Rozdział 8

1.3K 72 37
                                    


Gdy tylko weszłam do domu poczułam bardzo dziwny nastrój.Było ciemno i cicho.Zaświeciłam latarkę w telefonie i rozebrałam szpilki.Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i ujrzałam lekko uchylone drzwi z których dobiegało światło,bez dłuższego zastanowienia się ruszyłam w tamtą stronę.A gdy Nagle usłyszałam krzyk kogoś obcego zatrzymałam się.

-Kurwa!Mów gdzie jest twoja jebana córka!
-Nie.-Odpowiedział Mój ojciec pewnym siebie tonem
-Lepiej mów,bo jeden strzał i po tobie.

Sparaliżowało mnie.Zaczęłam ciężej oddychać.
Ktoś obcy był w moim domu.KTOŚ OBCY BYŁ W MOIM DOMU!KTÓRY  W DODATKU Z KAŻDEJ STRONY OTACZAJĄ OCHRONIARZE!

~cholera.choleraaaaa.Uciekaj Lea!-Pomyślałam.

Lecz natychmiast z tego zrezygnowałam,ponieważ natchnęła mnie myśl,nikt nie mógł przecież od tak tu sobie wejść.Ktoś musiał wpuścić tutaj tego obcego faceta i na pewno tym ktosiem nie był mój ojciec .Bez dłuższego zastanowienia zmieniłam swoje plany i po cichu pobiegłam do swojego pokoju.Zamknęłam się na klucz i chwyciłam za telefon.Wybrałam numer Adriena i modliłam się żeby odebrał.

-kurwa kurwa kurwa.-mruczałam pod nosem.

Przez dłuższą chwilę słyszałam tylko odgłos łączenia.Myślałam że zaraz zwariuję .Rozumiem że prowadzi Auto ale i tak łamie kilkanaście przepisów tą swoją szybką jazdą.Gdy już myślałam aby wyskakiwać przez okno i oszczędzić sobie męczarni usłyszałam odgłos Adriena w telefonie.

-No ?
-Proszę przyjedź.Szybko.Ktoś obcy jest w domu,i grozi ojcu.Boję się.-Wyszeptałam do telefonu łamiącym się głosem.

Usłyszałam tylko odgłos gwałtownie zawracającego Auta.

-Będę za trzy minuty.Wytrzymaj.-Powiedział po czym się rozłączył.

Adrien zaczął obdzwaniać wszystkich swoich zaufanych ochroniarzy,zadzwonił też do Vincenta.

-Słucham?
-Ruszajcie swoje cztery litery i zapierdalacie na Adres który ci zaraz wyślę.Weźcie Pistolety.-Powiedział Prosto z mostu i się rozłączył.

Vincent jak oparzony odłożył telefon.
-O co chodzi?-Zapytał Will.
-Wołaj chłopaków.-Odpowiedział.

***

Siedziałam pod drzwiami w dresach i bluzie Ton'ego która  bardzo ładnie nim pachniała  i cicho płakałam.
~Czy ja śnię?Kurwa od wczoraj zdażyło się więcej niż przez całe moje jebane życie.Okej może nie przez całe tylko jakoś ostatnie trzy lata.
Moje problemy ze zdrowiem psychicznym się pogarszają.Jakiś jebany Tony chciał mnie wykorzystać.Prawie utopiłam się w stawie.I jeszcze to..-Pomyślałam.

Te trzy minuty były dla mnie jak wieczność.
Wydawało mi się że minęło już co najmniej z 3 wieczności.Nigdy nie bałam się tak bardzo o życie jak wtedy.Może i miałam myśli samobójcze ale to nie tak chciałam umierać.
Wolałam coś skromniejszego np.Podcięcie sobie żył i wykrwawianie się w wannie pełnej wody.Śmierć marzenie..

Za drzwiami usłyszałam kroki i szarpanie za moją klamkę.
I W TEN OTO SPOSÓB LEA SANTAN ZAKOŃCZYŁA SWÓJ ŻYWOT.KONIEEEC.

-A więc tutaj się ukrywasz.-Powiedział mężczyzna.

Zadrżałam.Jego głos był Chłodny i bardzo ale to bardzo przerażający.Słyszałam go już wcześniej ale nie w takim sensie że chwilę temu.

Usłyszałam odgłos wystrzału i odsunęłam się gwałtownie od drzwi Zatrzymując się przy łóżku.Do pokoju wszedł napakowany,łysy mężczyzna z tatuażami na całym ciele.Uśmiechnął się do mnie szeroko i złośliwie.

-Czego ty kurwa chcesz?!-Krzyknęłam.
-Twojej śmierci.
-Ale ja nic ci takiego nie zrobiłam!
-Może i ty nie,lecz twój ojciec tak.Zabił mi Żonę.Więc ja zabiłem jego.Zabił mi syna.Więc ja zabiję mu córkę.
-T..To ty zabiłeś moją mamę?

Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Już raz próbowałem cię zabić.Widziałem jak się wykrwawiasz.Jakim kurwa cudem  ty żyjesz?

Nic nie odpowiedziałam.Mężczyzna zaczął podchodzić bliżej I wtedy złapałam za moją torebkę i wyciągnęłam z niej czarny przedmiot.

-Odłóż to bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz.
-Nie podchodź!
-Nie boję się słodkich dziewczynek.
-To lepiej zacznij.

Celowałem do niego lecz moje ręce na tyle drżały że nawet nie mogłam złapać za spust.

-Przerażam cię?

Znów Nic nie odpowiedziałam tylko próbowałam cofnąć się do tylu lecz łóżko mi to uniemożliwiało. Mężczyzna był coraz bliżej.

~Kurwa Adrien gdzie jesteś?!!-pomyślałam.

Mężczyzna stał już centralnie przede mną.Uśmiechnął się złośliwie i pomachał mi nożem przed oczami.

-Jesteś zjebany.-Szepnęłam.

-Odsuń się od niej!-Krzyknął znajomy głos.
-A co jak nie?-zapytał.
-To szybciej umrzesz.
-Oh Adrienie.

Po tych słowach poczułam coś ciepłego w brzuchu.Spojrzałam w dół i ujrzałam wystający przedmiot.

Usłyszałam odgłos wystrzału.Mężczyzna Upadł i dopiero wtedy ujrzałam przerażonego brata który stał u progu pokoju.Wypuściłam Pistolet z ręki i usiadłam na łóżku.Poczułam jak nóż kłuje mnie delikatnie w brzuch i nic poza tym.
Dopiero Po kilku sekundach zaczęłam widzieć jak przez mgłę.Jedyne co zdołałam zapamiętać to widok przerażonego brata który do mnie podbiega, Osłupiałych na mój widok Braci monet.I leżącego mężczyznę z przeszytą na wylot dziurą w głowie.


••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

HEJKAAA!
OGÓLNIE TO DZIĘKUJE WAM ZA TYLE WYŚWIETLEŃ 😭😭LOVCIAM WASSSSS  I SORKI ZE TEN RODZIAL JEST TAKI KRÓTKI LECZ NIE MIAŁAM JAK TEGO DŁUŻEJ POCIĄGNĄĆ 🥹🥹ALE MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ SPODOBA!

Rodzina Monet||''Jesteś moim oczkiem w głowie,,Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz