lekcja 1

159 11 2
                                    

Kiedy pracowałam jako reporterka w Warszawie, jedna z redakcji zleciła mi relacjonowanie sprawy chłopca porwanego w pewien czerwcowy wtorek.
Dziesięciolatek Hieronim Rydel wyszedł rano z domu, żeby pojeździć na deskorolce. Odjechał przecznicę dalej, kiedy zatrzymał się przy nim duży biały wóz. Kierowca zapytał, czy zna kogoś w tej okolicy. Chwilę później wysiadł i otworzył tylne drzwi, udając że czegoś szuka. Nagle ściągnął Hieronima z deskorolki, wrzucił go do samochodu i szybko odjechał.
Rodzice Hieronima napisali do naszej redakcji abyśmy napisali o zaginionym synu. Było już trochę za późno, czasu zostało naprawdę bardzo mało. Minęła doba, a Hieronima jeszcze nie odnaleziono. Wiadomość o jego zaginięciu podawały już wszystkie media. Stałam przed domem zaginionego w tłumie policjantów i dziennikarzy, czekając na złą wiadomość, która musiała nadejść. Każdy funkcjonariusz powie wam to samo - jeśli dziecko nie odnalazło się w ciągu doby to już raczej się nie odnajdzie. Przez dom przewijali się parafianie i pastorzy. Już wyglądało to na pogrzeb.
Czy umiecie sobie wyobrazić, co czuli rodzice tego chłopca? Jak to jest - modlić się przez całą noc nie odchodzić na krok od telefonu w nadziei, że nadejdzie wiadomość o cudzie? Zamiast tego mamę, tatę i siostrę obudził dźwięk radiowozów policyjnych szukających ciała chłopca.
Między stodołą a domem chodziła samotna dziewczynka. Gabrysia, siostra Hieronima, miała czternaście lat. Ciągle pytała czy jej brat się już odnalazł. Miała oczy przekrwione od płaczu i budzenia się co chwilę.
Stałam przy samochodzie szeryfa, obserwując krzątaninę policji wokół mnie, i modliłam się za chłopca i jego rodzinę. I wtedy cały dom zadrżał w posadach.
Policja znalazła Hieronima.
Żywego
Jego rodzina i wszyscy pozostali wybiegli do niego we łzach, dziękując Bogu. Ruszyli tam gdzie znajdują się wszyscy dziennikarze. Służby, które tam były, jeszcze nie wiedzieli co się wydarzyło. Kiedy zapytali o to chłopca, zaczął płakać.
Okazało się że o siódmej rano porywacz zabrał go do sklepu spożywczego. Sprzedawca - czyli człowiek z jednych najniższych szczebli kariery - sumiennie wykonał swoje obowiązki, kiedy do sklepu wszedł mężczyzna z przerażonym chłopcem. Chłopak spojrzał na dziecko, a potem na zdjęcie Hieronima Rydla obok artykuły  jednej z dziennikarek. Rozpoznał dziecko. I zadzwonił po policję.
Ten pracownik sklepu spożywczego uratował życie temu dziecku. Zidentyfikował porywacza, który był klientem sklepu.
Policjanci powiedzieli, że porywacz był nieobliczalny, ponieważ był chory psychicznie. Ich zdaniem najprawdopodobniej w krótce wpadłby w panikę i zrobił krzywdę chłopcu.
Historia ta zmieniła sposób, w jaki postrzegam tych, których mijam każdego dnia  - ludzi pracujących w zawodach i, których większość z nas nie chciałby wykonywać. Nauczyli mnie, że nikt nie jest zbyt mały, żeby wpłynąć na rzeczywistość.
Jeżeli chcesz przynieść światu wielką zmianę, wykonuj drobne zadnia z większą miłością i entuzjazmem a także większą uwagą i pasją. Po prostu pokochaj to co robisz, swoją pracę, rodzinę, swoją okolicę i zadanie, które ci powierzono.

Powrót wewnętrznej boginiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz