-8-

248 17 23
                                    

Przechadzałam się plażą, wracając z wycieczki po oceanie z Kiri. Było popołudnie. Większość mieszkańców szykowała obiad lub szła na polowanie aby zdobyć jedzenie. Od niemiłego incydentu minęły już 4 dni. W tym czasie mało co wychodziłam na światło dzienne, prawie w ogóle tego nie robiłam. No chyba, że rodzina Sullych mnie do tego zmusiła. Raz Tuk, z pomocą Neteyama zbudowała sanie z wielkiego liścia i wodorostów aby mnie na nich wywieźć na zewnątrz. Skończyło się na tym, że to ja ją ciągnęłam.

Na wejściu do namiotu czekała na mnie mama. Wystraszyłam się trochę, ale dalej szłam w jej stronę.

-Musimy porozmawiać

Kiwnęłam głową aby wiedziała, że zrozumiałam i weszłam do środka. Miałam kamienną twarz, za to w środku czułam się jakbym miała zaraz pęknąć. Usiadłam na przeciwko ojca, który też na mnie czekał. Mama usiadła obok niego. Zaczęłam zaciskać pięści, zawsze tak robiłam gdy się denerwowałam.

-Ja i tata czekaliśmy na odpowiedni moment aby ci to powiedzieć

Powoli zaczęłam się domyślać o co im chodzi.

-Będziesz miała rodzeństwo.

-To była wspólna decyzja- dodał tata

Nastała cisza, która wydawała się być za głośna. Przełknęłam ślinę analizując to co usłyszałam. Będę mieć rodzeństwo.

-Oczekuję od ciebie, że dasz mu dobry przykład jako starsza siostra.

Spojrzałam na matkę. Jej twarz była surowa. Jak zawsze kiedy na mnie patrzyła. Moja matka zawsze traktowała mnie jak służącą. Wydawała rozkazy, które musiałam natychmiast wykonać. Czasem nawet czułam się przez nią niechciana. Jakby urodziła mnie bo musiała. Ale tata był inny, zawsze mogłam na niego liczyć.

-Mogę już iść?

-No tak, jak zwykle musisz pokazać swój egoizm. Nie możesz nigdzie iść. Zostajesz tutaj

-No daj jej iść, przecież już jej powiedzieliśmy

-Ale czemu ona zawsze musi być taka uparta, żadnej reakcji tylko się patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić. I dlaczego ty ją bronisz? Powinieneś stać po mojej stronie.

-Przestań się niepotrzebnie nakręcać.

-Dobrze, idź sobie, ale już nie wracaj

Po tych słowach wyszłam z namiotu. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Popędziłam na ukrytą plażę aby nikt mnie nie zauważył. Usiadłam na piasku i zakryłam twarz w rękach. Po policzkach spływały mi łzy. 

-Su? O jesteś tutaj, widziałam jak biegniesz w tą stronę

Super. Ktoś mnie zobaczył. Szybko otarłam łzy aby nie było po nich śladu. Obok mnie usiadła Tsireya.

-Co się stało?- spytała przyglądając się mojej twarzy.

-Nic-zamknęłam oczy aby się nie rozpłakać

-Su widzę, że coś jest nie tak.

Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na przyjaciółkę. Tsireya przysunęła się do mnie po czym mocno przytuliła. Wtedy  nie wytrzymałam i na nowo się rozpłakałam.

-No bo-zaczęłam mówić- moja mama jest w ciąży, i znowu się przeze mnie pokłócili, bo mama mnie nie chciała wypuścić..Tsireya wiesz jaka ona jest.

Dziewczyna spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i mocniej przytuliła. Zaczęła głaskać mnie po głowie.

-Rozumiem cię Su. Co prawda nigdy nie miałam takiej sytuacji ale, wiem jak się czujesz.

Powoli zaczęłam się uspokajać. Po czym przypomniałam sobie o jeszcze jednym.

-Tsireya, będę mogła dzisiaj u ciebie spać?

-Pewnie, możesz nawet jutro i po jutrze i po po jutrze i za tydzień i za dwa. Kiedy tylko chcesz.

Uśmiechnęłam się słabo do przyjaciółki. Siedziałyśmy tak jeszcze dobre 20 minut po czym poszłyśmy zjeść obiad

---------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że taki krótki jest ten rozdział ale dalej źle się czuję i ciągle wymiotuję. Jutro pojawi się nowy rozdział i na pewno będzie ciekawszy. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.Trzymajcie się!!

𝙂𝙞𝙫𝙚 𝙢𝙚 𝙖 𝙘𝙝𝙖𝙣𝙘𝙚|| Neteyam SullyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz