Rozdział czwarty. „Bardzo chcę."

597 16 4
                                    


— czy...czy to co wtedy powiedziałeś...mówiłeś prawdę? Naprawdę tak o mnie myślisz?

Alex wpatrywał się w moje tęczówki z taką mocą, a ja czułam, jakby czytał ze mnie, jak z otwartej książki. I może tak właśnie było? Znaliśmy się całe życie, a on widział wszystko, co przeszłam. Moje załamania nerwowe, mój uśmiech, kiedy dostałam pierwszy, złoty medal, a nawet pieprzone łzy, jak płakałam po nocach. To on wszystko widział. Widział więcej, niż moja rodzicielka. Bo mu ufałam. Ale czy nadal tak było? Po tym wszystkim?
   Kiedy już myślałam, że mogę śmiało stwierdzić, że odpowiedz na moje pytanie jest oczywista, brunet się odezwał:

— nigdy tak o tobie nie myślałem. Nawet kiedy miałem ochotę wyrzucić cię przez okno. A uwierz, dużo było takich momentów. — przyznał, przez co na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.

— To ty nie chcesz wiedzieć, ile razy miałam ochotę cie udusić i w tym samym momencie pocałować. — zaśmiałam się cicho. Chłopak wbił we mnie intensywne spojrzenie, przez co miałam ochotę schować się do mojej dużej szafy, stojącej za mną. Spuściłam wzrok na jasne panele, kiedy zrobił krok w moją stronę, ani na chwile nie odrywając wzroku od mojej twarzy.

— czy teraz też chcesz to zrobić? — szepnął i mogłam przysiąc, że na chwile stanęło mi serce, a na moich rękach pojawiła się gęsia skórka. Alex stał lekko pochylony ku mnie, a ja czułam jego zapach. Pachniał jak zwykle, ale zawsze to czułam. Miętę, wodę kolońską i te piękne perfumy, których marki nie znałam.

    W końcu odważyłam się unieść wzrok, mając nadzieje, że chłopak już na mnie nie patrzy. Ale nadzieja matką głupich. Spojrzałam niepewnie w jego błękitne oczy, które miały głębię i nieraz się w nich topiłam. Tym razem tak się nie stało. Wiedziałam, że stąpałam po cienkim lodzie, kiedy twardo wpatrywałam się w jego lodowate oczy, ale niezbyt się tym interesowałam. Z zaciętym wyrazem twarzy, wspięłam się na palcach i szepnęłam mu na ucho:

— bardzo chcę. Bardzo chcę, abyś stąd wypierdalał i nie wtrącał się, kurwa, w moje życie. — odparłam bez jakichkolwiek emocji.

    Odsunęłam się od jego ucha i wyminęłam go, uderzając barkiem o jego ramię z niemałą siłą. Chłopka lekko się cofnął przez ten ruch, ale niezbyt o to dbałam. Usiadłam na moim dużym łożku, obłożone białą pościelą. Zębami maltretowałam policzek od środka. Hardo trzymałam głowę w górze, czekając na jakąś reakcje ze strony chłopaka. Ten nadal stał odwrócony do mnie plecami, zaciskając dłonie w pieści.

    Może i w tamtym momencie wyglądałam na twardą, ale w środku bałam się, że Alex coś mi zrobi. Jak nigdy się go bałam. Zawsze, gdy był obok czułam się bezpieczna. Ale teraz, kiedy wpatrywałam się w jego zaciśnięte dłonie, bałam się. Tak jak zawsze bałam się Brian'a, mojego byłego chłopaka.

Tylko tym razem było inaczej. Kiedy brunet odwrócił się w moją stronę, natychmiast spojrzałam w jego oczy, wyszukując choćby cienia złości. Ale widziałam tam jedynie zrozumienie. Pieprzone zrozumienie, które nie ustępowało. Spodziewałam się wszystkiego, prócz tego. W uszach słyszałam jedynie serce, które mimowolnie zaczęło mi przyspieszać, kiedy chłopak zrobił nieduże dwa kroki a moją stronę. Oparł dwie dłonie o materac.

— Rozumiem. — szepnął, a następnie dodał: — Powiedziałem, że dam tobie spokój, jeśli mnie wysłuchasz. Skoro tak bardzo tego chcesz, to proszę bardzo. Daje ci spokój. — powiedział trochę głośniej, jeszcze bardziej napierając na materac, przez co jego twarz powoli zbliżała się do mojej. — tylko pamiętaj, że jesteś...

I wtedy usłyszeliśmy ciche skrzypienie drzwi od mojej sypialni i głos mojej rodzicielki:

— Kochanie, widziałaś mój tele... — urwała, kiedy uniosła wzrok z kosza na pranie. Otworzyła szeroko usta, chyba niedowierzając, że nas widzi. I wtedy zdałam sobie sprawę, jak to wyglada. Syn jej przyjaciółki i jej własna córka właśnie znajdowali się tak blisko siebie na jej oczach.

— ja..ja już muszę wracać do siebie. — wymamrotał pod nosem i natychmiast wstał.

— zostań jeszcze chwile. Właśnie zrobiłam późną kolacje. Zjesz z nami?

— nie, naprawdę muszę się już zbierać. — odparł, aby dobrze go usłyszała. Ale moja mama była nie ugiętą i Alex chyba się o tym przekonał w tamtej chwili.

— dobrze, dobrze. Dokończcie to co robiliście i zejdźcie na dół. — powiedziała z uśmiechem Alice.

— Ale, mamo, my nic nie robiliśmy! — zaprzeczyłam męczeńsko, kiedy kobieta wychodziła z mojego pokoju. Usłyszałam jedynie, jak mruknęła pod nosem „ach, te dzieciaki tak szybko dorastają." Byłam tak zażenowana! Mój wzrok poleciał na rozbawionego Alex'a.

Co za idiota!

— i z czego się tak śmiejesz, kretynie?! — burknęłam, ledwo powstrzymując się przed tupnięciem nogą, jak małe dziecko. Brunet wywrócił oczami, ale kpiący uśmiech nie zszedł z jego warg, co bardzo mnie irytowało.

— masz okres. — stwierdził w prost, na co oburzona rozchyliłam usta i mogłam się założyć, że moje oczy były wielkości piłeczek golfowych. Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

— kurwa, nie wierzę, że jesteś takim szczerym kutasem. — warknęłam, nawet nie siląc się być miłą. Pieprzony buc!

— do bólu, kochanie. — mrugnął do mnie.

Przez następne kilka sekund, które okropnie nam się dłużyły, do naszych uszu dotarł melodyjny głos mojej mamy z dołu. W tym samym momencie westchnęliśmy, ale posłusznie zeszliśmy razem do jadalni, gdzie krzątała się rozpromieniona Alice, poprawiając wszystko, aby było idealnie. Miała na tym punkcie obsesje, więc wszystko zawsze było po jej myśli, nawet jeśli było to zmieniane po pięćdziesiąt razy. Gdy nas zobaczyła, natychmiast kazała usiąść na miejsca, co bez zbędnego ociągania zrobiliśmy.

— Co jesteście tacy spięci? Spokojnie, przecież nie gryzę. — upomniała nas wesołym głosem. Alex mruknął coś pod nosem, czego nie zrozumiałam, ale byłam pewna, że Alice wręcz przeciwnie, kiedy posłała mu jedno ze swoich ostrzegawczych spojrzeń.

    Przez dobre dziesięć minut wpatrywałam się w biały talerz, słuchając, jak moja rodzicielka zagaduje niebieskookiego. Kilka razy pytała mnie, ale nie zarejestrowałam o co dokładnie. Po prostu przytakiwałam. Nie ruszyłam ładnie wyglądającej sałatki z pomidorem, sałatą i kurczakiem, która została z wczoraj.

    Zauważyłam, jak mój telefon się podświetlił, kiedy przyszła mi wiadomość. Podejrzewałam, że może być to Ivy, więc z początku to zignorowałam, ale kiedy przyszła kolejna wiadomość i kolejna, moja ciekawość nie wytrzymała. Posłałam Alice przelotne spojrzenie, upewniając się czy na pewno na mnie nie patrzy. Nienawidziła, kiedy ktoś używał telefonu przy stole. Wpisałam czterocyfrowy kod i weszłam w konwersację z Maxem. Przeczytałam wiadomość i niemal upuściłam telefon z drżących dłoni.

Max: jesteś bardzo zajęta?
Max: Przyjdź do mnie, proszę, Stella.
Max: Potrzebuje ciebie teraz.

***

Jak myślicie o co chodzi Max'owi?
Kocham, miłej nocy/miłego dnia<3.

I Loved YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz