V Poranek

96 5 61
                                    

Obudziłam się przez dźwięk przejeżdżającego auta. Chciałam przewrócić się na bok, ale uderzyłam o szybę.

,, Czyli znowu musiałam zasnąć na parapecie " - pomyślałam przecierając oczy.

Wyjrzałam przez okno chcąc zobaczyć samochód który mnie obudził, ale go już nie było. Do tego na dworze nadal panowała ciemność , chociaż trochę mniejsza niż nocą. Przymknęłam oczy próbując znowu powrócić do krainy snów , ale nie udało mi się to . Po chwili wstałam z parapetu by sprawdzić która jest godzina i znaleźć sobie jakieś zajęcie. Spojrzałam na zegar stojący na stole była 4 :30.

 - Chyba właśnie pobiłam rekord w wczesnym wstawaniu - wyszeptałam sama do siebie.

Ojciec i Tadeusz wstawali zwykle o 8 , więc musiałam zająć się czymś przez 3 godziny i 30 minut.

,, A właśnie Tadeusz...przypomniała mi się wczorajsza kłótnia z bratem. Dopiero teraz zrozumiałam przez jaką głupotę się z nim pokłóciliśmy ... jeszcze musiałam obwinić Tadeusza , że kradnie moje romanse ..., chociaż wiedziałam , że tak nie jest. Co prawda znalazłam u niego kiedyś pod poduszką biografie Piłsudskiego którą dostałam na urodziny... ale nie romanse''

Ciężko westchnęłam. Postanowiłam , że jak tylko się obudzi to go przeproszę.

Zdecydowałam , że zacznę od sprzątania parapetu a potem coś jeszcze do robienia wymyśle.

Kiedy rzucałam kołdrę na łóżko usłyszałam , że coś z niej wypadło i obiło się o podłogę. Okazało się , że to były kluczy Rudego.

,, Właśnie! muszę mu je oddać "- pomyślałam.

Spojrzałam na kalendarz wiszący nad moim biurkiem.

Miałam szczęście, na dzisiaj była zaplanowane tylko jedną korepetycje, i to jeszcze niedaleko domu Janka. Musiałam się też nauczyć na jutro o kwasach organicznych, to mniej się mi podobało , ale w końcu sama wybrałam studia chemiczne.

Usiadłam za biurkiem zapalając lampę stolikową i otwierając podręczniki od chemii i zeszyty z notatkami. Miałam książki chemiczne zawsze na stole , dlatego że w prawie każdej wolnej chwili je czytałam. Zaczęłam od przyglądania notatek które zrobiłam na wykładzie. Potem zabrałam się za czytanie książki pożyczonej od ojca a potem ... zasnęłam.

Obudziłam się od promieni słonecznych wpadających przez okno. Rozciągając się próbowałam przypomnieć sobie w której chwili zasnęłam.

,, Jeśli jest tak jasno to musimy być już po 10.. " - pomyślałam.

Po czym spojrzałam na zegar była 13 : 25

 - Cholera ! - wykrzyknęłam

Spóźniałam się ... musiałam być u swojej uczennicy o godzinie 14 przy czym jedyny tramwaj który dojeżdżał do niej przed tą godziną był o 13 :40. Czyli miałam 10 minut by się ogarnąć i 5 minut , żeby dobiec do przystanku . Szybko wstałam pobiegłam do łazienki, gdzie się  umyłam i zrobiłam jakiś kok. Następnie pobiegłam do kuchni po bandaż , żeby obwiązać zranioną rękę , która nadal mnie strasznie bolała. Po czym założyłam pierwszą lepszą sukienkę ( była to czarna w białe groszki) chwyciłam torbę i wybiegłam z mieszkania. Prawda , potem znowu do niego wróciłam , dlatego że przypomniał sobie , że klucze Rudego zostawiłam na biurku.

Siedziałam w tramwaju ciężko dyszą i modląc się w duchu , żeby się nie spóźnił , ale tym razem nie miałam szczęścia ... przyjechałam później o całe 15 minut.

Na szczęście mama mojej uczennicy nie była zła. Zajęcia poszły nam bardzo dobrze , Laura (tak się nazywała dziewczyna której robiłam korki ) w końcu zrozumiała reakcje chemiczne. Po wyjściu z mieszkania skierowałam się w prawo. Potem skręciłam kilka w lewo i znalazłam się pod domem Rudego. Naglę się zatrzymałam przypomniałam sobie , że nie mam pojęcia w którym mieszkaniu mieszka Rudy. Stałam kilka chwil niepewnie rozglądając się po stronach próbując przypomnieć sobie moment kiedy prawie wpadliśmy z Duśką w łapankę i schowaliśmy się u niej w domu. Moje rozmyślenia przerwał męski głos

- Czy mógłbym jakoś panience pomóc ?- szybko się odwróciłam.

 
Zobaczyłam , że koło mnie stał starszy mężczyzna około 50- 60 lat. Był ubrany w czarny płaszcz a na głowie miał takiego samego koloru kapelusz , który zasłaniał trochę jego twarz. To co rzuciło mi się od razu w oczy po spojrzeniu na niego to była biała długa broda o którą starszy mężczyzna musiał dbać. Wygląd starszego pana sama nie wiem czemu skojarzył mi się z żydem, który był naszym sąsiadem do września 39.

- Eeee czy może pan wie gdzie mieszka rodzina Bytnarów ? Bo muszę oddać jedną rzecz mojemu przyjacielowi a dawno u niego nie byłam .... - wydusiłam lekko się rumieniąc

Wypowiedzenia wyrazu ,,przyjaciel '' nie zabrzmiało zbyt prawdopodobnie , prawdę mówiąc sama nie wiem czemu użyłam właśnie tego słowa a nie na przykład ,, znajomy'' , bo przecież nie byliśmy z Rudym przyjaciółmi byliśmy tylko znajomymi ...

Na szczęście mężczyzna nie zwrócił na to takiej uwagi jakiej zwróciłam ja .

- Bytnarowie...mają syna około 20 lat takiego blondyna i córkę z czarnymi włosami ? - spytał mężczyzna

- Tak - odpowiedziałam kiwając głową

- A to są moi sąsiedzi z dołu! - wykrzyknął starszy pan - Więc to jest trzecie piętro z lewej strony

- Bardzo Panu dziękuje. Pan nie wie jak bardzo mi pomógł

 - Cieszę się , że mogłem panience pomóc. Niech panienka go ode mnie pozdrowi - powiedział uśmiechając się i zdejmując kapelusz.

 - Dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem

Po czym skierowałam do bloku. Kilka chwil później stałam już przed drzwiami Rudego mając nadzieję , że starszy pan nic nie pomylił.

______________________________________

Hejka !  Tak .. żyje ... nie umarłam jeszcze przez nauke.... Chcę was przeprosić , że ten rozdział nie pojawiał się tak długo. Było to spowodowane nauką i moim lenistwem.  Za to , że to ujrzało świat dzienny trzeba dziękować  @totally_ama , która zmusiła mnie do tego hshs

Imię uczennicy Hani wymyśliła   @Lorraine_Noblesse

 Mam nadzieję , że podobał się wam ten rozdział. Następny pojawi się niebawem ( kiedyś) , ale się pojawi !

Wszelkie błędy i literówki proszę zgłaszać w komentarzach.

Muzyka serca - Runia ( Hania × Rudy )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz