Kolejne łodzie wyłoniły się zza horyzontu, zbliżając się do wyspy Królowej Ognioslist. Spokojnie spojrzałem na nie znad chmur, po czym rzuciłem okiem na resztki dwóch wcześniejszych flot, które skończyły w wodzie. Lekko poklepałem mordkę po karku, po czym założyłem maskę i zanurkowaliśmy. Usłyszałem przyjemny dla ucha świst kojarzący się tylko z jednym smokiem.
- NOCNA FURIA! KRYĆ SIĘ!
Pierwszy strzałem utopiliśmy łódź. Dwa kolejne i trzy statki tonęły w wodzie. Ludzie, widząc, co się dzieje, zaczęli ładować wielkie strzały na kusze i szykować się do strzału. Nim jednak to zrobili, zatopiliśmy kolejne trzy łodzie i uciekliśmy w chmury. To był znak dla mojego przyjaciela. W powietrzu dało się wyczuć mocny zapach zgniłych jaj, kiedy nagle w miejscu, gdzie płynęły łodzie, pojawił się wielki wir. Woda spiralą spływała ku dołowi, kończąc w paszczy podwodnego rozpruwacza. Z przyjemnością oglądałem jak w wir porywane pędem wody, wpada coraz więcej łodzi. Po chwili wir zaczął zanikać, aż powierzchnia morza całkiem się wyrównała. Z floty, która tu przypłynęła, zostały teraz jedynie trzy łodzie, usiłujące uciec. Mimo że cała moja osoba chciała ich zabić, to wiedziałem, że muszę puścić choć jednego z nich, by przekazał informację, o tym, co się tu stało swojemu przywódcy. Zmrużyłem oczy i w ułamku sekundy podjąłem decyzję. Razem ze Szczerbatkiem po raz kolejny zaatakowaliśmy, zatapiając dwie łodzie. Ostatnią z nich puściliśmy, by popłynęła dalej. Razem z mordką zwróciliśmy i wlecieliśmy w tunele prowadzące do królestwa Królowej Ognioglist. Bez problemu odnaleźliśmy drogę i po chwili byliśmy w centrum gniazda. Wielka grota była oświetlona tysiącem małych smoków. Zsiadłem z mordki i ruszyliśmy w stronę jaj. Na nasz widok zapiszczały wesoło i ruszyłyby nas przywitać. Jeden rozpostarł skrzydełka i wylądował mi na ramieniu. Bez problemu pogłaskałem go po łebku. Dzięki mojej zbroi żadna temperatura nie była mi straszna. Malutki smok ufnie położył się na moim ramieniu i zasnął. W tej samej chwili ze szczytu jaj zeszła Królowa.
- Witaj Kalayo - powiedziałem, zdejmując maskę.
- Czkawka - wymruczała jej wysokość. - Nie wiem jak ci dziękować. Obroniłeś mój dom i dzieci. Ty również Szczerbatku.
- Nie ma o czym mówić - odparłem z uśmiechem.
- To była przyjemność, wasza wysokość - powiedział Szczerbatek.
- Mój drogi. Mówiłam ci już to wiele razy. Jesteśmy przyjaciółmi, zawdzięczam wam więcej niż jakimkolwiek smokom na tym świecie. Nie musicie mnie tytułować - odparła królowa, oglądając nas swym matczynym spojrzeniem.
- Jak sobie życzysz Kalayo - odparł Szczerbatek.
- Widzę w twoim spojrzeniu Czkawko, że musicie już lecieć dalej. Nie będę, więc was zatrzymywać - powiedział Kalaya, po czym spojrzała na małą Ogniogliste na moim ramieniu. - Widzę, że mój syn ciebie bardzo polubił.
Również spojrzałem na nie wielkiego smoka, który teraz otworzył oczy i patrzył to na mnie to na swoją matkę.
- Owszem, Vatra i ja bardzo się zbliżyliśmy przez ten czas, który spędził u mnie - powiedziałem, gładząc malucha po łebku. - Jednak teraz czas, by wrócił do domu - dodałem, nie kryjąc smutku w głosie.
Na moje słowa mała Ognioglista poderwała się do góry i zapiszczała.
- Ja nie chce!
- Vatra - odezwała się królowa głosem, którym matka karci nieposłuszne dziecko. - Nie możesz ciągle siedzieć Czkawce na głowie. On ma ważniejsze rzeczy do roboty.
- Jeśli chce to może zostać - powiedziałem. - Nie będzie mu u nas źle.
Królowa nie wyglądała na przekonaną. Doskonale ją rozumiałem. Nie dalej jak 2 miesiące temu znalazłem Vatrę w strasznym stanie na jednej z wysepek. Zabrałem go do siebie i wyleczyłem, jednak maluch stoczył ciężką walkę o własne życie. Każda matka w takiej sytuacji bałaby się o swoje dziecko. Nawet jeśli ma ich kilka tysięcy.
- Nie jestem przekonana, czy to aby na pewno dobry pomysł - powiedziała wciąż niepokonana królowa.
- Proszę mamo! - zapiszczał Vatra. - Przecież to są Czkawka i Szczerbatek. Z nimi nic mi nie grozi!
- Kalayo - odezwał się Szczerbatek. - Jestem przekonany, że Vatra, będzie miał się u nas dobrze. Jeśli natomiast za tęskni za domem to od razu go u przywieziemy.
Królowa spojrzała na naszą dwójkę, po czym wydała z siebie ciche syknięcie i skinęła głową.
- Niech wam będzie - powiedziała. Vatra aż podskoczył z radości na moim ramieniu. - Jednak jeśli dowiem się, że rozrabiasz Vatra, to będziesz miał szlaban do końca życia.
Roześmiałem się cicho. Ten, kto myślał, że Królową Ognioglist nie obchodzą jej dzieci, był bezdusznikiem. Kalaya troszczyła się o wszystkie na raz i każde z osobna.
- Nie przejmuj się - dodałem, wsiadając na mordkę. - Łuska mu z głowy nie spadnie.
Królowa jedynie skinęła głową. Vatra przeszedł na moją pierś i skrył się w specjalnie przygotowanej dla niego kieszonce przy moim sercu. Założyłem maskę i po raz ostatni spojrzałem na królową.
- Do zobaczenia - powiedziałem.
- Żegnajcie.
Szczerbatek rozpostarł skrzydła i już po chwili lecieliśmy korytarzem ku wyjściu.
CZYTASZ
The Dragon Protector ~ Jak Wytresować Smoka
FanfictionKto twierdzi, że nigdy nie popełnił błędu nie pamięta chyba swojej młodości. Dzieci są pełne nadziei i radości, która z czasem odchodzi. Jednak dzięki swym marzeniom dzieci łatwiej popełniają błędy. Nie mogę powiedzieć bym był świętym dzieckiem, jed...