Część 2

41 3 0
                                    

Siedzę na podjeździe robiąc parę rzeczy przy motorze. Nie mam samochodu i od dwóch lat nawet nie kierowałam. Sama myśl o jeździe autem mnie przeraża przez to co się stało. Oczywiście mam słuchawki i nic nie słyszę. Czuję jak ktoś dotyka mojego ramienia. Przeżywam zawał i aż odskakuje. Widzę równie zszokowaną Lizzie.

-Długo tu stoisz?-pytam między walką o tlen.

-Chwilę, wołałam ale nie reagowałaś więc postanowiłam podejść.-mówi spokojnie Lizzie.

-Wybacz mam słuchawki.-mówię lekko zawstydzona a słuchawki mam teraz na szyi i muzyka dalej z nich leci.-Umyję ręce i możemy jechać.

-Pewnie.-mówi Lizzie i kieruje się do samochodu.

Szybko zmieniam brudną koszulkę na czystą nie patrząc co na niej jest. Myję ręce i wyciągam wódkę z lodówki. Szkoda tak tracić czas na chłodzenie. Wychodzę pośpiesznie ale pamiętam zamknąć dom. Idę w stronę auta i zatrzymuje swoje ruchy. Auto. Bardzo podobne do tego którym jechaliśmy. Fala wspomnień zalewa mój umysł. Próbuje pozbyć się tego uczucia strachu i wsiadam niepewnie na tylne siedzenie.

-Hej jestem Y/N.-mówię i wyciągam rękę do Robbiego na miejscu kierowcy.

-Więc to o tobie cały czas mówi moja żona.-zaśmiał się.-Jestem Robbie.

-Wiem.-mówię z małym uśmiechem.

-Mówiłam ci że ona nas zna, spójrz na jej koszulkę.-mówi Lizzie z uśmiechem.

Patrzę na moją koszulkę i widzę o czym mówi. Oczywiście mam koszulkę z logiem marvela. Świetnie...Tak się kończy zakładanie ubrań na szybko i bez patrzenia.

-To tylko przypadek.-mówię z nieśmiałym uśmiechem i patrzę na swoje stopy.

-Spokojnie skarbie tylko się trochę podroczymy.-zaśmiała się Lizzie.

-W takim razie was upiję.-odgryzam się.

-Pijesz Y/N?-pyta Robbie.

-Od jakiś siedmiu lat.-mówię.

Lizzie odwraca się do mnie gwałtownie i ma zmarszczone brwi.

-Ale ty masz...-urywa i dalej wpatruje się w moją twarz i zauważa trzy butelki wódki.-po co aż tyle?-wskazuje na alkohol.

-Bo będzie nas dużo a jak to mówi się w Polsce połówka na dwóch jest dobra jak jeden nie pije.-mówię z powagą.

-Coś czuję że młoda nauczy dziś wszystkich jak się piję.-zaśmiał się Robbie.

-W końcu jestem z Polski, tak? Trzeba pokazać jak to się robi i sprawdzić czy te wszystkie memy są prawdziwe.-mówię pewnie.

-Jakie memy?-pyta Lizzie.

-Te że amerykanie mają słabe głowy do picia.-mówię w skrócie.

Tak mnie zagadali że nawet nie zauważyłam że dojechaliśmy. Wysiadamy z auta i wygląda na to że już niektórzy są. Idziemy do drzwi i Lizzie dzwoni dzwonkiem. Zaraz Scarlett otwiera drzwi a przy jej nogach stoi dziewczynka. Posułam uśmiech do małej istotki wiedząc że to Rose. Witamy się i obie zapraszają nas do środka. Scarlett patrzy na butelki w moich rękach.

-Nie wypada z pustymi rękami.-mówię i podaje jej alkohol.

Scarlett woła Colina i podaje mu alkohol i poznaje się z nim. Prowadzi nas następnie do dużego salonu gdzie siedzą pozostali.

-Ty żartujesz prawda?-pyta Anthony.

-Przebierałam się na szybko, nie zauważyłam.-bronię się.

Wszyscy zaczynają się śmiać. Zaczynamy lekkie rozmowy i poznaję Florence, Zendaye, Gwyneth, Cobie, Toma Hiddlestona, Benedicta. Wszyscy są oczywiście w szoku dowiadując się ile mam lat. Prowadzimy lekki rozmowy ale mało w nich uczestniczę. Czuję jak coś małego stuka mnie w ramię. Odwracam się i widzę Rose. Uśmiecham się do niej ciepło.

-Hej, co tam?-pytam córkę Scarlett.

Mała wykonuje ruch i znajduje się przy moim uchu.-Chcesz coś zobaczyć?-pyta nieśmiało.

-Pewnie.-mówię pewnie.

Rose wstaje i bierze mnie za rękę. Prowadzi mnie na górę domu i ewidentnie idziemy do jej pokoju. Otwiera drzwi nie puszczając mojej ręki.

-To twój pokój?-pytam ją na co ona kiwa głową.-WoW...jest wspaniały, zawsze chciałam mieć taki pokój w dzieciństwie.

Pokój był prawie cały różowy i oczywiście powiedziałam to żeby było jej miło. Miała mnóstwo zabawek i łóżka dla prawdziwej księżniczki. Marzenie większości dziewczynek.

-Chcesz się pobawić?-pyta Rose i widzę jak niepewnie bawi się swoimi małymi palcami.

-To będzie dla mnie zaszczyt.-mówię przesadnie na co Rose chichocze.

Rose prowadzi mnie do zabawek. Robimy herbatkę, dostaję tiarę i nawet różowe boa bo jestem królową. Rose jest księżniczką i też ma tiarę. Pijemy herbatkę z Kenem i Barbie oraz panem misiem. Mamy tu niezły bajzel. Mówię Rose że pójdę się napić i wrócę do niej. Musi przecież pilnować żeby Ken nie zabił Barbie. Oczywiście idę w swoim nowym stroju który przyciąga wzrok wszystkich.

-To już wiemy gdzie zniknęła Y/N.-zaśmiała się Florence.

-Trochę szacunku tak? Jestem królową i wraz z księżniczką Rose prowadzimy poważne negocjacje rozwodowe między Kenem i Barbie.-mówię poważnie.

-Jesteś królową?!-pyta Lizzie.

-Nie widać?-pytam poprawiając tiarę na głowie.

-Nam nigdy nie pozwoliła! A ciebie dopiero poznała.-mówi Scarlett.

Śmieję się z nich lekko i mówię że muszę wrócić do królestwa. Colin mówi że Rose zaraz idzie spać więc będzie można zacząć pić. Cieszę się może z tego trochę za bardzo.

-Nie jestem alkoholikiem jak coś.-uprzedzam na co oni się śmieją.

Wracam do Rose i udaje nam się pogodzić Kena i Barbie. W samą porę bo Scarlett i Colin przychodzą położyć Rose spać. Mała oczywiście protestuje bo chce się dalej ze mną bawić.

-Księżniczko Rose, sen jest ważny bo jak będziesz podejmować ważne decyzje w królestwie?-pytam podstępnie.

-A przyjedziesz jeszcze się pobawić?-pyta z nadzieją w głosie.

-Jeśli twojej mamie nie będzie to przeszkadzać i Colinowi, to oczywiście.-mówię pewnie.

Przybijamy z Rose piątkę po czym mała daje się naszykować do spania. Zanim opuszczę jej pokój to dostaje jeszcze przytulasa. Życzę Rose dobrej nocy i mogę wrócić do osób dorosłych. Schodzę na dół i siadam na moim poprzednim miejscu, obok Lizzie. Rozmawiamy o jakiś lekkich rzeczach aż Colin wróci wraz ze Scarlett.

-Nieźle ją zmęczyłaś.-mówi Scarlett na co się uśmiecham.

-Czego się napije królowa?-pyta Colin z uśmiecham.

-Wódka.-odpowiadam prosto.

-Drink czy...-pyta dalej Colin.

-Kieliszek, szklanka, wódka i popita jak to się w Polsce pije.-mówię.

Colin przynosi wszystko i pyta reszty. Lizzie, Anthony, Sebastian, Chris E i Tom Holland decydują pić ze mną wódkę. Jest kilka sceptycznych spojrzeń ale nikt nic im nie mówi. Biorę butelkę i polewam każdemu poza sobą. Podaję butelkę Lizzie która nie wie o co chodzi.

-Sobie się nie polewa.-mówię.

Lizzie nalewa mi i ostawia butelkę. Bierzemy kieliszki i patrzę jak wszyscy biorą popitę.

-Pierwszy bez popity ale niech wam będzie.-mówię i przechylam kieliszek.

Widzę jak krzywią się na smak alkoholu ale nic nie mówię. Rozmawiamy chwilę po czym wstaję i leję kolejkę.

-Chuśniem bo uśniem. Po Polsku lepiej to brzmi.-mówię i piejmy kolejkę.

Z upływem wieczorku widzę jak panowie i Lizzie są już wcięci od ilości i tempa które narzuciłam. Jakoś mnie to nie zaskakuje, wypiliśmy połowę a oni już pasują. Resztę wieczoru piję sama a i tak jestem od nich trzeźwiejsza. Robbie decyduje że czas na nas więc żegnamy się ze wszystkimi przytomnymi i tymi nie przytomnymi też. Lizzie usypia w samochodzie i trochę rozmawiam z Robbim podczas powrotu. Przed wejściem do domu pale sobie szluga i dopiero wchodzę do środka. To był miły wieczór, ale jutro trzeba wstać do pracy...

Nowa rodzinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz