Jak zacząć pisać? Moje początki.

14 2 0
                                    

Jak zacząć pisać? W sumie przewrotnie pytanie. Pewnie każdy ma inaczej. Ja pisanie zaczynałam od czytania :) Poważnie mówię. Ogromna ilość książek przeczytana od dzieciństwa po dorosłość bardzo ułatwiła mi sprawę. I to był pełen eklektyzm, czyli książki wszystkich możliwych gatunków.

Drugim krokiem było pisanie opowiadań. Krótkie formy są mega fajne. Ćwiczą pisanie i skupiają się na meritum, na tym, co najważniejsze, a ja na przykład mam skłonność do przegadania. Mnie redakcja w napisanych przeze mnie książkach wiecznie coś wycina, skraca i tak dalej. I ma rację!

Opowiadania pozwalają skupić się więc na tym, co najważniejsze. Opowiadania wysyłałam na konkursy literackie. Kiedyś było ich bardzo dużo. Zawsze miałam jakąś nagrodę bądź wyróżnienie. To mnie motywowało. W pracy, w pisaniu potrzebna jest motywacja. Osobie piszącej nie powinno podcinać się skrzydeł. Konstruktywna krytyka jest bardzo ważna, ale musi być konstruktywna i podana nam w sposób kulturalny. Tylko wtedy wyciągniemy odpowiednie wnioski i wyłapiemy własne błędy.

Słowa koleżanek, czy najbliższych, że i tak nam się nie uda, że po co w ogóle się za to bierzemy a jeszcze co gorsza, że to co napisaliśmy jest beznadziejne, nie pomogą. Niektórym, bardzo wrażliwym osobom mogą przekreślić próbę spełniania marzeń.

To znaczy ja jestem przewrotną osobą i na ogół wiem, czego chcę i dokąd zmierzam. Jestem uparta więc nie słucham otoczenia, które mogłoby na mnie wpłynąć demotywująco. Jestem jednak świadoma, że nie każdy ma tak jak ja.

A tak miałam na początku pisania:

  - Po co ci to?

  - Masz pracę i pensję co miesiąc. Po co ci to całe pisanie?

 - Nie wydasz nigdy żadnej książki, bo wydaje się albo klasykę albo trzeba mieć na to dużo kasy albo znane nazwisko.

Faktycznie tak było. Nie było tylu wydawnictw co teraz. Było mało wydawnictw. Ja nie miałam znanego nazwiska ani też kasy na wydanie własnym sumptem. Teraz wiem, że na moje szczęście jej nie miałam. I znów słyszałam:

 - Nie masz kasy. Nie masz znanego nazwiska. Co za głupoty ci chodzą po głowie? Pisz sobie do szuflady jak musisz.

Permanentnie to słyszałam a ja nie chciałam pisać do szuflady, tylko publikować i szukałam wydawcy. Wszyscy pukali się w czoło. Nikt nie wierzył, że mi się uda, a przypomnę, że jestem autorką ponad czterdziestu książek dla dzieci i młodzieży. Właściwie po czterdziestej przestałam liczyć. Może być ich już ponad pięćdziesiąt.

Wspierał mnie Piotr. Zawsze we wszystkim mi pomagał. To ważne, by w związku nie było rywalizacji a wsparcie. Piotr mnie wspierał. Do tej pory to robi.

Nie miałam maszyny do pisania, nie miałam laptopa, nie było smartfonów, gdy zaczynałam przygodę z pisaniem. Komputer miałam wiele lat później. Właściwie miał go mój syn Dominik.

Pisałam pierwsze opowiadania długopisem na kartkach papieru a Piotr przepisywał mi je w pracy na maszynie do pisania bym mogła je wysyłać na konkursy literackie. Na ogół taki był wymóg, że muszą być przesłane w formie wydruku a nie odręcznie napisane.

Siedział ten mój kochany Piotr w pracy i mi je przepisywał. Jedno, drugie, trzecie i kolejne. Teraz to się z tego śmiejemy, bo kusiło go, by mi coś tam w tekście poprawiać. Wyłapywałam to natychmiast. Mam bardzo dobrą pamięć wzrokową, ale do rzeczy, do tekstu napisanego, do zasłyszanych informacji, do tego, co mi ktoś powiedział dziesięć lat temu, ale nie do twarzy.  O tym innym razem.

Minęło trochę czasu i nawiązałam współpracę z gazetą wydawaną w Nowym Jorku dla Polonii. Pisałam dla nich regularnie opowiadania i to były moje pierwsze zarobione na pisaniu pieniądze. I to w dolarach! W przeliczeniu na złotówki aż tak dużo tego nie było :)

Drugą gazetą dla której regularnie pisałam opowiadania to była gazeta wydawana na Białorusi: ,,Głos znad Niemna" W tej chwili już nie istnieje.

Tak więc, ja zaczynałam od czytania. Czytać, czytać i jeszcze raz czytać. To moim zdaniem podstawa. Drugi mój krok to przygoda z opowiadaniami. No, i ja nigdy nie chciałam pisać do szuflady, stąd wysyłałam opowiadania do gazet, na konkursy literackie, później wysyłałam do rożnych portali literackich, gdy już miałam dostęp do Internetu. Był nawet czas, że miałam swoją własną stronę internetową z opowiadaniami. Nasz przyjaciel Klaudiusz z Oleśnicy, który wraz ze swoją żoną Irką są naszymi przyjaciółmi do dnia dzisiejszego - taką stronę mi założył. I uczył jak dodawać treści, kolejne opowiadania, czy też zdjęcia.

Takie były moje początki. A co później? O tym w kolejnych rozdziałach.

Jak powstają moje książki oraz osobiste rozkminy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz