2. Słowo

89 6 2
                                    


Nico

Słowo, czym ono jest? czy starałeś się kiedyś zdefiniować ten wyraz? Czy myślałeś kiedyś nad tym, czym to wyrażenie jest?

Czy zastanawiałeś się, ile dziennie słów wypowiadasz?

Czy zastanawiałeś się nad sensem wypowiadanych słów? Zapewne, bo konwersacja na zasadzie, że ktoś mówi jedno, a ty o czymś zupełnie innym nie miałaby sensu.

Zatem skoro do sensu wypowiedzianych słów przykładasz wagę, to czy zastanawiałeś się, czasem, nad tym jakich słów używasz w konwersacji? W jakim tonie je wypowiadasz?

Prowadząc konwersacje w sposób pogodny twój ton głosu oraz słowa, które wypowiadasz mają wydźwięk łagodny. Starasz się prowadzić rozmowę na pewnym poziomie, dobierasz odpowiednio słowa, ważysz je.

Co, jeśli...

Co, jeśli poczujesz wzburzenie?

Twoje słowa, które będziesz wypowiadać już nie będę stonowane, a zamiast harmonii wkradnie się chaos, który będzie panoszył się i sprawiał, że powiesz o to jedno słowo za dużo. Słowa wypowiedziane w przypływie emocji potrafią niszczyć o wiele bardziej niż gest, który zniszczyłby jakąś rzecz materialną. Rzecz da się naprawić, wymienić czy kupić na nową. Słowa nie da się naprawić. Wypowiedziane trafiają do podświadomości człowieka i zakorzeniają się w nim bardziej niż mógłby się wydawać. Dlatego jesteśmy w stanie przeboleć zepsuty przedmiot, a nie jesteśmy w stanie zapomnieć o słowie, które się wypowiedziało.

Słowo również może mieć inne znaczenie. Fraza "dać komuś słowo" oznacza złożenie pewnej obietnicy. Nieważne jakiej treści, bo to nie ma znaczenia. Obietnica została złożona na ten wyraz, a złamanie jej rodzi podobne konsekwencje jak w przypadku ranienia "słowem", bowiem obietnica została złamana, a słowo się rzekło.

***

Spojrzałem na zegar, który wskazywał parę minut po siódmej. Jasna cholera! Dlaczego ja nigdy nie mogłem być nigdzie punktualnie! Kiedyś za to beknę, słowo daję! Zapewne będzie tak, że spóźnię się na własny ślub, oby nie na pogrzeb.

Schwyciłem bluzę z krzesła, plecak i zbiegłem po schodach. Po drodze prawie się przewróciłem o Aresa, bo mi przebiegł pomiędzy nogami. Wpadłem do kuchni, złapałem worek z kanapkami i już chciałem iść na górę budzić siostrę, kiedy przede mną stanęła mama. Skrzyżowała ręce na piersi i matczynym okiem badała mój wygląd. Kiedy jej wzrok zjechał do samego dołu, zrobiłem to samo. Wtedy zorientowałem się, że miałem na sobie puchowe skarpetki w świąteczne buldogi jedzące pączki. Uśmiechnąłem się głupio i zdecydowanym krokiem poszedłem się przebrać. Schodząc znów po schodach natrafiłem na jej znudzoną minę.

– Ja się już lepiej nie będę odzywać. – Kręciła głową z niedowierzaniem.

– Przecież ja nic nie mówię! – broniłem się.

– Ale ja znam twoje myśli. Ubieraj się pierunie jeden, a ja idę po Melody – machnęła ręką.

Chciałem dać krok w tył, ale usłyszałem jak ktoś energicznie zbiega po schodach. Odwróciłem się i spostrzegłem, że siostrzyczka stanęła przede mną. Przetarła zaspane oczy, a jej blond włosy rozwiane były na wszystkie strony. Kucnąłem przed nią posyłając jej ciepły uśmiech, a ona ziewnęła.

– Gdzie idziesz Nico? – zapytała cichym głosem.

– Idę do szkoły, królewno – odparłem miękko. – Ale najpierw idziemy do przedszkola.

Zdążyć przed wschodem ( zawieszona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz