【1】

270 16 24
                                    

minisia_ prosze, oto twoje odstepy

~~

17:47

Gavi przyszedł pod dom Stegena, prawie już płacząc. Co oni znowu wymyślili. Próbują zeswatać Sergiego i Alonso. To nie może się dobrze skończyć... Zapukał do drzwi, przesuwając w myślach kolejne obrazy tego, co mogło się tam zdarzyć. Impreza? Na pewno. Dzikie densy? Oczywiście. Normalność? Za chuja nie.

Hiszpan ubrany był w białą, dopasowaną koszulę i czarną marynarkę. Wystroju dopełnił krawat w kolorze marhnarki i jego zwykłe, czarne buty z białymi podeszwami. Kto by się przejmował jakimiś specjalnymi butami? Wystarczy, że musiał odszukać eleganckie ubrania w wiecznie zapełnionej szafie zgodnie z wymogami Niemca.

Stegen otworzył mu po kilku minutach, a Pablo wszedł do środka, od razu oznajmiając:

- Nie spóźniłem się!

- Formalnie rzecz biorąc, nie, bo przyszedłeś wcześniej, ale jakby brać pod uwagę wejście do domu, to spóźniłeś się o minutę i trzy sekundy - skomentował bramkarz. Na jego twarzy po chwili zagościł jednak uśmiech. - Wiesz, Gavi, jako że będzie wesele, to moglibyśmy już cię trochę podpić... jak dotąd nie mielismy okazji...

- Oj, mieliście, i to dużo. Dwa czy trzy razy byłem uchlany i nie zamierzam tego powtórzyć nigdy więcej. Przynajmniej z wami. Nie chcę pogorszyć sobie publicznej reputacji - zastrzegł młodszy, ruszając w stronę salonu. O tak, bardzo dobrze znał dom Stegena. Wielokrotnie przychodził tu na imprezy czy po prostu spotkania, za każdym (prawie) razem wystrzegając się od picia alkoholu. Ale cóż, kiedyś musiał być ten pierwszy raz.

Prawie już zapomniał, że korytarz jest tutaj taki długi. Zerknął na podłogę obłożoną czerwonym dywanem, na białe ściany, na których gdzieniegdzie wisiały obrazy ze składem Barçy czy właścicielem domu, i na małe lampki zawieszone na suficie w odstępach na około metr, które rzucały przyjemny, żółty blask na pomieszczenie, dodając uroku. Gavi tak oddał się nastronowi, że wpadł na ścianę zakańczającą korytarz.

- Ała - jęknął cicho, odsuwając się od niej i pocierając głowę.

- Wszystko dobrze? - usłyszał głos ter Stegena, który po chwili pojawił się przed nim z figlarnym uśmiechem na ustach.

- Taaa, walnąłem w ścianę, ale nic się nie dzieje, przecież nie mogłem dostać wstrząsu mózgu, rozbić głowy albo stracić przytomności - zaczął dramatyzować Hiszpan.

- Dobra, już nie przesadzaj - przewrócił oczami Niemiec, oglądając uważnie miejsce, w które się uderzył.

- Chyba nic ci nie będzie.

- Dzięki - burknął Pablo, cofając się kawałek i wchodząc do salonu.

Pomieszczenie było przestronne, miało beżowe ściany, a pięć lamp, zawieszonych w każdym rogu pomieszczenia i na środku rzucało światło na poszczególne elementy.  Oddawało magiczny nastrój, jednak dzisiaj wystrój się odrobinę zmienił. Sofa, fotele i telewizor zniknęły, prawdopodobnie przeniesione do innego salonu w domu Niemca, a zastąpiły je drewniane ławki, mały ołtarzyk i coś w rodzaju tego religijnego czegoś, przy którym ksiądz odczytywał fragmenty Biblii, modlił się czy cokolwiek innego. Przed przedmiotem, na którym leżała Biblia, stała świeca, rozdzielona na sześć małych świeczek. Gaviego zdziwiło to, że Stegen dał radę w tak krótkim czasie to wszystko zorganizować. Kto wie, może już wcześniej robił takie rzeczy? W końcu gra w piłkę już... no, w każdym razie dość długo.

- Są inni? - zapytał oszołomiony chłopak, spoglądając na starszego.

- Segregują alkohol - zaśmiał się bramkarz, obejmując Gaviego ramieniem i prowadząc do jednego z sześciu krzeseł ustawionych przed stolikiem księdza. O nie...

Gej szuka geja | Połączone z 'Barça chat'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz