•• ━━━━━ ••●•• ━━━━━ ••
Na taką dziwną wieść Hanka aż się uniesła z pościeli, że Jagustynka przychwyciła ją jeszcze w porę i do poduszek przygniotła.
— Dyć się nie ruchajcie, nie pali się nikaj!
— Bo taką rzecz powiedzieli, jakby im we łbie zamroczyło; przemyjcie sobie ciemię święconą wodą, to wama dur przejdzie.
— Nie, Hanuś, rozum swój mam i prawdę rzekłem, jako pan Jacek od wczoraj siedzi wraz ze mną... juści... — jąkał Bylica przyginając się do kichania po tęgim zażyciu.
— Widać już do cna ogłupiał! Obaczcie, czy nie wracają, dziecko mi zagłodzą.
— Od kościoła nikogój jeszcze nie widno! — objaśniła po chwili Jagustynka, znowu zabierając się do uprzątania izby, posypując ją piaskiem.
Stary kichał zawzięcie raz po razie, że aż na ławie przysiadł.
— Trąbicie kiej w mieście na rynku!
— Bo krzepka tabaka pana Jackowa, całą paczkę mi dał... całą...
Rano jeszcze było, oknem zazierało jasne i ciepłe słońce, drzewa się w sadzie chwiały od wiatru, zaś przez wywarte drzwi do sieni cisnęły się pogięte gęsie szyje i czerwone, syczące dzioby, a całe stado utaplanych w błocie i piszczących gąsiąt skrabało się na próg wysoki. Naraz pies gdziesik zawarczał, że gęsi podniosły krzyk, a kwoki siedzące na jajach gdakać poczęły strachliwie i sfruwać z gniazd.
— A dyć chociaż do sadu wypędźcie, może się trawą zabawią.
— Wypędzę, Hanuś, i od gap przypilnuję...
Wnet przycichło w izbie, jeno szum drzew dochodził ze dworu i kolebały się ździebko światy, wiszące u czarnego pułapu.
— Co tam chłopaki robią? — zapytała Hanka po długiej chwili.
— Pietrek orze ziemniaczysko pod górką, a Witek we wałacha bronuje zagony pod len na świńskim dołku.
— Mokro tam jeszcze?
— Juści, trepy całkiem więzną, ale po zbronowaniu rychlej przeschnie.
— Nim się też ziemia wygrzeje do siewu, może już wstanę...
— O sobie teraz pamiętajcie, a roboty wama nikto nie ukradnie!
— Wydojone to krowy?
— Samam doiła, bo Jaguś pod oborą szkopki ustawiła i gdziesik poszła.
— Nosi się cięgiem po wsi jak ten pies, że żadnej pomocy ni wyręki. Hale, powiedzcie Kobusowej, że zagony pod kapustę dam i Pietrek gnój od niej wywiezie i zaorze, ale po cztery dni odrobku z jednego! Przy sadzeniu ziemniaków odrobiłaby połowę, a resztę we żniwo.
— Kozłowa też chciałaby zagon pod len na odrobek.
— Tyla odrobi, co pies napłacze. Niech se kaj indziej szuka, dosyć się łoni naszczekała przed całą wsią na ojca, że ją ukrzywdził.
— Jak wam do upodoby, wasz gront, to i wasza wola! Filipka tu wczoraj podczas waszych rodów zachodziła o ziemniaki.
— Za pieniądze chciała?
— Odrobiłaby; tam grosza w chałupie nie poświeci, głodem przymierają.
— Z pół korczyka do jedzenia zaraz niech weźmie, a potrza jej więcej, to dopiero po sadzeniu, boć nie wiada, wiela ostanie. Przyjdzie Józka, to odmierzy, choć robotnica z Filipki, no!... zbywa jeno...
CZYTASZ
Chłopi | 𝐖. 𝐑𝐞𝐲𝐦𝐨𝐧𝐭
Historical FictionNajbardziej znana powieść Władysława Reymonta, epopeja chłopska, ukazująca polską wieś na przełomie XIX i XX wieku. Autor portretuje cały rok pracy na roli, wprowadzając czytelnika w świat wiejskiego folkloru. Życie mieszkańców Lipiec toczy się w zg...