Oby obyło się bez żadnego pogrzebu

4 1 0
                                    

Kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami często zastanawiałam się co chciałabym robić. W tamtym okresie często malowałam różne portrety i krajobrazy, jednak nigdy nie liczyłam, że mogłabym z tego coś osiągnąć. Pozostawały też moje książki, które zbytnio nie nadawały się do czytania. Moje przyjaciółki, a raczej byłe przyjaciółki, często powtarzały mi, że to co pisze jest bez sensu i powinnam bardziej zastanowić się nad tym co robię. Przecież nie utrzymasz się pisząc takie bzdety. Czasami padały gorsze stwierdzenia, a ja głupia słuchałam tego. Dopiero dzięki Amelii zrozumiałam, że tak naprawdę posiadam jakiś talent. Miałam całkiem spory umysł, bo zazwyczaj zdarza się, że artyści są bardziej artystyczni niż w innych dziedzinach. Ja natomiast mogłam bez problemu uczyć się wielu dziedzin nauki. Po ścisłe, aż do tych związanych ze sztuką. Cieszyło mnie to, bo widziałam, że ta wiedza często mi pomaga. Jednak co wieczne, wcale takie nie jest. 

Tamtego dnia akurat był straszny upał, przez co nie mogłam wyjść spokojnie na zewnątrz. Mało osób wybierało się na jakieś spacery, bo w końcu to był ten rok z najgorętszymi upałami w całej Hiszpanii. Czasami chciałabym zobaczyć jak wygląda zimna w innych krajach. Ale wracając. Moi rodzice akurat wyjechali do pracy, więc dom przypadł do mojej dyspozycji. Siedziałam w kuchni gotując obiad, nucąc przy okazji jakieś piosenki z radia. Naszym zwyczajem było wtedy otwieranie tarasu, więc często przez niego ktoś wchodził do środka. Tym razem było tak samo. Tylko, że tym niespodziewanym gościem okazał się listonosz. Pan Ronald był starszym sympatycznym człowiekiem, którego z całego serca kochałam. Uśmiechnięty podał mi stos listów, ale tylko jeden był zaadresowany do mnie. To właśnie sprawiło, że skończyłam w tym miejscu. To mnie nawet cieszy, bo dobrze wspominam tamten dzień. Bez żadnych żalów i trosk. To chyba wyszło mi na dobre, bo wyrwałam się z łap tych, którzy realnie życzyli mi najgorszego. 

- Bella, wstawaj kochana. - przetarłam oczy, przekręcając się na drugo bok. Chyba za długą drzemkę sobie ucięłam. - Przyniosłam ci obiad. No dokładnie nie ja, ale i tak. Musisz coś zjeść. 

- Obiad? A nie kolację przypadkiem? - półsenna podniosłam się i powoli zaczęłam rozciągać. 

- No tak, zapomniałam. Ta twoja drzemka zaczęła się wczoraj po obiedzie i skończyła dzisiaj! - prychnęła zajmując swoje miejsce przy stoliku. - Na całe twoje szczęście, gorączka ci spadła do tego stopnia, że nie muszę się martwić o nic więcej. 

- A ja myślałam, że to twój brat jest śpiącą królewną. 

- Do niego jeszcze ci sporo brakuje. Musiałabyś przespać tydzień, a znając ciebie wątpię, że zrobiłabyś coś tak szalonego. - przewróciłam teatralnie oczami i zaczęłam zajadać się sałatką. Fakt, wielokrotnie słyszałam o tamtej sytuacji. To było jakieś dwa lata temu, kiedy to nasz siedemnastoletni książę wrócił pijany do tego stopnia, że przez tydzień nie wstał z łóżka. Nigdy nie interesowałam się jego zabawami, jednak to nie było dobrym zachowaniem. Teraz zaczynam jeszcze bardziej współczuć jego rodzicom. - Zapomniałam ci jeszcze powiedzieć, że Pedro był tu z Pablo i pytali o ciebie. Macie podobno dużo do omówienia w kwestiach szkolnych, więc zdrowiej szybciej. Także dziewczyny przesyłają ci pozdrowienia i szybkiego powrotu do zdrowia. I najlepsze na sam koniec. Matteo też cię odwiedził. Nie wiem skąd on ma klucze i jak wchodzi, ale szybko zwiał przez okno gdy go przyłapałam. 

- Ale to jest trzecie piętro! - krzyknęłam. Boże, a co jeśli przeze mnie połamał się następca tronu?!

- Nie panikuj, żyje. - po chwili też dodała - Nie połamał się skubany. 

- Ma dziewięć żyć jak kot czy jak? - zapytałam, biorąc łyk herbaty. Mieszkając z samą księżniczką możesz nauczyć się tylu zasad etykiety i zachowań dworskich, że przy mojej obecnej wiedzy nie musiałabym chodzić na żadne lekcje z tych przedmiotów. - Sporo straciłam w takim razie. 

Under romanseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz