Mateusz próbuje się do mnie cały czas dodzwonić. Na pewno widział że usunęłam zdjęcia z Martyną i takie tam inne bzdety. Nie mam siły odebrać telefonu, nawet nie tyle co nie chce to nie mogę. Siedzę na kanapie przed telewizorem mam słabe ręce po tym jak miały bliskie spotkanie z żyletką. Nawet nie miałam siły wstać po jakiś bandaż. Whisky które pije od powrotu i lody które jedynie jem też nie pomagają w zyskaniu siły. Jedyne co robię to odpalam szluga, otwieram koleją butelkę whisky i nowe opakowanie lodów oglądając Grey's Anatomy.
Teraz nawet nie mam czym płakać bo jestem tak odwodniona. Odwodniona, niedożywiona i zmęczona. Wiadomo alkohol odwadnia. Lody nie zapewnią mi wszystkich składników odżywczych. No i nie mogę spać bo gdy tylko zamykam oczy to widzę Martykę. A gdy tylko ją widzę znów chce mi się płakać, a nie mam czym płakać i zataczam takie błędne koło.
Jest mi słabo. Wiem że jeśli nie napije się czegoś normalnego lub nie zjem czegoś padnę z wycieńczenia. Ale czy to było by złe? Nie wiem i szczerze mam to gdzieś.
POV Lizzie
Cieszę się wolnym wieczorem przed jutrzejszą pracą. Oglądamy z Robbiem jakieś film który bardzo chciał obejrzeć. Słyszę że dzwoni mój telefon. Nieznany numer co trochę mnie dziwi. Wstaję i idę do kuchni odebrać by nie przeszkadzać mężowi w filmie.
-Halo?-odbieram.
-Hej, czy to Elizabeth Olsen?-pyta jakiś mężczyzna po drugiej stronie.
-Tak, kto mówi?-pytam lekko zmieszana.
-Mateusz, menadżer Y/N.-mówi i trochę mnie niepokoi ten telefon.
-Coś się stało że dzwonisz?-pytam zmartwiona.
-Nie wiem. Y/N nie odbiera telefonu i wiem że wróciła od razu do stanów. Nie wiem co się dzieje i szczerze to się martwię.-mówi.-Nie mogę sam jej sprawdzić i chciałem zapytać czy kontaktowała się z kimś z was.
-Y/N nie ma w Polsce? Miała wrócić za parę dni.-mówię.
-Wiem. Usunęła wszystkie zdjęcia z Martyną czyli coś się stało. Ona może zrobić coś głupiego kiedy jest zła i strasznie się martwię.-mówi Mateusz.
-Dobra. Sprawdzę co u niej.-mówię i kończę połączenie.
Co stało się w Polsce że Y/N tak się odcięła? Idę szybkim krokiem do salonu i zatrzymuje film. Robbie patrzy na mnie zmieszany.
-Musimy sprawdzić co u Y/N.-mówię poważnie.
-Nie miała być w Polsce?-pyta Robbie.
-Miała. Wróciła wcześniej i wygląda na to że nie jest dobrze.-mówię.
Robbie wstaje i oboje wychodzimy by pojechać do Y/N. Martwię się że stało się coś złego.
-Wiesz że ona nie jest twoim dzieckiem?-pyta Robbie gdy jedziemy.
-Co? Skąd taka myśl?-pytam kompletnie zbita z tropu.
-Z Colinem zauważyliśmy jak opiekuńcze jesteście ze Scarlett co do Y/N. Ona nie jest waszym dzieckiem Lizzie. Oczywiście to słodkie ale powinnyście o tym pamiętać.-mówi Robbie jakby to było oczywiste.
-Wcale się tak nie zachowujemy.-mówię mu.
-Tak, zachowujecie się. Od razu wybiegasz z domu gdy chodzi o Y/N nie patrząc na nic.-stwierdza Robbie.
Może coś w tym było? Martwię się to nic wielkiego. Y/N jest wspaniała ale jakoś nie wydaje mi się że jej matkuję a co dopiero ze Scarlett. To głupie i nasi mężowie za dużo sobie wyobrażają. Docieramy do domu Y/N i wysiadamy z auta. Pukam raz, drugi, dzwonię dzwonkiem.
-Nie ma jej.-mówi Robbie.
Uciszam go i nasłuchuje. Ktoś na pewno jest w środku. Idę za dom i widzę że drzwi na tył domu są otwarte. Widzę Y/N która tępo wpatruje się w ekran.
-Jakbym chciała towarzystwa to tym otworzyła.-mówi ochrypniętym głosem.
Podchodzę do niej i widzę w jak tragicznym stanie jest. Ma opuchnięte oczy i jest chudsza niż wcześniej. Podnosi rękę by zatrzymać program i widzę jej ramię. Całe czerwone, w zaschniętej krwi. To nie są stare rany i na pewno nie był to przypadek. Łapię ją za ramię na co się krzywi.
-Co wy tu robicie?-pyta tak samo słabo jak wcześniej.
-Mateusz dzwonił że nie może się do ciebie dodzwonić.-mówi Robbie.
-Nic mi nie jest a teraz możecie iść.-mówi nie patrząc na nas.
-Y/N...-próbuje coś powiedzieć.
-Nie Lizzie. To nie wasza sprawa.-mówi i głos jej się łamie.
-Czemu wróciłaś wcześniej i jak długo tak siedzisz?-pytam ignorując jej słowa.
-Od niedzieli chyba. Wiesz ludzie nie mają ochoty na spotkania towarzyskie kiedy dowiadują się że ich dziewczyna ich zdradzała i maiła nadzieję że umrzesz. No i była z tobą tylko dla pieniędzy.-mówi Y/N łamiącym się głosem, jakby próbowała krzyczeć ale nie może.
-Dlaczego to zrobiłaś?-pytam wskazując na ramię.
-Żeby nie myśleć o tym jak bardzo mnie skrzywdziła.-odpowiada wyraźnie zawstydzona bo spuszcza wzrok.
Patrzę na Robbiego. On wie co ma teraz robić i podczas naszej cichej rozmowy oboje zgadzamy się że to najlepsze wyjście.
-Wstawaj Y/N, jedziesz do nas.-mówi Robbie.
-Nigdzie nie jadę. Mam zamiar umrzeć na tej kanapie.-mówi poważnie Y/N.
Wstaję i odsuwam się robiąc miejsce Robbiemu. Robbie pochodzi do Y/N i ją podnosi przerzucając przez ramię. Y/N się awanturuje przez chwilę ale widzi że nic jej to nie da więc przestaje. Ma nierozpakowaną walizkę którą biorę. Robbie zanosi Y/N do auta a ja zamykam jej dom. W samochodzie Y/N leży na tylnych siedzeniach i nie odzywa się. Patrzę na Robbiego który kieruję. Ściska mi dłoń dla pociesznie. Wiem że to nie najlepsze wyjście ale oboje wiemy że musieliśmy to zrobić, długo by tak nie pociągnęła.
CZYTASZ
Nowa rodzina
FanficPolska dziewczyna, lat 22 nowym członkiem obsady Marvela. Co może iść nie tak? Y/N życie zostanie przewrócone no nowo na właściwe tory czy będzie tylko gorzej?