Cześć, dzisiaj bardzo krótki wstęp.
Chciałbym byś odpowiedział sobie na pytanie,
Co jest dla ciebie w życiu ważne?
Valeria
Leżałam z kotem na łóżku drapiąc go za uchem. W odpowiedzi otrzymywałam dość głośne mruczenie. Popiół zmrużył oczy, a następnie sam nadstawiał miejsce, gdzie można go podrapać. Chwyciłam kota w dłonie i obróciłam go w swoją stronę. Otworzył oczy wyraźnie zdegustowany moim pomysłem, ale ja jedynie szerzej się uśmiechnęłam i przytuliłam go mocno. Popiół zaczął głośno miauczeć okazując swoje niezadowolenie. Ucałowałam się jeszcze paręnaście razy zanim postawiłam na swoich kolanach. Głaskałam go wzdłuż grzbietu, a kot wtulał się w moją dłoń.
Spojrzałam na zegarek, który pokazywał parę minut po siódmej.
– Popiół? Głaski głaskami, ale musze już iść. Wytrzymasz do wieczora? – zerknęłam na pupila. On jedynie ziewnął i zeskoczył z moich kolan. Wstałam szybko i podchodząc do lustra poprawiłam włosy, pociągnęłam usta bezbarwnym błyszczykiem i po narzuceniu kurtki i nałożeniu butów, zeszłam na dół. Wzięłam tylko łyk herbaty, kiedy pomiędzy nogami zaplątał się Popiół. Kot bardzo głośno miauknął okazując swoje niezadowolenie z powodu pustej miseczki. Jednak nie zareagowałam na to, ponieważ wiedziałam, że pupil dostał już swoją porcję, kiedy tatko szedł do pracy. Pogłaskałam milusińskiego po raz kolejny i po zamknięciu domu udałam się w stronę samochodu.
Jazda do szkoły była szybka i na tyle byłam wcześniej, że zdążyłam w pobliskiej cukierni kupić dwa pączki. Miałam nadzieję, że Claire będzie. Po naszej piątkowej eskapadzie cały weekend spędziła u Gabriela relacjonując mi co tam się dzieje. Niektórych szczegółów wolałam nie znać, ale nie gasiłam entuzjazmu swojej przyjaciółki, zwłaszcza jeżeli chodziło o Fiordaliso.
Szłam dość szybki krokiem, a kiedy weszłam do budynku zobaczyłam swoich przy schodach. Przyjaciółka pomachała mi, a za jej ruchem głowy wszystkich poszły w moją stronę.
– Cześć – przywitałam się trochę zdyszana. Podałam przyjaciółce paczuszkę, którą przyjęła z uśmiechem. Spojrzałam na jej strój. Miała na sobie dużą, szarą bluzę i coś jakby strój do pływania, ale taki od stóp do głów. – Idziecie w teren? – zapytałam.
– Tak – westchnęła. – Byłam pewna, że zajęcia z pływania na desce zostaną przerwane, bo mamy październik, ale trener powiedział, że pogoda się poprawiła, więc kazał nam wziąć strój. Bardzo mi się nie chciało, szczególnie, że miały być dzisiaj fajne zajęcia z chemii – mruknęła niezadowolona, kręciła na palcu kosmyk włosów, czym zwróciła uwagę Gabriela. Chłopak nadal miał zasinienia, ale wyglądał lepiej niż w piątek.
– Idzie nasz szanowny prezes – Dominic rzucił poza moim ramieniem. Odwróciłam się, a na widok Nico na moim ustach zagościł delikatny uśmiech, który został odwzajemniony. Chłopak ubrany w białą koszulę i czarne spodnie podszedł szybko. – Coś się tak odwalił jak na wystawę psów?
– Boże Dominic – jęknęła Claire, a Gabriel stłumił śmiech.
– Nie śmieszne – mruknął Rozeria. Stanął blisko mnie, a ja poczułam jego perfumy. – Mamy mieć spotkanie z jakimś gościem od projektów szkolnych, więc musiałem się odwalić – zerknął do teczki, którą wyjął z torby. Kartkował strony nie zwracając uwagi na to, co mówimy. Po chwili westchnął. – Rozmawiałem z Forbes – powiedział nie patrząc na nas, ale zwrócił tym naszą uwagę. Zerknęłam na Gabriela, który przełknął ślinę, a jego twarz się spięła. – Jest wściekła, ale dam sobie z nią radę. – podniósł wzrok na nas. – Więc błagam, nie wdawajcie się w niepotrzebną dyskusje z nikim z jej otoczenia, bo na pewno będą próbowali was wyprowadzić z równowagi. Jedziemy tam razem, więc pogadam z nią, a ty – zwrócił się do bruneta. – Nie rozmawiaj z jej chłopakiem, nawet słowem. Żadnego „cześć" ani nic, bo wystarczy tylko jedno słowo, a ten idiota znów się odpali. Rozumiesz?
CZYTASZ
Zdążyć przed wschodem ( zawieszona)
Teen FictionValeria Umi należy do osób raczej spokojnych, w gąszczu szkolnych korytarzy raczej niknie niż jest na widoku. Woli czas spędzać w bibliotece, czasem można ją spotkać w bufecie lub podczas doglądania sztuk teatralnych. Lubi pracę w ciszy, ceni sobie...