2

8 1 0
                                    

24 sierpnia 2023r,
Austin, Stany Zjednoczenie

W końcu po wielu latach nadszedł ten dzień. To właśnie dzisiaj, dwudziestego czwartego sierpnia, najprawdopodobniej spełni się marzenie moje, oraz mojej mamy.

Kiedy dwa tygodnie temu listonosz przyniósł stos listów, jeden z nich znacznie się wyróżniał na tle pozostałych.

Zapakowany był w czarną kopertę, na której znajdowała się złota pieczęć lakowa. Moje zdziwienie osiągnęło zenitu, gdy mężczyzna wręczył mi ją z szerokim uśmiechem, mówiąc, że jest ona zaadresowana do mnie. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że moja kandydatura do Diamond Ballet & Art School została rozpatrzona i to najprawdopodobniej pozytywnie, ponieważ w liście znajdowało się zaproszenie na swego rodzaju rozmowę kwalifikacyjną.

– Denerwuję się. – powiedziałam, siedząc na tylnym siedzeniu samochodu, w którym cicho pobrzmiewała piosenka Cheri, Cheri Lady, której wielkim fanem był mój tata.

– Na pewno dasz sobie radę. – uśmiechnął się w moją stronę, zerkając na mnie przez ramię.

– Patrz na drogę. – skarciła go mama, na co ten natychmiast się wyprostował i wrócił do poprzedniej pozycji. – Auroro, jesteś naprawdę utalentowaną osobą i nawet nie wyobrażam sobie sytuacji aby cię odrzucili. Zdałaś wszystkie egzaminy, z niektórych osiągnęłaś nawet sto procent, więc wszystko wskazuje na to, że od września dołączysz do grona uczniów Diamond Ballet & Art  School. List, który trzymasz właśnie w dłoniach jest na to idealnym przykładem, myślisz, że byle kto je otrzymuje? – spytała.

– No...no nie, ale może znajdzie się ktoś lepszy ode mnie. – powiedziałam niepewnie.

– Absurd. – wtrąciła. – Jednak mimo wszystko, musisz wiedzieć córeczko, że razem z tatą jesteśmy z ciebie ogromnie dumni. – dodała, uśmiechając się, a mężczyzna puścił mi oczko patrząc w lusterko.

Droga zajęła nam około półtorej godziny, jednak w końcu wjechaliśmy przez ogromną bramę z czarnego kamienia, zdobioną złotymi prętami na teren akademii. Wielki budynek z wyglądu przypomniał średniowieczny pałac, jednak dzięki renowacji wciąż był w dobrym stanie. Na środku podjazdu stała fontanna przedstawiająca upadłego anioła wokół której kręciło się kilka osób. Kiedy tata znalazł idealne miejsce parkingowe wysiedliśmy z pojazdu i niemal od razu znalazła się przy nas szerokouśmiechająca się kobieta, której włosy kolorem przypomniały śliwkę.

– Dzień dobry, nazywam się Astrid Scott, tutejsza sekretarka i z chęcią odprowadzę państwa do gabinetu pani dyrektor. – powiedziała, patrząc głównie na mojego tatę.

Stefano Vittali jest naprawdę przystojnym mężczyzną i niejednokrotnie wzbudzał zainteresowanie kobiet, jednak zawsze zbywał wszelkie próby podrywu dosadnie, ale z kulturą mówiąc o tym, że jedyną kobietą która go interesuje jest jego żona. Czarne kręcone włosy, elegancko przystrzyżony zarost, zielone oczy, oliwkowa karnacja jak i nienaganna sylwetka która nie zna innych ubrań jak koszule i garniturowe spodnie są dość pożądaną cechą  wśród kobiet jeśli chodzi o wygląd mężczyzny i zawsze podziwiałam to, jak wielką miłością tata darzy mamę.

– Dziękujemy, Pani Scott. Z chęcią skorzystamy z Pani pomocy. – odpowiedział, patrząc na akademię.

– Panno, Scott. – poprawiała, a następnie ruszyła przed nami w stronę dwuskrzydłowych drzwi. – A więc nasza akademia...– zaczęła opowiadać o szkole, wymieniając jej atuty, jak i również zahaczając o wątek historyczny. – Jak możecie państwo zauważyć, akademia mieści się w zamku, który tylko częściowo został zniszczony w czasach wojny secesyjnej. W części mieszkalnej znajdują się dwa skrzydła, wschodnie dla dziewcząt, natomiast zachodnie dla chłopców, rzecz jasna. Pokoje są kilku osobowe, jednak zazwyczaj liczba osób w pokoju nie przekracza trzech osób. Oczywiście, możliwe są pokoje pojedyncze, jednak ulokowanie w nich wiąże się z nieco wyższymi kosztami. – dalej wygłaszała monolog, aż w końcu zatrzymała się przed dębowymi drzwiami, na których wygrawerowane były mistyczne wzory. – A oto gabinet pani dyrektor! – zapukała i nie czekając na pozwolenie otworzyła drzwi, puszczając nas przodem.

– Państwo Vittali, bardzo się cieszę, że udało nam się tutaj spotkać. Proszę, siadajcie. – dłonią wskazał na trzy fotele stojące przed biurkiem, których oparcia były w kolorze zgniłej zieleni. – Auroro, powiedz mi...gdzie widzisz siebie za dziesięć lat? – zapytała, patrząc mi w oczy.

– Cóż...– odchrząknęłam, jednak nie zastanawiałam się zbyt długo nad odpowiedzią, ponieważ od zawsze miałam jeden cel. – Za dziesięć lat widzę siebie na scenach największych teatrów, jako światowej sławy primabalerinę. Chcę być również szczęśliwa z powodu swojej kariery i nigdy nie mieć jej dość, co więcej! Każdego dnia, pragnę coraz bardziej zakochiwać się w balecie. – powiedziałam, przelotnie zerkając na mamę, na której twarzy malował się delikatny uśmiech.

– A co, gdyby to ci się nie udało? Gdybyś nie została primabaleriną?

– Nie przewiduję takiej możliwości. Balet towarzyszy mi od zawsze i nie wyobrażam sobie bez niego życia. – odparłam pewnie.

– Jesteś pewna siebie, ale przy tym zachowujesz skromność i taktowność co naprawdę się ceni w dzisiejszych czasach. Bardzo ważna jest umiejętność wyrażania własnego zdania w ten sposób, aby nikogo przy tym nie urazić, ani nie narzucić swoich poglądów. – oznajmiła, splatając palce na blacie biurka. – Będę szczera, przeglądałam wcześniej twoje wyniki w nauce i są zachwycające, dlatego nie widzę innego rozwiązania, niż powitanie cię wśród uczniów Diamond Ballet & Art  School. – mówiąc to, podniosła się ze swojego miejsca, a następnie powolnym krokiem obeszła biurko by w końcu stanąć przede mną. – Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna. – wystawiła w moją stronę prawą dłoń, którą natychmiast ucisnęłam.

– Nawet Pani sobie nie wyobraża, jak bardzo się z tego powodu cieszymy. – zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, głos zabrała moja mama. – Aurora ma naprawdę wielki talent. – powiedziała.

– W to akurat nie wątpi nikt z nas. – za naszymi plecami rozległ się obcy głos więc odruchowo przeniosłam głowę w tamtą stronę.

Moim oczom ukazał się na oko trzydziestokilkuletni mężczyzna o nienagannej sylwetce i serdecznym uśmiechu.

– To Diego Morningstar. – przedstawiła go. – Jest jednym z naszych nauczycieli, jak i również wychowawcą klasy do której zostałaś przydzielona.

– Bardzo mi miło Pana poznać. – powiedziałam, podając mu dłoń.

– Mi ciebie również.

Pozostałe sprawy związane z moim zakwaterowaniem jak i pobraniem wymiarów do szkolnego mundurka minęły naprawdę szybko, a może tak mi się tylko wydawało przez to, że w pewnym momencie całkowicie się odłączyłam, a na wszelkie pytania odpowiadałam automatycznie, ponieważ nie było ich zbyt dużo jeśli chodzi o moją osobę.

Cieszyłam się. Naprawdę się cieszyłam, że po latach ciężkiej pracy, wielu wylanych nocami łez nad podręcznikami, wszystkich wyrzeczeniach czy chociażby treningach które nie szły tak, jakbym sobie życzyła wreszcie się udało. Spełniłam swoje marzenie aby dołączyć do grona uczniów Diamond Ballet & Art  School i teraz już nikt mnie nie zatrzyma.

Jednak największą radość spełniał mi widok szczęśliwej mamy, a duma która była widoczna na jej twarzy, jeszcze bardziej motywowała mnie do działania.

BallerinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz