedziałam stanowczo.
-Ale jesteś głupia ksiezniczko- mruczał pod nosem z uśmiechem na twarzy.
-Domyślam się przecież pajacu, pytam dla pewności- odpowiedziałam.
-Powiem ci ale najpierw odpowiedz mi gdzie się wybierasz o tej porze w takim stroju- o dziwo poweidzial to normalnie, bez tego „pijanskiego" głosu. Zmarszczyłam brwi na jego odpowiedz i powiedziałam:
-Idę do baru hotelowego, ale tego na dworze, są tam moi rodzice, wystarczy?
-Dziękuje za odpowiedz damo, wiec teraz idziemy tam razem. -odpowiedział.
Przez chwile mnie zamurowało, czy on sobie jaja robił? Aż tak dobrze udawał pijanego? Byłam tak zaskoczona ze stałam jak wryta, przed jego łóżkiem, gdy chłopak wstał i zaczął chodzić normalnie po pokoju. Zdenerwowana nie wiedziałam co robić.
Uznałam, ze najlepszym wyjściem będzie po prostu opuszczenie pokoju bruneta. Widziałam, ze pójdzie za mną, ale wolałam juz to niż wchodzenie z nim na plaże. Co by powiedzieli ludzie? Co by powiedzieli moi rodzice? Ohhh nie ma opcji.
Wybiegłam z pokoju zamykając za sobą drzwi i udałam się znów w stronę tej nieszczęsnej windy.
Gdy się otworzyła wbiegłam tam z zamiarem, wciśnięcia szybko przycisku, aby czasem chłopak nie zdarzył, fakt nie biegł za mną, ale bałam się mimo wszystko.
Nawet nie wiem kiedy, wpadłam na bruneta, którego dobrze znałam, ale tylko z profilu Barcelony.
O mój boze, Pedri González.
Chciałam udać, ze sytuacja nie miała miejsca, ale wypadało przeprosić wiec wypaliłam tylko krótkie słowo.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało- chłopak uśmiechnął się miło.
Kurde w porównaniu do swojego kolegi, jest taki słodki i miły. Typowe.
-Znasz mnie prawda?- po chwili zapytał.
-Tttak..- odpowiedziałam nie pewnie.
-Niestety tak już to jest, chciałbym cie poznać jako normalny chłopak.- powiedział znów z bananem na ustach.
Moje myśli wybuchały, czy wpadłam mu w oko?
Nie odpowiedziałam mu, jedynie się uśmiechnęłam pod nosem.
Winda się zatrzymała,a chłopak zapytał.
-Wiesz może gdzie pokój ma Pablo Gavira? Może głupie pytanie, ale jestem tu od 50 minut i nie zbyt ogarniam, byliśmy na imprezie w barze na dworzu i miał po mnie wrócić, gdy weźmie coś z pokoju. Ale niestety nie wrócił, a mi nie podał numeru pokoju. Pisałem do niego, ale także nie odpisuje.- zapytał brunet.
Co za skurwysyn z tego Pabla Gaviry, kurwa.
-Niestety wiem- odpowiedziałam krotko.
-Jak to niestety- parsknął pod nosem.
-Wpadamy na siebie często, od mojego pierwszego dnia tutaj, bez obrazy wiem, ze to twój kolega ale...- nie dał mi dokończyć.
-Jest wybuchowy, wiem o tym. Czyli nie lubicie się zbytnio?
-Ja go wręcz nienawidzę, działa mi na nerwy, gdy go tylko widzę. A co do niego to nie mam pojęcia, jakie emocje ma do mnie. Już się pogubiłam.
A no tak pokój- dodałam.
Przez ten czas gdy rozmawialiśmy, pominęliśmy chyba wszystkie piętra, ktoś wchodził do windy ale zignorowaliśmy go/ ją przez nasza rozmowę.
-Pokój ma obok mnie, już cie zaprowadzę, ale zaraz będę musiała szybko uciekać na dół, tez idę do baru, są tam moi rodzice, a spóźniona jestem już dość sporo.
-Okej nie ma problemu, pójdę sam, nie musisz mnie prowadzić, podaj tylko piętro i numer pokoju.
-Pokój 236 piętro 6, to na którym wchodziłam.
-Okej rozumiem, dzięki...
-Lily- wiedziałam ze chloapak chciał poznać moje imię.
-Jakbyś czytała mi w myślach, dziękuje Lily.
Otworzyła się winda na piętro, Pedri wyszedł, a gdy drzwi były na styku zamknięcia się powiedziałam:
-Nie ma problemu Pepi.
Odwrócił się i uśmiechnął.
To jest dopiero gość.Po tym rozdziale, za jakaś godzinkę postaram się wstawić nastepny.
Nie wiem czy się uda, ale spróbujemy.