Tak na wstępie dialogi pisane kursywą to słowa wypowiadane w języku polskim.
Właśnie mam się spotkać po raz pierwszy z obsadą Marvela do nowego filmu. Strasznie się stresuje bo to moi idole. Waham się przed pójściem do pokoju na spotkanie. Moje umiejętności społeczne są po prostu gorsze niż Petera Parkera kiedy próbuje zagadać do MJ. Mam dwa wyjścia: iść tam i ich poznać robiąc z siebie pewnie głupka lub uciec. Ucieczka brzmi kusząco bo nie zrobię z siebie kretyna jak zawsze.
Stawiam na ucieczkę pod pretekstem zapalenia szluga. Powoli idę w stronę dworu i wyjmuję z kieszeni paczkę papierosów by było wiarygodniej. Przecież mogę zapalić i dopiero uciec. Widzę już drzwi wyjściowe i wpadam na kogoś.
-Przepraszam.-rzucam szybko i chce odejść ale nie mogę.
Ręka osoby na którą wpadłam blokuje mi drogę. Podnoszę wzrok i widzę na kogo wpadłam. Kevin Feige. Świetnie!
-Y/N, prawda?-pyta mnie Kevin.
-Umm...tak?-mówię nieśmiało.
-Poznałaś już resztę? Miało być teraz spotkanie zapoznawcze.-mówi mi.
-Jeszcze nie.-mówię, to nie tak że właśnie chciałam uciec czy coś.
-Chodź ze mną.-mówi.
Mój genialny plan ucieczki runął. Wzdycham lekko i idę za nim. Kevin zachwyca się jacy to wszyscy nie są wspaniali i że na pewno się z nimi dogadam. To się jeszcze okaże. Ośmieszę się i będą się ze mnie nabijać do końca świata.
Docieramy do zamkniętego pokoju który został przydzielony do prób. Kevin wchodzi pewnie a ja idę za nim jak zagubiony szczeniak i nerwowo bawię się rękami.
-Ekipo! To jest Y/N będzie teraz z nami pracować.-mówi Kevin i wszyscy na nas patrzą.-A jak się sprawdzi to planuje więcej produkcji z nią.-powiedział i wyszedł.
Teraz wszyscy patrzą na mnie.
-Hej.-mówię szybko i niezręcznie podnoszę rękę.
Mogę się założyć że widzą panikę na mojej twarzy.
-Y/N tak?-pyta Scarlett, oczywiście że wiem kim są.
Kiwam pośpiesznie głową nie ufając swoim słowom. Wszyscy zaczęli się przedstawiać, nie byłam w stanie powiedzieć że nie muszą i tylko miło się uśmiechałam do Scarlett, Chrisa E, Chrisa H, Roberta, Jerremiego, Anthoniego, Sebastiana, Lizzie i Toma. Powiedzieli że to nie wszyscy. Zaczęliśmy rozmawiać a Scarlett i Lizzy zawołały żebym usiadła obok nich, na co się zgodziłam.
-Ile masz lat młoda?-zapytał Mackie.
-A jak myślisz?-pytam wiedząc że nie wyglądam na swój wiek.
-14?-rzucił Evans.
-15?-rzucił Anthony.
Zaśmiałam się lekko przez co mieli zmieszane miny.
-Mam 22lata.- powiedziałam i wyjęłam z kieszeni dowód żeby to udowodnić.
Szok na ich twarzach był bezcenny. Dowód wrócił do mnie po tym jak wszyscy sprawdzili datę urodzenia.
-Jesteś z polski?-zaciekawił się Robert.
-Tak, wychowałam się tam i spędziłam w sumie całe życie.-mówię.
-Dajesz radę z angielskim.-mówi Tom.
-Ale dobra, skoro jest dorosła to musisz przyjechać na moją imprezę.-przerywa Scarlett, i w sumie to jestem za to wdzięczna bo nie lubię mówić o tym co stało się w Polsce, USA to moja ucieczka.
-Impreza?-pytam marszcząc brwi.
-Tak, tylko prośba żeby nie przeklinać i nie upić się za bardzo do 21.-wyjąśnia i patrzy na Toma i Evansa.
Kiwam głową na potwierdzenie że rozumiem zasady. Oczywiście mają one sens sokoro ma dwoje dzieci. Ten dzień, jak się okazało nie był tragiczny. Lizzie zaoferowała że zabierze mnie z domu dla ułatwienia. Zgadzam się na jej propozycję i wymieniamy się numerami, od razu piszę jej adres wynajętego domu. Zaraz jednak dzwoni do mnie mój menadżer. Przysięgam że bez niego bym zginęła z moim roztrzepaniem i zapominaniem o rzeczach.
-Siema Mati, co tam chłopie?-pytam odbierając telefon, widzę kontem oka ich zmieszane miny.
-Dotarłaś na to spotkanie z obsadą, prawda?-pyta wyraźnie zmartwiony.
-Pewnie że tak.-mówię dalej przyjmując dziwne spojrzenia.
-Próbowałaś uciec prawda?-pyta mnie Mateusz.
-Nieee.-mówię kłamiąc oczywiście.
-Y/N...-karci mnie Mateusz, on wie kiedy kłamię.
-Dobra próbowałam ale mi nie wyszło. Dalej jestem na tym spotkaniu więc lecę.-mówię i rozłączam się.
-Kto dzwonił?-pyta zaciekawiona Scarlett.
-Mój menadżer, pytał czy dotarłam na spotkanie i czy próbowałam uciec.-mówię z lekkim śmiechem.
-A próbowałaś?-pyta Chris H.
-Może...-mówię wymijająco, przecież nie muszą o tym wiedzieć, prawda?
-Dlaczego chciałaś uciec?-pyta Lizzie.
-Bo tak jakby mam gorsze umiejętności społeczne nić Peter Parker próbujący zagadać do MJ.-mówię patrząc na ziemię.
Nastała cisza. Podnoszę wzrok i widzę jak wszyscy na mnie patrzą.
-Jesteś fanem Marvela.-stwierdza Robert.
Zaczynam się nieśmiało uśmiechać i czuję zakłopotanie z całej tej sytuacji.
-Skoro wiesz kim jesteśmy mogłaś mówić! Nie tracilibyśmy czasu na przedstawianie się.-odezwał się Sebastian.
-Głupio mi było o tym powiedzieć dobra!-staram się bronić ale łapie mnie stres.
-Stan daj jej spokój.-mówi poważnie Lizzie.
-Ciekawe jak ty byś się zachował na jej miejscu.-dodaje Scarlett.
Broniły mnie? Tak mi się wydaje. Trochę mi lepiej wiedząc że mam je jakby po swojej stronie bo jednak zestresowałam się tym wszystkim.
W końcu spotkanie dobiega końca i wszyscy wychodzimy bez pożegnania skoro zobaczymy się na imprezie wieczorem. Decyduje się kupić alkohol bo jednak z pustymi rękami? To nie w moim stylu. Decyduje się na trzy połówki skoro trochę nas tam będzie. Udało mi się znaleźć znajome marki takie jak Stock i kupuje trzy żurawinowe połówki. Z tym wracam do domu który mam dzięki mojemu wspaniałemu asystentowi. Bez niego byłabym bezdomna bo oczywiście sama zapomniałam tego zrobić. Mam mnóstwo czasu przed imprezą więc lekko sobie odpoczywam na werandzie w słuchawkach paląc sobie trochę elektryka.
==============================
Dajcie znać co myślicie, wasze zdanie jest dla mnie ważne
CZYTASZ
Nowa rodzina
FanfictionPolska dziewczyna, lat 22 nowym członkiem obsady Marvela. Co może iść nie tak? Y/N życie zostanie przewrócone no nowo na właściwe tory czy będzie tylko gorzej?