1

12 3 0
                                    

15 kwietnia 2008r,
Włochy, Neapol

– Ach śpij, kochanie.
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz - dostaniesz.
Czego pragniesz, daj mi znać,
ja Ci wszystko mogę dać.
Więc dlaczego nie chcesz spać?
Ach śpij, bo nocą, kiedy gwiazdy się na niebie złocą,
wszystkie dzieci, nawet złe,
pogrążone są we śnie,
a Ty jedna tylko nie... – delikatny, melodyjny głos kobiety rozbrzmiewał w różowym pokoiku maleńkiej dziewczynki, która mimo wyraźnego zmęczenia, dzielnie walczyła z zamykającymi się powiekami.

– Mamusiu, ja jeszcze nie jestem zmęczona. Chcę się jeszcze bawić! – wymamrotała, pocierając senne oczka.

– Och, oczywiście, że nie jesteś zmęczona, kochanie! – odpowiedziała kobieta, obierając nową strategię, pieszczotliwie gładząc przy tym kciukiem policzek trzylatki. – To tylko taka zabawa. Ty, zamykasz oczy i trzymasz je jak najdłużej zamknięte, a ja, ci w tym czasie śpiewam.

– Ale to nudne...– ziewnęła, jednak mimo wszystko zamknęła oczy, podczas gdy czarnowłosa kobieta nuciła kolejną już kołysankę.

– Alessandro? – gdzieś z parteru rozbrzmiał męski głos. – Alessandro, gdzie jesteś?

– Jesteś moją nadzieją, Auroro. – powiedziała kobieta. – Moja mała, piękna baletnica. – dodała szeptem, nachylając się nad łóżkiem córki i składając na jej czole czuły pocałunek.

Pocałunek, który był przypieczętowaniem życzenia kobiety, aby w przyszłości, ta mała blondyneczka była najsławniejszą primabaleriną i kontynuowała rodzinną tradycję.

W końcu przecież balet w rodzinie Alessandry Russo-Vittali był dziedzictwem. Jej matka, babka i prababka tańczyły na największych scenach, więc marzyła o tym, aby również jej jedyna córka - Aurora, przedłużyła tę tradycję, skoro ona nie mogła już tańczyć.

– Czyżby problemy ze snem? – ten sam męski głos odezwał się tym razem za plecami Alessandry, która już po chwili poczuła obejmujące ją ramiona męża.

– Już opanowane. – uśmiechnęła się, kiedy Stefano złożył czuły pocałunek na jej szyi, a następnie uklęknął na jedno kolano przed łóżeczkiem Aurory, aby pocałować ją w czoło.

– To dobrze. – skinął głową, a po chwili na jego twarzy pojawił się lekki cień zawahania i niepokoju, który nie umknął uwadze Alessandry. – Muszę ci się do czegoś przyznać... – zaczął poważnie, przez co w głowie kobiety zaczęły pojawiać się najczarniejsze scenariusze, gdzie ten przyznaje jej się do zdrady, lub mówi o rozwodzie. – Spokojnie, to nic złego, a przynajmniej tak mi się zdaje. – zapewnił, a następnie wyciągnął z kieszeni marynarki kopertę, którą podał swojej ukochanej. Patrzył na nią uważnie, gdy rozrywała biały papier, a następnie sprawdzała zawartość koperty.

– Czy to bilety lotnicze i....klucz? - spytała, niepewnie wyciągając metalowy przedmiot.

– Pamiętasz może, jak kilka miesięcy temu wspominałem ci o domu, w Austin który kupiła pewna kobieta i zleciła firmie Owen'a renowację budynku? – spytał, a gdy skinęła głową kontynuował. – Otóż, po tym, gdy pokazałem ci zdjęcia i zobaczyłem jak bardzo ci się spodobał, postanowiłem go od niej odkupić. Co prawda, nie było to łatwe, jednak ostatecznie się zgodziła. – powiedział, zamykając dłonie Alessandry w swoich. – Nawet nie wiesz, jak niewyobrażalny ból sprawia mi twoje cierpienie, Sandro. Pomyślałem, że może wyjazd z Neapolu dobrze ci zrobi i nie będziesz musiała więcej mierzyć się z demonami przeszłości. To szansa na lepsze życie dla ciebie, dla mnie, no i oczywiście Aurory...

– Mielibyśmy opuścić Włochy...? – spytała retorycznie, a smutek i nostalgia w głosie zdradzały, że targają nią sprzeczne emocje.

– Przecież mówiłaś, że masz dość tego kraju. Że masz dość tego, że wszyscy patrzą na ciebie z litością. Że na każdym kroku wszystko, łącznie z twoją matką, przypomina ci o tym, że już nigdy nie zatańczysz. – tu, spojrzał na laskę, która od lat była nieodłącznym elementem jej życia.

Słowa Stefano sprawiały jej ból, jednak wiedziała, że ma rację. Z jednej strony chciała rzucić wszystko i jeszcze dziś wyjechać z kraju, z drugiej jednak...Była Włoszką i kochała swoją ojczyznę, klimat jak i kulturę panującą w niej. Ale zdawała sobie sprawę z tego, że wszyscy we Włoszech wiedzieli kim była i w jaki sposób zakończyła się jej kariera.

I mimo wszystkich przykrych sytuacji jakie spotkały ją od czasu wypadku, na świecie była jedna osoba, dla której mogłaby zacisnąć pięści i zostać. Tą osobą była właśnie Aurora, jej mała baletnica, której nie chciała odbierać szansy dorastania w ojczyźnie i wspinać się po szczeblach kariery baletowej, jednak...

– Niedaleko Austin, znajduje się pewna akademia. Jeśli tylko byś chciała, Aurora mogłaby się tam uczyć, kiedy osiągnie odpowiedni wiek.

Och, Alessandra doskonale wiedziała, że mowa o Diamond Ballet & Art School*, która miała najlepszych nauczycieli i wielu słynnych tancerzy baletowych jak i znakomitych malarzy właśnie tam zaczynało swoją karierę. Była to naprawdę elitarna placówka, o której większość mogła jedynie pomarzyć, a teraz, szansa na naukę tam, stała otworem przed jej córką.

Oczywiście, zdawała sobie sprawę z tego, że wcześniej dziewczyna musiałaby zdać wszystkie egzaminy i osiągnąć z nich jak najwyższe wyniki, następnie zaliczyć testy wewnętrzne...jednak, wiedziała... Nie! Była pewna, że Aurora sobie poradzi. W końcu płynęła w niej krew rodziny Russo, a oni nigdy nie byli w tyle.

Nigdy, mając na myśli chwile, do dnia dwudziestego trzeciego grudnia dwa tysiące drugiego roku.

– Dobrze. – powiedziała, przerywając cieszę, która między nimi zapadła.

– Czyli zgadzasz się wyjechać? – spytał dla upewnienia się, jednak w duszy cieszył się, gdyż coraz trudniej było mu patrzeć na smutek i gasnące oczy Sandry.

– Tak, Stefano. Pora zacząć nowe życie, tam, gdzie nikt nie będzie patrzył w przeszłość.

🩰🩰🩰

Diamond Ballet & Art School - akademia sztuki. Oprócz technik malowania i tańca, jej absolwenci zdobywają wyższe wykształcenie oraz stypendium, dzięki któremu mają szansę dostać się na najlepsze uniwersytety.

BallerinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz