Dużo kilometrów dalej
pov. Harry Potter
-Miałeś być w moim domu?!-zwiesiłem głowę.
-Tak myślę... W każdym razie tak wynika z rozmowy Dumbledore' a, McGonagall i Snape' a.-Alys patrzyła na kartę Dumbledore' a ze wściekłością.
-I ON sprawił, że tak się nie stało?!-krzyczała dość bardzo głośno. Wyciągnąłem przed siebie różdżkę i na wszelki wypadek rzuciłem Muffliato.-Co za okropny, manipulujący, paskudny, stary i obrzydliwy zjadacz dropsów! Nienawidzę tego dziada! Zabiję go! Dawaj tę nie namiarową różdżkę! Co za...
-Uspokój się Alys! Ja... nawet nie wiem czy to na pewno prawda. Proszę cię. Dopóki tego nie udowodnię, staraj się zachowywać spokojnie. Poza tym, do roku szkolnego jeszcze miesiąc. Myślę, że damy radę odpocząć od dyrektora, przynajmniej na tyle, aby zachowywać się w miarę normalnie.-Alys nie wyglądała na zachwyconą moim pomysłem, ale wiedziałem, że w głębi duszy przyznawała mi rację.
-Okay... powiedzmy, że się zgadzam...-umilkła.-Harry... Wiesz może... czy śpisz dzisiaj z Dursley' ami? Jak nie... to może... mogłabym zająć stryszek?-nagle popatrzyła w podłogę. No nie. Tylko nie ten...
-Alys? Czy... czy on znowu cię bije?-spytałem podnosząc jej głowę za podbródek. Jej oczy zmieniły kolor z fioletowych na niebieskie*. Dziewczyna milczała.-Znowu cię bije! Alys! Obiecałaś, że przyjdziesz do mnie gdy znowu cię uderzy! On jest super agresywny! I pijany! Jak ty możesz z nim mieszkać?! Od dziś mieszkasz tutaj!-dziewczyna zaczęła otwierać usta, aby zaprzeczyć-Nie! Nie wmawiaj mi teraz tylko, że on się zmieni! Nie zmieni się!-w jej oczach zaczęły się zbierać łzy.
-Ale on jest moim ojcem, Harry.-powiedziała szeptem niebiesko włosa.
-Wiem! Wiem Alys i to mnie martwi! Pozwalam, a nawet nakazuję ci tu mieszkać! A ja zamieszkam z tobą! Mam dosyć tych świniowatych mugoli!-Alys patrzyła na mnie.
-Kiedy?-spytała. Wiedziałem, że jak podam kilka powodów, to przestanie bronić ojca. Ona sama go nienawidziła, ale nie chciała tego przyznać.
-Teraz, zaraz! Idę do wujostwa i od razu zabieram wszystko! Potem idziemy do ciebie, zabieramy twoje rzeczy i wracamy tutaj. Po drodze ukradnę sobie z szuflady cioteczki kilka rzeczy.-Alys zaśmiała się cicho. Złapałem ją za rękę i wybiegliśmy razem z szopy. Wskazałem na drzwi różdżką.
-Colloportus.-zamki szczęknęły.-Idziemy!-zarządziłem. Gdy doszliśmy do domu na Privet Drive 4, zobaczyłem światło zapalone w kuchni. Pewnie już wrócili z restauracji. Będzie tylko zabawniej. Otworzyłem drzwi szarpnięciem. Wskazałem Alys, (jak prawdziwy dżentelmen) aby weszła.
-Kto tam?-usłyszałem skrzeczący głos ciotki.
-Ja.-odpowiedziałem.
-Kto to ja?!-ciotka wyszła z kuchni.-Ah... TY. Co tu robisz?!
-Mieszkam.-uśmiechnąłem się.-Ale już się wyprowadzam.-W brązowych oczach ciotki zauważyłem coś dziwnego. Jakby zielony błysk. Sama kobieta przez chwilę zmieniła wyraz twarzy.
-Wyprowa... a co na to ci ludzie w pelerynach? Kim jest ta dziewczyna.
-Ciebie to powinno nie obchodzić.-podszedłem do komórki pod schodami.
-Alohomora!-otworzyła się. Ciotka patrzyła na mnie zdziwiona.
-Dlaczego używasz tego patyka? Przecież ci nie wolno!-pfff... jakby ktoś się zastanawiał... tę różdżkę mam po jakimś śmierciożercy... Tak. Walczyłem z nim. A dokładniej boksowałem się.
-Nie twoja sprawa!-wszedłem do skrytki. Wyciągnąłem kufer.-Żegnaj! Nie będę ci dziękować za nic co kiedykolwiek dla mnie zrobiłaś.-usłyszałem kroki na schodach. Przyszli Dudley i Vernon. Tego drugiego nazwać wujkiem nie mam zamiaru, bo był większą świnią niż siostra mojej matki.
-Co robisz dziwaku?! I dlaczego przyprowadziłeś tu tą dziewczynę! Przecież...
-Wyprowadzam się!-wskazałem Vernona różdżką.-Ale zabiorę ze sobą kilka drobiazgów! Accio pieniądze, które zarobiłem! Accio tort na urodziny Dudleya, Accio zdjęcia mojej mamy!-po chwili miałem w rękach wszystko co wezwałem. Dursley' owie wpatrywali się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Szczególnie mąż ciotki Petunii.
-Na pożegnanie mam dla was prezent!-skierowałem różdżkę na Dudleya.-Obliviate!
-Co ty robisz?!-krzyknęła przerażona ciotka. Chwilę później i ona i jej mąż zostali przeze mnie potraktowani tym samym zaklęciem.
-Zgredku!-tak. Utrzymuję z nim kontakt. Po chwili skrzat się pojawił.
-Co zrobić dla ciebie dzisiaj, Harry?-spytał. Uśmiechnąłem się widząc jak był ubrany. Miał na sobie dżinsowe ogrodniczki i białą koszulę. Szczerze, wyglądał całkiem ładnie.
-Czy mógłbyś proszę przenieść mój kufer do szopy?-Zgredek od razu zasalutował i zniknął wraz z moim kufrem.
-A więc ruszamy do ciebie Alys!-znowu złapałem ją za rękę.-Żegnajcie Dursleyowie! Papatki!-wyszliśmy i skierowaliśmy się w stronę domu mojej towarzyszki.
&&&
*Alys jest metamorfomagiem. Jej kolor oczu zmienia się pod wpływem emocji;
Niebieski oznacza smutek, czerwony-złość, czarny-żal, fioletowy- jej zwykły kolor, oraz radość.
Hej!
Dziś wstawiam dwa rozdziały! Mam nadzieję, że się podoba!
Do kiedyś!
Ps. Robię poprawki na bieżąco, jak tylko znajdę jakieś błędy, więc co jakiś czas uaktualnienia będą właśnie nimi spowodowane.
YOU ARE READING
Tajemnica klątwy
FantasyHarry Potter- niewinny chłopiec, czarodziej mający uratować świat, Chłopiec Który Przeżył, powoli załamuje się spoczywającą na nim odpowiedzialnością. Traci zaufanie do Albusa Dumbledore' a. Pewna tajemnicza banda pojawia się coraz częściej na stron...